środa, 24 sierpnia 2016

Katarzyna Enerlich - "Rzeka ludzi osobnych"

Był taki czas, gdy dużo pisałam o książkach Katarzyny Enerlich. Cykl prowincjonalny przeczytałam niemal jednym tchem (najpierw część szóstą, potem wcześniejsze, a następnie kolejne), podrzuciłam go też Mamie, a całkiem niedawno obie namówiłyśmy jej siostrę na zapoznanie się z opowieścią, która koniec końców także i ją urzekła. Jest w tej historii coś magicznego, prostego i zachęcającego, a ja z pewnością jeszcze wiele razy powrócę do niej z sentymentem. Choć przede mną wcześniejsze książki autorki (mam ich prawie cały komplet, który póki co posłałam w świat, do ludzi chętnych na czytanie), postanowiłam najpierw skusić się na najnowszą. Wiedziałam, że będzie to opowieść z rzeką Krutynią w tle, jednak zupełnie nie spodziewałam się tego, co tak naprawdę będzie zawierała jej treść.

Historia Mazur mieści w sobie losy różnych kultur i narodowości, które musiały nauczyć się współistnieć ze sobą na jednym terenie mimo wielu różnic. Rzeka ludzi osobnych jest opowieścią o zamieszkujących ten teren starowiercach i ich relacji z resztą społeczeństwa. W książce wykorzystane zostały historie związane z klasztorem w Wojnowie, a także regionalne legendy. Ale nie tylko, bo tak naprawdę wspomniane elementy składają się jedynie na (barwne i dopracowane) tło. Główna oś fabularna powieści to historia jednej z ostatnich osób wychowanej w wierze staroobrzędowców - osiemdziesięcioletniej Augusty, przedstawicielki rodu silnych, niezależnych i bogatych kobiet. Jej losy krzyżują się z drogami pewnej zagubionej czterdziestolatki poszukującej ukojenia na prowincji. Zaskakujące, jak wiele mogą dać sobie nawzajem te dwie, pozornie zupełnie różne kobiety, zwłaszcza gdy zaczną powierzać sobie swoje tajemnice.

Najnowsza powieść Katarzyny Enerlich skonstruowana jest z wielu przeplatających się elementów. Jednym z nich jest wspomniana już historia Augusty, która w retrospekcjach wraca do młodych lat, krzywd, których doznała, a także chwil szczęścia, które w toku życia stały się jej udziałem. Za jej pośrednictwem poznajemy również historię rodu Malewanów, z którego się wywodzi - kobieta doskonale zna dziedzictwo swojej matki i babki, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzięki tej postaci opowieść zahacza o trudne międzyludzkie tematy - życie samotnych matek, pozycję kobiet w społeczeństwie oraz to, jak traktowani są ludzie, którzy odnieśli sukces. Historia Malewanek to opowieść o wielu trudnych wyborach, o wewnętrznej sile i o braku zgody na podporządkowanie normom, które prowadzą do wieloletnich krzywd; o pionierkach, kobietach odważnych, które nie bały się wyzwań, nawet jeśli na co dzień nosiły zakonne habity (bo i o tematy klasztorne zakrawa cała historia).

Drugim ważnym elementem, który mnie osobiście mocno zaskoczył, jest podjęty w powieści temat wojny. Tę również obserwujemy z różnych stron. Mamy tu wspomnienia przełożonej zakonu, które pokazują nam, jakie skutki miał przemarsz wojsk rosyjskich dla mieszkańców wsi (głównie zakonnic i świeckich kobiet, choć o wszystkich jest tu mowa). Z drugiej strony dzięki pamiętnikowi lekarza Sidora Kurta poznajemy bezpośrednią relację z frontu w Prusach. Druga z opowieści jest naprawdę brutalna i bezpośrednia, co może być nieco niespodziewane - gdy siadałam do tej książki szykowałam się raczej na tekst historyczno-obyczajowy, a tymczasem bezkompromisowe opisy naprawdę zapadły mi w pamięć. Czytelnik styka się z różnymi rodzajami ludzkich dramatów - śmiercią bliskich, lękiem przed utratą najbliższej osoby, tragedią zgwałconych kobiet i lekarzy, którzy nie mogą uratować przytomnych, świadomych ludzi, których los powierzono właśnie im. Choć fragmentów pamiętnika nie jest dużo, odciskają one silne piętno na naszej psychice - ze mną na pewno pozostaną na długo.

Różnie bywało do tej pory z płynnością wplatania faktów i legend w fabułę powieści autorki, na szczęście tym razem całość jest po prostu idealna. Proporcje między poszczególnymi elementami książki są bardzo dobrze wyważone, a wszelkie wstawki historyczne i krajoznawcze ubrane są w doskonałą obyczajową otoczkę. Postać Katarzyny, która przybywa na prowincję na chwilę, a stopniowo zmienia swoje życie na prostsze i spokojniejsze, bardzo ładnie wpasowuje się we wszystkie pozostałe elementy wypełniają lukę powstałą między nimi. Jest łącznikiem, który spaja całość i nadaje książce charakteru obyczajowego. Teoretycznie czytamy o kobiecie, która pragnie zmienić swoje życie i o drugiej, która nosi w sobie straszną tajemnicę niszczącą ją od środka. W praktyce każda strona pełna jest informacji na temat historii regionu, zamieszkujących go narodów oraz interakcji między nimi. Wydawać by się mogło, że w takim układzie książka jest przeładowania, ale jest to tylko złudne wrażenie - jej objętość jest przeciętna, a lektura idzie naprawdę płynnie, choć niekoniecznie w zawrotnym tempie.

Cóż mogę powiedzieć - jestem zachwycona. Polecam z całego serca i polecać będę, bo książka nie tylko spełniła moje oczekiwania, ale też zaskoczyła, a to chyba jeszcze bardziej cenne.

6 komentarzy:

  1. Czytałam i też byłam pod wrażeniem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno się nie zawiodę. Uwielbiam styl pisania autorki. I mam tę książkę w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę musiała się za nią rozejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jakoś nie mogę przekonać się do twórczości autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skrywane tajemnice, ludzkie dramaty - brzmi interesująco. Nie miałam jeszcze okazji zetknąć się z twórczością tej autorki, ale myślę, że jeżeli natknę się na tę książkę, przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych, które do tej pory czytałam, to jej najlepsza książka jak do tej pory - moim zdaniem oczywiście!

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.