Czasem wydaje mi się, że pewne książki mnie prześladują. Choć nie są najnowsze, widzę je wszędzie: na blogach, w powodzi zdjęć na Instagramie czy na uginających się księgarnianych półkach. Napisałabym, że bezczelnie się na mnie gapią, ale nie chcę być uznana za wariatkę, zatrzymajmy się więc na tym, że są, a ich obecność z dnia na dzień staje się coraz bardziej nachalna.
Jak nietrudno się domyślić, tak właśnie wyglądała moja relacja z Osobliwym domem pani Peregrine (jeszcze zanim go kupiłam). Od dawna wiedziałam, że taka książka istnieje i o czym z grubsza jest. Miałam ją w czytelniczych planach, ale tych luźnych, które z reguły umierają śmiercią naturalną pod natłokiem Bardzo Ważnych Nowości. W każdym razie tak było do momentu, kiedy zaczęłam tę książkę spotykać absolutnie na każdym kroku.
Musiałam zdecydować się na jej zakup. Potem po prostu przepadłam.
Fabuła skupia się wokół przygód Jacoba – szesnastolatka, którego zmarły niedawno dziadek przez lata karmił niestworzonymi opowieściami. Chłopak już dawno przestał w nie wierzyć, ale okoliczności śmierci staruszka każą mu zwątpić we wszystko, co do tej pory znał. By rozwiać wszelkie wątpliwości i poukładać własną psychikę, Jacob wyrusza na wyspę, na której wychowywał się jego dziadek – pragnie odnaleźć sierociniec, a także jego mieszkańców. Nie spodziewa się, że w rzeczywistości okażą się znacznie bardziej osobliwi, niż w opowieściach…
Osobliwy dom pani Peregrine to bez wątpienia przygodowa powieść dla młodzieży, ale tak naprawdę spodoba się również wielu dorosłym. Ja również się do nich zaliczam. Choć akcja mogłaby być bardziej wartka, nie nudziłam się podczas lektury, a prezentowany świat kupił mnie niemal całkowicie.
Tym, co zainteresowało mnie najbardziej, są wykorzystane w książce fotografie przedstawiające różne osobliwości: lewitujące dzieci, osoby nadnaturalnie silne itp. Jeśli wierzyć posłowiu, zdjęcia pochodzą ze zbiorów różnych kolekcjonerów, zatem same w sobie nie stanowią spójnego zestawu. Jest to o tyle ciekawe, że dla fabuły książki stanowią one kluczowy element: to na nich oparta jest charakterystyka większości postaci. Wygląda na to, że autor miał w głowie jedynie zarys opowieści, a szczegóły dopracowywał w trakcie, pracując z zebranym materiałem zdjęciowym i „ożywiając” kolejnych bohaterów. Jeśli w istocie tak było, jest to bardzo ciekawy sposób pracy.
Warto wspomnieć, że jak na książkę dla młodzieży, świat Osobliwego domu… jest dość mroczny – najpierw mamy historię rozczarowanego i nierozumianego nastolatka, potem dochodzi dojmujące poczucie zagrożenia, a całość podszyta jest dodatkowo bardzo smutną atmosferą domu sierot-uciekinierów z czasów wojny. Choć nie jest to łatwy do zniesienia klimat, cieszę się, że tworzy się powieści dla młodzieży, które opowiadają o czymś więcej, niż romansach i buncie przeciwko systemowi. W książce Riggsa relacje są trudne, pokomplikowane, a bohaterowie noszą różnorodne rysy. Zachwycam się kreacją zakochanej od lat Emmy, odrzuconym ojcem Jacoba czy jego dziadkiem, który teoretycznie spędził życie na uciekaniu, konfrontując się jednocześnie ze znacznie większą sprawą. Te historie nadają książce charakteru i czynią ją znacznie ciekawszą.
Jeśli prześladować mnie mają książki tak dobre, godzę się na wszystko. Już niebawem, jeśli budżet pozwoli, zabieram się za kolejne części i mam nadzieję, że spodobają mi się równie mocno, jak pierwsza.
Miałam z tą pozycją pewien problem, bowiem byłam nią niezwykle zafascynowana. Tym mrokiem, tą atmosferą, tymi osobliwościami, lecz spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego.
OdpowiedzUsuńNa razie zaliczyłem tylko film, chociaż książkę mam również w planach. Ciekawi mnie Twoja opinia o filmie, kiedy już książkę przeczytałaś... :)
OdpowiedzUsuńTa książka po prostu bardzo chciała być przez Ciebie przeczytana, dlatego tak rzucała Ci się w oczy :) A serio to też tak mam z niektórymi tytułami. Z tym akurat niekoniecznie, chociaż jak tak czytam o tym nieco mrocznym klimacie i nietuzinkowych bohaterach, to myślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńNiestety mnie osobiście książka nieco zawiodła. Nie kontynuowałam swojej przygody z serią, choć chciałabym obejrzeć film. Zdjęcia rzeczywiście były cudowne, dodawały klimatu. Dreszczyku dodaje fakt, że są one prawdziwe!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziewczyna z książkami
Kaś, kolejne części najprawdopodobniej spodobają Ci się równie mocno, więc polecamy! :) To faktycznie fascynująca powieść, a jej lektura to czysta przyjemność. Sami byliśmy pod ogromnym wrażeniem i cieszymy się, że to właśnie takie pozycje Cię "prześladują". ;)
OdpowiedzUsuńSwoją przygodę z Riggsem zaczęłam od Baśni i chcę więcej, to musi być bardzo twórczy gość, o nieograniczonej wyobraźni. Poluję na cykl ;)
OdpowiedzUsuń