wtorek, 17 grudnia 2013

Mian Mian - "Panda sex"

Pierwszy raz od jakiegoś czasu nie zabrałam się za składanie w głowie opinii tuż po przeczytaniu książki. Pomyślałam, że chciałabym poukładać sobie mój stosunek do niej i łudziłam się, że pójdzie mi to łatwo. Niestety nie. Książka Mian Mian jest specyficzna i nie ułatwia jednoznacznej oceny.

Szanghajska bohema bawi się w najlepsze. Żyją w świecie niecodziennych związków, na swój sposób definiują miłość, zdradę, zazdrość. Wchodzą w relacje, emocje przeżywają w pełni, do bólu, do śmierci. Próbują się zrozumieć, ukształtować, zmieniają się i kreują każdego dnia na nowo. Dyskutują. Funkcjonują w wykreowanych samodzielnie układach z jasnymi zasadami, które skrzętnie łamią. Seks wyodrębniają z życia i całkowicie oddzielają od miłości, która z kolei jest dla nich niemalże mistycznym doświadczeniem. Wmawiają sobie, że są ponad tą sytuacją, jednak w skrytości cierpią z powodu zazdrości, samotności, odrzucenia. Zagłuszają te odczucia i wkładają maski, starannie dobierane dla kolejnych osób.

Fabuła tej książki jest tylko tłem dla niekończących się dywagacji. Umiera przyjaciel, umiera siostra. Kto zabił siostrę? Czy raczej: kto doprowadził do jej śmierci? Tak naprawdę Mian Mian zdaje się w ogóle tym nie zajmować. Historia brzmi, jakby opowiadana była przy butelce wina, z papierosem w dłoni, przez osobę, która troszkę już wypiła. Niby wątek jest, ale mocno oblepiony dygresjami. A może to dygresje przypadkowo mają wspólny tor?

Nie zrozumiałam wielu zabiegów zastosowanych przez autorkę i nie wiem, czy to wina książki, czy mojego odbioru rzeczywistości. Łatwo wpaść w pułapkę i uznać, że jeśli czegoś nie rozumiemy, to jest to wspaniałe, wybitne i nowatorskie (wystarczy spojrzeć na stosunek ludzi do sztuki nowoczesnej). Równie łatwo jest jednak zanegować coś tylko dlatego, że się tego nie rozumie, i to dlatego książka Mian Mian jest tak trudna do jednoznacznej oceny. Dostrzegam u autorki pewien rodzaj psychologicznej wnikliwości, świat szanghajskiej bohemy jest w końcu skonstruowany dobrze, choć moralnie wątpliwy. Nie wiem jednak zupełnie, dlaczego wszystko to podane jest w tak strasznej oprawie. Narracja bardzo utrudniała mi czytanie, choć rozumiem stylistykę dramatu, jako odniesienie do ciągle zakładanych przez bohaterów masek. Jednak dialogi zapisane są męcząco i nie pozwalają ani na moment poddać się wyobrażeniom sceny – stale trzeba być uważnym i sprawdzać, kto co mówi, bo często wypowiedzi jednego bohatera są podzielone, a różne osoby powtarzają te same frazesy, przewijające się w książce po kilka razy.

W przypadku „Panda sex” nawet uporządkowanie myśli nie pomaga w ocenie. Dla mnie to książka przeciętna, niezbyt skomplikowana. Pokazuje ciekawy świat, jednak skonstruowana jest dość nieprzyjemnie. Z pewnością nie jest też pozycją kontrowersyjną, przynajmniej z perspektywy przeciętnego Europejczyka.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że to książka tylko przeciętna... :) Myślałam, że może znalazłam coś ciekawego do poczytania przez święta. Bardzo podoba mi się okładka :)
    Pozdrawiam cieplutko, a w wolnej chwili zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Mian Mian to, z tego co słyszałam, lepiej poświęcić czas na "Cukiereczki" (ja jakoś nie mam do nich zapału po przeczytaniu tej książki...). A okładki większości Serii z Miotłą są właśnie takie intrygujące, chyba po części to mnie do niej przyciąga. (:

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.