Kopernik był Polakiem! Czy aby na pewno? Przecież ojczystym językiem astronoma był niemiecki, a rodzina Watzenrode – z której pochodziła jego matka – nazwisko nosiła jakieś mało dla nas swojskie (…). Całe szczęście, że podczas wojny polsko-krzyżackiej (1519-1521) stanął po naszej stronie. Jako administrator dóbr kapituły warmińskiej umocnił zamek w Olsztynie i nie dopuścił do zajęcia go przez Krzyżaków. Czyli nasz człowiek![s.9]
Nie wiem, czy wszystkie narody charakteryzuje podobny ego-
(a może i etno-) centryzm, ale w Polsce występuje wyraźna tendencja do
chwalenia się osiągnięciami naszych „rodaków”, choćby z krajem nad Wisłą mieli
wspólnego tylko przodka w dziesiątej linii, w dodatku sprzed trzech pokoleń.
Gdy ktoś osiąga sukces, czy to w sporcie, czy w szeroko pojętej sztuce, szybko
zostaje mu odkryty członek bliższej lub dalszej rodziny, który ma z nami coś wspólnego.
Na co dzień taka postawa raczej mnie denerwuje, a to dlatego, że nie ma
praktycznie żadnego celu. Gdy jednak podobny zabieg zastosuje się mądrze, można
osiągnąć całkiem niezły efekt. Przykładem takiego wyniku jest książka Adama
Węgłowskiego – dziennikarza, który publikował m.in. dla Focusa. Ów człowiek
postanowił pogrzebać trochę w historii pewnych znanych postaci, weryfikując
pogłoski na temat ich powiązań z naszym krajem. Na tapecie autora znaleźli się
m.in. Dracula, Stalin i Kuba Rozpruwacz. Ich historie, a także losy 6 innych osób,
zostały opisane; warto jednak dodać, że nie są to opowieści jednowymiarowe. Z
uwzględnieniem różnych punktów widzenia, niejednokrotnie poddając w wątpliwość
własne tezy i na bieżąco je weryfikując, autor nakreślił historię, łącząc fakty
bardziej i mniej znane.
Nie jest to lektura odpowiednia na każde warunki – podczas
czytania należy mieć względny spokój, ponieważ trzeba się dość mocno skupić. To
nie powieść, w przypadku której uronienie kilku, kilkunastu zdań nie ma wpływu
na zrozumienie całości; tutaj każdy kolejny fragment jest nośnikiem naprawdę
wielu informacji. Tekst zdaje się nie mieć zbędnych części, a słowa są ważone i
dobierane tak, by jak najlepiej poszerzać wiedzę czytelnika. Na szczęście w
zrozumieniu i poskładaniu całości pomagają większe i mniejsze powtórki oraz
podsumowania, dzięki którym zapamiętujemy naprawdę sporo informacji. Na korzyść
czytelnika działa też język – jest zaskakująco lekki i przyjemny jak dla
książki popularnonaukowej. Zachowawszy konwencję autorowi udało się znaleźć
złoty środek pomiędzy stylem przystępnym a inteligentnym, dzięki czemu opowieść
jest naprawdę doskonale przyswajalna.
Atutem tekstu jest świetne przygotowanie merytoryczne autora
- powołuje się on na niezliczoną wręcz ilość rozmów z badaczami, a załączona na
końcu bibliografia jest naprawdę obszerna. W dodatku prezentowane fakty nie są
pierwszymi lepszymi opowieściami – większość z nich mocno mnie zaskoczyła i z
pewnością nie są to szczegóły znane szerokiemu gronu. Autor odsłania przed nami
mniej oczywiste aspekty opowieści, wywleka zapomniane powiązania i niemal przez
cały tekst wchodzi w polemikę sam ze sobą, dążąc do jak najlepszego
wyjaśnienia. I choć całość należy traktować w formie ciekawostek, to są to
ciekawostki wspaniale podane, których przyswajanie jest czystą przyjemnością.
Adamowi Węgłowskiemu udało się stworzyć książkę, która może
bardziej bawi niż uczy, ale na pewno spełnia pewną ważną społecznie funkcję –
motywuje do poszukiwań. Dzięki autorowi otrzymujemy świetny dowód na to, że
historia nie jest wcale tak jasna, jak mogłoby się wydawać, a dokładniejsza
analiza może doprowadzić nas do wspaniałych i często zaskakujących wniosków. Ta
książka to wspaniała przygoda; choć delikatnie pachnie teorią spiskową, jest
naprawdę niezwykle ciekawa i wciągająca. Zachwyca mnie też sam pomysł – wykorzystanie
znanego motywu poszukiwania polskości w każdym aspekcie życia wyszło książce na
dobre. Nie ma się tu poczucia, że cokolwiek dzieje się na siłę.
Z okazji premiery książki Bardzo polska historia
wszystkiego mamy dla Was konkurs, który organizujemy we współpracy z
Wydawnictwem Znak. Do wygrania jest egzemplarz opowieści. Aby go zdobyć, należy
pozostawić pod tym postem komentarz z odpowiedzią na pytanie konkursowe oraz
e-mailem (a także nickiem w przypadku uczestników anonimowych). Spośród
nadesłanych odpowiedzi wybierzemy tę, która najbardziej nam się spodoba. Zabawa
potrwa do czwartku 5 marca włącznie, a jej wyniki podamy w piątek.
