sobota, 4 kwietnia 2020

Tom Phillips – „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko”



Zwykle, gdy myślimy o historii ludzkości, przychodzą nam do głowy pozytywne skojarzenia: często zapominamy o krwawych represjach kolonializmu, ale chętnie wspominamy o rozwoju technologii, wynalazkach, wysłaniu człowieka w kosmos i tym podobnych sprawach. Pamiętamy wielkich wodzów (nawet jeśli w końcu przegrali), ważnych myślicieli, bohaterskich odkrywców. A o królach przegrywu nie pamięta nikt.


Nieważne, ilu wyzwaniom dajemy radę sprostać, katastrofa zawsze czyha tuż za rogiem. Przykład historyczny: w jednej chwili jesteś Sigurdem Potężnym (nordyckim jarlem Orkadów z dziewiątego wieku), triumfalnie wracającym do domu po bitwie, z przytroczoną do siodła głową wroga, Máela Brighte'a, ksywka Wystający Ząb.
W następnej jesteś... cóż, kilka dni później jesteś Sigurdem Potężnym, umierającym na skutek infekcji spowodowanej przez wystające zęby Máela Brighte'a, które podczas twojej triumfalnej jazdy ocierały ci się o nogę.
To prawda: Sigurd Potężny zasługuje na wątpliwe wyróżnienie w historii wojskowej jako człowiek zabity przez wroga, którego dekapitował kilka godzin wcześniej. [s. 13]


Tom Phillips w swojej książce zabiera nas z wyjątkową podróż przez porażki ludzkości, prezentując zarówno krótko-, jak i długofalowe skutki Bardzo Złych Decyzji. Zaczynamy od pewnego wodza, który zginął śmiercią idiotyczną (nie bójmy się tego słowa), lecz w kolejnych rozdziałach poznamy nie tylko przywódców i polityków, ale również odkrywców, wynalazców, podróżników i inne osoby, które swoje karty historii zapisały dość niechlubnymi czynami.

Pierwszy wniosek, jaki nasunął mi się po lekturze tej książki, a właściwie dopadł mnie już w trakcie czytania to: komicy częściej powinni pisać (oczywiście o rzeczach, na których się znają). Adam Kay zrobił fenomenalną robotę w swoim Będzie bolało, ubierając wspomnienia z kariery młodego lekarza w formę dziennika pełnego zabawnych anegdot. I poniekąd podobną rzecz zrobił Tom Phillips z antropologią. Już od pierwszych stron jesteśmy w stanie zauważyć, jaki ton będzie miała opowieść: bardzo, bardzo lekki.

Oczywiście poczucie humoru autora (sarkastyczne, złośliwe, bezustannie kierujące przytyki do millenialsów, brytyjczyków i Donalda Trumpa) nie każdemu będzie się podobało. Jestem w stanie to zrozumieć i uszanować. Sama jednak momentami miałam łzy w oczach ze śmiechu - ewidentnie dogadałabym się z Tomem Phillipsem, gdyby nasze drogi kiedykolwiek się skrzyżowały.

Jednak nawet pomijając wszelkie żarty, książka Toma Phillipsa stanowi nie lada gratkę dla wszystkich fanów popularnonaukowych opowieści. Poszczególne rozdziały aż kipią od ciekawostek o władcach, którzy zostali pokonani na własne życzenie (no dobra, Montezumę chyba wszyscy kojarzymy, ale czy słyszeliście kiedyś o Imperium Chorezmijskim?), rozpieszczonych bogaczach, których decyzje niszczą środowisko (króliki nie dostały się do Australii na własnych statkach) czy wynalazcach, którzy czasem nie mieli złych intencji, a czasem zanadto skupili się na zysku i przymykali oczy na to, co ważne (moim absolutnym faworytem jest Thomas Midgley, człowiek, który w pojedynkę zmienił ziemską atmosferę; wygooglujcie go sobie, albo najlepiej po prostu przeczytajcie tę książkę!). Wszystkich łączy jedno: nieumiejętność długofalowego planowania i przewidywania konsekwencji swoich działań.

A może by tak zacząć uczyć się na błędach poprzednich pokoleń?


czwartek, 2 kwietnia 2020

Katarzyna Miller, Joanna Olekszyk – „To Twoje życie. Pokochaj je!”

Nie jest wielką tajemnicą, że uwielbiam książki Katarzyny Miller. Jej spojrzenie na świat, sposób przekazywania wiedzy i podejście do życia niezwykle do mnie przemawiają i sprawiają, że przekaz każdej kolejnej opowieści szybko i łatwo do mnie trafia. Moim zdaniem jest to równie ważne w relacji terapeutycznej (serio, każdy z nas może znaleźć psychologa, z którym się dogada i jest to kluczowe dla całego procesu), jak i podczas lektury poradników. Jeśli będziemy czuli, że przekazywana wiedza nie współgra z nami (tak wewnętrznie), ciężko nam będzie cokolwiek z lektury wynieść.

Chcę to podkreślić na samym początku, ponieważ uważam, że żaden rodzaj książek nie dzieli czytelników tak mocno, jak poradniki. Każdą lekturę oceniamy subiektywnie, wiadomo, ale w tym przypadku do głosu dochodzi jeszcze nasza ocena informatywnej zawartości tekstu. Słowem: czego się z danej książki nauczyłam, co mi ona dała? Nie każdemu sprawdzi się to samo i nie każdy będzie w stanie wziąć coś dla siebie z danego poradnika. 


To tak gwoli wstępu. 
Dygresja jeszcze przed rozpoczęciem opowieści, brawo Kaś.

