piątek, 6 lutego 2015

Nora Roberts - "Gorący lód"

Do zeszłego tygodnia nazwisko Nory Roberts na okładce książki niemal automatycznie klasyfikowało ją w moim umyśle jako romansidło, czyli kategorię wielce niepożądaną w naszej biblioteczce. Mimo że nigdy dotąd nie miałam styczności z autorką, nieświadomie oceniałam jej powieści i z góry zakładałam, że będą miały określony styl, język, fabułę, bohaterów… Jednym słowem – że nie są to książki dla mnie. Przyszedł moment, kiedy miałam okazję zestawić swoje przekonania z rzeczywistością. Jak się to skończyło?

Gdy uciekający przed niezadowolonym zleceniodawcą Doug Lord wsiada na skrzyżowaniu do auta pewnej uroczej blondynki, nie spodziewa się, jak wiele może zmienić tak nieprzemyślana decyzja. Ona – opływająca w luksusy dziedziczka wielkiej fortuny; on – złodziej specjalizujący się w kradzieżach na zamówienie. Co może połączyć dwoje ludzi o tak różnych (a w pewnych okolicznościach nawet sprzecznych) interesach? Zaczyna się od pieniędzy – to za ich sprawą Whitney MacAllister postanawia nie odstępować Lorda na krok; domagając się zwrotu długu za zniszczony samochód młoda kobieta wplątuje się w intrygę dużo bardziej niebezpieczną, niż mogłaby przypuszczać nawet w najśmielszych snach. Wraz z włamywaczem rusza na Madagaskar w poszukiwaniu tajemniczego skarbu; nie będą to jednak wspaniałe wakacje na rajskiej wyspie – przynajmniej póki po piętach depczą im ludzie jednego z najbardziej wpływowych przestępców epoki.

Przyznam się Wam szczerze – otworzyłam książkę i… przepadłam. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, był naprawdę dobry język – zaskoczył mnie fakt, że tekst czyta się po prostu świetnie, a zarówno narracja jak i dialogi wypadają bardzo naturalnie. Choć nie jest to wyszukany styl wielkiej literatury, odbiór jest wspaniały, opisy przyjemne, a humor i lekkość rozmów bohaterów urzekają czytelnika w równym stopniu przez cały tekst. Ponadto od pierwszej strony wpadamy prosto w wir dynamicznych wydarzeń, a ich tempo, choć czasem na chwilę zwalnia, ogólnie jest bardzo wysokie. Nie odczułam jakiegoś wielkiego parcia na rozwiązane zagadki, ale dałam się ponieść opisywanym wydarzeniom; momentami miałam problem, aby choć na chwilę odłożyć ów tekst.

Oczywiście nie ma co spodziewać się niezwykłych zwrotów akcji – historia od pierwszej do ostatniej strony mknie w dobrze nam znanym kierunku i nie zatuszuje tego faktu cała cudowna otoczka. Wątek miłosny jest prosty i przewidywalny, jeśli jednak odrzucić fakt, że całość w założeniu ma być romansem, otrzymujemy całkiem przyjemną powieść przygodową z wątkiem sensacyjnym. Przy całej przewidywalności tekstu trzeba również przyznać, że bohaterowie nie są wcale niespójni czy infantylni, jak można by się spodziewać.

Do książki podeszłam na luzie i być może dzięki temu się nie zawiodłam. Przez całą lekturę czułam się trochę jak podczas oglądania dobrej komedii romantycznej – uśmiałam się za wszystkie czasy (pewnie również z rzeczy, które dla większości społeczeństwa zabawne nie są) i choć wiedziałam dobrze, jak ta cała sprawa zostanie rozwiązana, fabuła wciągnęła mnie na tyle, żebym nadal chciała czytać i poznawać dalszy ciąg historii. Uwielbiam być w ten sposób zaskakiwana! Książkę zamknęłam pozostawiona w wyśmienitym humorze i – o zgrozo, nie sądziłam, że to powiem – z pewnością jeszcze kiedyś wrócę do powieści autorki. W końcu każdy czasem potrzebuje lekkiej i przyjemnej odskoczni.


Za możliwość poszerzenia horyzontów dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

6 komentarzy:

  1. Właśnie, też mi się Nora Roberts do pewnego czasu kojarzyła z tanimi romansami, ale od kiedy koleżanka wspomniała mi, że na podstawie powieści tej pisarki powstał całkiem niezły thriller, stwierdziłam, że kiedyś się wezmę za jej twórczość. Coś mi mówi, że "Gorący lód" może być niezłym początkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jedną ksiązkę tje autorki u siebie :) większość ją chwali (choć ja mam wrażenie, że jej historie są jakoś niedokończone), więc pewnie wezmę się wkrótce za tę swoją:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że mi się podobnie autorka kojarzy... Z romansidłami, ale widzę, że niesłusznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś przeczytam:) czasem lubię poczytać coś lżejszego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja co prawda zaczęłam swoją przygodę z Roberts od jej powieści z elementami fantastyki, ale podobnie, jak Ty, byłam mile zaskoczona jakością książek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Identycznie jest z Danielle Steel - uważana jest niesłusznie za królową romansu - ale tak mówią osoby, które nigdy nie sięgnęły po jej powieści ... czasami warto nie wierzyć temu co mówią...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.