poniedziałek, 14 lipca 2014

"Jest legendą. Antologia w hołdzie Richardowi Mathesonowi"

Powszechnie wiadomo, że gdy książka ma cokolwiek wspólnego z horrorem, chętnie przygarniam ją pod swoje skrzydła – tak było również w tym przypadku. W weekend przyszło mi zetknąć się z tekstami napisanymi dla Richarda Mathesona – pisarza, scenarzysty, autora choćby trzykrotnie ekranizowanej powieści Jestem legendą. Spis treści nie podpowiadał mi zbyt wielu znanych nazwisk, jednak zaryzykowałam. Czy w ostatecznym rozrachunku jestem zadowolona z lektury?

Po przeczytaniu blurba najbardziej zainteresowałam się tekstem Nancy A. Collins i to o nim chciałam wspomnieć na początku. Wydawca obiecuje pełną seksu i przemocy upiorną opowieść o nawiedzonym domu i rzeczywiście jest to trafne określenie. Powrót do piekielnego domu to najdłuższe z opowiadań w antologii i moim zdaniem jako jedyne spełnia wymogi naprawdę dobrze opowiedzianej historii. Jest to klasyczna opowieść o nawiedzonym domostwie, choć tym razem mowa o posiadłości prawdziwego potwora, ceniącego sobie wyuzdane orgie i przekraczanie granic brutalności. Jak nietrudno się domyślić, przebywanie w podobnych warunkach nie należy do najłatwiejszych, o czym będą mieli okazję się przekonać członkowie ekipy badawczej. Autorka wykorzystuje jedną z postaci i okoliczności z tekstu Mathesona do stworzenia  perfekcyjnego prequelu, którzy trzyma w napięciu i wywołuje właściwy grozie dreszczyk.

Niesamowicie podobał mi się również tekst Dwa strzały z fotogalerii Fly’a. John Shirley wykorzystał tu jedynie motyw znany z tekstów Mathesona, mianowicie podróże w czasie, efekt jest jednak wspaniały. Jest to historia antropologa, który wyprawia się w przeszłość, by zapobiec samobójstwu ukochanej kobiety, a narracja i pomysł sprawiają, że lektura jest czystą przyjemnością. Czytelnik wciąga się w opowieść, strony przewracają się same, a w dodatku tekst jest okraszony ciekawym morałem o tym, iż zawsze może być gorzej, a to, co na początku oceniamy jako złe, może okazać się najlepszym z możliwych wyjść.

Na wysokim poziomie utrzymane są również dwa inne opowiadania – Piękno odebrane ci w tym życiu istnieje wiecznie Gary’ego Braunbecka, w którym poruszony zostaje klasyczny dylemat moralny, a także Zdobycz Joego Lansdale’a, gdzie wykorzystany zostaje motyw przeklętej laleczki przynoszącej śmierć. Choć teksty różnią się znacząco pod względem dynamiki, akcji, narracji i samej konstrukcji, oba są naprawdę godne uwagi. Pierwszy urzeka wnikliwością i ciekawym ujęciem, zaś drugi narzuca niesamowite tempo i napięcie. Oba polecam z całego serca, a sama odnotowuję nazwiska autorów, by dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Uwadze czytelników wskazuję również Powrót do Zachry, czyli sequel autorstwa Williama Nolana – nie jest to może tekst niezwykle wysokich lotów, ale daje zabawne poczucie prztyczka w nos i przypomnienia o pewnych lękach, które siedzą gdzieś głęboko wewnątrz nas.

Niestety, jak to w antologiach bywa, nie wszystkie teksty wywołują w czytelniku zachwyt lub chociażby inne silne emocje. Większość opowiadań była po prostu przeciętna – zawiódł chociażby Stephen King, który wraz z synem stworzył opowiadanie o pojedynku na szosie. Zdecydowanie lepiej prezentowały się opowieści oparte na konkretnym motywie niż wszelkiego typu prequele, sequele, nakładki fabularne czy dopowiedzenia. W moim mniemaniu historia raz stworzona może zostać zmieniona jedynie przez samego autora, a poziom większości tekstów tylko tę tezę potwierdza. Postacie zdawały się być wykorzystane na siłę, jakby z ich losów chciano wyciągnąć co się tylko da. W większości przypadków nie miało to większego sensu.

Choć odbiór pewnych formuł grozy jest rzeczą stałą i raczej niezależną od kontekstu, wiem, że inaczej patrzyłabym na opowiadania z Jest legendą, gdybym znała większą ilość tekstów Mathesona. Pisarze składający mu hołd garściami czerpią z twórczości mistrza i z pewnością umknęło mi kilka ciekawych nawiązań. Tym niemniej treść książki, a głównie wstęp Ramseya Campbella, zachęcają mnie do stałego poszerzania wiedzy – wychwyciłam kilka ciekawych wątków i wynotowałam tytuły tekstów, które muszę poznać w pierwszej kolejności. Nawet gdy dane opowiadanie nie zachwycało, wstęp do niego pozwalał mi lepiej zrozumieć motyw i podpowiadał, że oryginalna wersja powinna mnie zainteresować. Myślę, że mógł to być jeden z zamysłów autorów – nie tylko upamiętnienie Mathesona, ale też przekonanie do jego prozy kolejnego pokolenia czytelników.

Na zakończenie powiem, że lektura książki Jest legendą generalnie była przyjemna. Mimo że rzadko sięgam po antologie, znów miałam okazję poznać kilku nowych autorów i zobaczyć próbki ich twórczości. Teksty pokazały mi, że nawet oklepane formuły grozy można wykorzystać na nowo i w sposób ciekawy. Poza tym spadło na mnie trochę motywacji, by sięgnąć po teksty Richarda Mathesona – jestem niemal pewna, że przypadnie mi do gustu prezentowany przez niego typ horroru.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.

10 komentarzy:

  1. W moim przypadku ze zbiorami opowiadań bywa różnie. Przeważa pozytywizm ogarniający mnie po lekturze. Z Twojej recenzji wnioskuję, że ta antologia warta jest przeczytania. Poszukam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę u siebie, bo podobnie jak Ty nie potrafię przejść obojętnie wokół horrorów. Czytałam "Jestem legendą" Mathesona i jestem ciekawa czy w tej antologii znalazły się odniesienia do tego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W antologii jest prequel do "Jestem legendą" - mnie osobiście wydał się... dziwaczny. ;) Ale będę czekała na Twoją opinię!

      Usuń
    2. Zaintrygowałaś mnie dodatkowo, muszę szybko sięgnąć po tę książkę :)

      Usuń
  3. Kupiłam te książkę wczoraj w Biedronce za 9,90. Jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, na okładce nazwisko Kinga największe, a tu piszesz, że zawiódł. ;) Swoją drogą, fajny tytuł antologii, miło, że pomysłodawca nawiązał do powieści Mathesona. Ja również rzadko sięgam po antologie, ale może sprawdzę Nancy Collins, skoro tak zachwalasz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ja ogólnie nie przepadam za opowiadaniami w wydaniu Kinga, chyba że mowa o dłuższych tekstach, prawie nowelkach. Moim zdaniem nie sprawdza się on w krótkich formach, bo ucieka mu gdzieś klimat, napięcie i treść. Zdecydowanie wolę powieści. No ale nie dziw, że jego nazwisko jest największe, skoro tak naprawdę jako jedyne jest szeroko znane...

      Usuń
  5. Kilka dni temu skończyłam czytać książkę King'a. Zaczynam się interesować jego twórczością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki i opowiadania Kinga to zupełnie różne światy. Ale spróbuj, może Ci się spodoba. :)

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.