Przechodząc do sedna: To Twoje życie. Pokochaj je! jest zbiorem rozmów Katarzyny Miller z Joanną Olekszyk, redaktor naczelną miesięcznika Sens. W 24 krótkich rozdziałach Panie podejmują rozmaite życiowe tematy zamknięte w 6 głównych blokach: dorosłość, autentyczność, empatia, miłość, spokój ducha oraz przyjemność. Całość przestawiona jest w formie płynnych i przyjemnych w odbiorze dialogów. 

Tyle teorii, a jak prezentuje się praktyka? Gdybym miała samodzielnie powiedzieć, jakie są główe wątki tej książki, wskazałabym na akceptację – zarówno siebie, jak i zdarzeń, które spotykają nas na co dzień. Autorki przekonują, że doświadczenia, które traktujemy jako wyjątkowe i indywidualne, są znacznie bardziej powszechne, niż nam się wydaje. Zachęcają, by nabrać dystansu zarówno do negatywnych, jak i pozytywnych zdarzeń. Wskazują na wielką wartość poczucia humoru. A jednocześnie podkreślają, w jaki sposób kształtuje się tak stabilną osobowość.

Główne przesłanie książki jest właściwie zawarte w jej tytule – kluczem do szczęśliwego przejścia przez życie jest zaakceptowanie tego, co już mamy, a dopiero potem praca nad ewentualnymi zmianami. Przytrafia nam się wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie – nie możemy wybrać sobie rodziców, kolegów z podwórka czy środowiska szkolnego. Nie ma więc sensu porównywać się z ludźmi, którzy dorastali w innych warunkach i dziś mają zupełnie inny kontekst życiowy, niż my. Nie oznacza to jednak, że praca nad sobą, czy dążenie do zmiany nie mają sensu. Po prostu warto czasem spojrzeć na swoje życie z większą życzliwością.

I choć żadna z tych spraw nie jest odkryciem na miarę Nagrody Nobla, to mam wrażenie, że bardzo często o takich podstawach zapominamy. Sama łapię się na tym, że choć wiele pracy nad sobą już wykonałam, wciąż wracam do pewnych tematów i wciąż są one dla mnie zaskoczeniem. Dlatego lubię co jakiś czas sięgnąć po podobny dialog. Za pośrednictwem książki autorki zapraszają nas do nieco innego świata – takiego, w którym dbanie o siebie jest sprawą normalną, można z wyrozumiałością patrzeć na swoje przywary, a życzliwość skierowana do wewnątrz pozwala inaczej patrzeć również na otoczenie. 

Co by było, gdyby takie zachowania stały się standardem?


środa, 18 marca 2020

Gary W. Small, Gigi Vorgan – „Spod kozetki”

Świat ludzkiej psychiki jest bardzo złożony i często zaskakujący. Wiemy już, że to, co dzieje się w naszej głowie, jest w stanie wpływać na ogólne funkcjonowanie ciała (stąd szereg schorzeń psychosomatycznych), a jednocześnie wciąż odkrywamy nowe, ważne elementy pozostające całkowicie poza naszą świadomością. To chyba główny powód, dla którego choroby psychiczne tak bardzo nas przerażają. A jednocześnie wielu z nas się nimi interesuje. 

Gary Small, światowej klasy psychiatra, korzystając z doświadczeń swojej ponad trzydziestoletniej kariery wybrał i opisał najciekawsze przypadki, z którymi przyszło mu pracować. W krótkich, napisanych w lekkim stylu rozdziałach przybliża nam sylwetki pacjentów z rozmaitymi problemami, często zupełnie innymi, niż można by się spodziewać na pierwszy rzut oka. 

To jednak coś więcej niż tylko wybór studiów przypadku. Mamy tu bardzo wiele wstawek opowiadających po prostu o drodze zawodowej Gary'ego Smalla. Trochę jak u Adama Kaya (tego od Będzie bolało) – jedno ściśle się z drugim wiąże, a opisywane osoby stanowią też w pewnym sensie kamienie milowe w zawodowym życiu autora. 

Takie ujęcie ma swoje plusy i minusy.

Mnie akurat bardzo spodobała się opowieść o pracy psychiatry. Gary Small odczarowuje nieco ten zawód i pokazuje nam wiele aspektów, do których przeciętny człowiek nie ma dostępu. Opowiada o tym, jak młodzi lekarze są wrzuceni na głęboką wodę  i niejednokrotnie muszą improwizować w kontakcie z żywym pacjentem, jak ważna jest intuicja i słuchanie tego, co podpowiada nam umysł, a także jak ciężko jest współpracować psychiatrze z lekarzami innych specjalności, gdy ci uważają go za kogoś w rodzaju wróżbity albo szamana. I choć Gary Small zaczynał swoją praktykę naprawdę wiele lat temu, pewne rzeczy pozostają niezmienne.

Jeśli chodzi o sam dobór przypadków prezentowanych w książce, również jestem zadowolona. Dla mnie były to ciekawe i niebanalne opowieści, z których można nie tylko czegoś się dowiedzieć, ale również wyciągnąć wnioski, które przydadzą się w naszym własnym życiu. Za to kocham książki o psychologii. Szanse, że spotkamy na swojej drodze człowieka, który będzie nienawidził swojej ręki tak bardzo, że zapragnie ją sobie odciąć, są niewielkie. A jednak uważny czytelnik może wziąć z jego historii coś, co zostanie z nim na zawsze.

Po przeczytaniu pierwszych stron Spod kozetki nie sądziłam, że będzie to książka tak dobra. Nie od razu wczułam się w styl autora, albo po prostu we wstępie był on nieco bardziej lakoniczny niż w kolejnych rozdziałach. Ostatecznie jednak przyjemnie było towarzyszyć Gary'emu Smallowi we wspomnieniach i obserwować, jak zmieniało się jego życie zawodowe, podejście do pacjentów oraz jakie lekcje przyszło mu odbierać na przestrzeni lat.