Pytanie konkursowe: Który z Polaków (tych w sposób oczywisty
związanych z naszym krajem lub też nie) jest Waszym zdaniem symbolem polskości?
Uzasadnijcie swój wybór!
Wam życzymy powodzenia, a za egzemplarz recenzencki i konkursowy dziękujemy serdecznie
Wydawnictwu Znak.
Wynikowa edycja:
Mieliśmy sporą zagwozdkę, ponieważ każda ze zgłaszających nas osób w jakiś sposób nas przekonała. Po namyśle postanowiliśmy wybrać odpowiedź Natalii dotyczącą księdza Jerzego Popiełuszki. Mail już do Ciebie leci, czekamy na adres do wysyłki!
~*~
Wynikowa edycja:
Mieliśmy sporą zagwozdkę, ponieważ każda ze zgłaszających nas osób w jakiś sposób nas przekonała. Po namyśle postanowiliśmy wybrać odpowiedź Natalii dotyczącą księdza Jerzego Popiełuszki. Mail już do Ciebie leci, czekamy na adres do wysyłki!
Mogłabym wybrać najprostszą odpowiedż i napisać, że uważam Papieża Jana Pawła II lub Lecha Wałęsę za prawdziwy symbol polskości. Taki banał, że aż razi po oczach. Więc spróbuję jednak wskazać na inną postać równie ważną dla naszego kraju, a jest nią Adam Mickiewicz. Jak wiadomo działał on w trochę innej dziedzinie niż polityka i sprawy państwa, niemniej jednak interesował się nimi. Wydanie jego pierwszego zbioru utworów o tytule ,,Ballady i romanse'' otwiera w naszym kraju epokę romantyzmu. Mickiewicz był wielkim miłośnikiem ojczyzny, a jednocześnie sztuki, co w połączeniu zaowocowało wieloma wierszami o tematyce patriotycznej, a także ikonicznymi dla naszej historii dziełami jak ,,Dziady'' i ,,Pan Tadeusz''. Poeta odegrał swoją rolę w kształtowaniu historii naszego kraju i na trwałe się w niej zapisał. Sama jako umysł humanistyczny, uważam go za jedną z najciekawszych postaci jakie stąpały po ziemiach polskich, a jego utwory są inspiracją samą w sobie.
OdpowiedzUsuńoliwiapotocka@wp.pl
Ostatnio mam dośc lektur, przy których trzeba się skupić, ale fakt, lubię takie książki, i zgadzam się - lubimy się, jako Polacy, chwalić;) w konkursie na razie udziału nie biorę, ale wszystkim życzę powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o egocentryzm Polaków, to myślę, że w chwaleniu się swoją przeszłością i byciu z niej dumnym nie ma, jak dla mnie, nic złego! (hej, spójrzmy na wysławianą i kopiowaną Amerykę, gdzie flaga narodowa wisi w większości domów, i wcale nie tylko od święta!)
OdpowiedzUsuńZ kolei recenzja mnie zaintrygowała i podkusiła do tego, aby przeczytać tę książkę, dlatego spróbuję swoich sił w konkursie :)
***
Symbol polskości to symbol przede wszystkim patriotyzmu, symbol walki o wolność oraz symbol katolicyzmu (no, nie da się ukryć, ale katolicyzm ukształtował naszą kulturę i jest z nią ściśle związany). W minionym dwuwieczu dziejów Polski, kiedy kraj był w ciągłej walce konspiracyjnej z wrogiem, odnaleźć można wiele sylwetek osób zasługujących na miano takiego symbolu. Nie wiem czy będę oryginalna, czy nie, ale myślę, że te wszystkie cechy wymienione wyżej, składające się na symbol polskości, posiadał ksiądz Jerzy Popiełuszko. Swą działalnością i myślą starał się pokrzepić Polaków do walki z systemem. Z systemem, którego idee negowały istnienie wolności słowa, a Popiełuszko z kolei łamiąc te zasady, stał się swego czasu wrogiem nr 1 PRL. Mówił za dużo, za bardzo się wychylał z dodawaniem otuchy swym wiernym i napełnianiem ich nadzieją na wolną Polskę. Ale też za bardzo dbał o prawa człowieka. Był prawdziwym humanistą (w tym renesansowym znaczeniu). Swym męczeństwem wpisał się poniekąd w te banalne już i oklepane treści martyrologiczne, znane z lekcji języka polskiego. Ale taka postawa właśnie, która jawi się jako bohaterstwo i męstwo oraz niezłomność i cierpliwość, sprawia, że będzie pamiętany i pozostanie niezapomniany. Pamiętali o nim funkcjonariusze SB, którzy w końcu go wykończyli, ale pamiętać o nim też będą następne pokolenia, które swą pamięcią docenią jego wkład w historię Polski.
Jako obrońca wolności i obrońca wszelkich praw człowieka: do wolności, do nauki, do wiary itd., zasługuje nie tylko na bycie symbolem polskości, lecz także bycie błogosławionym, co papież Benedykt XVI słusznie mu przyznał.
No, to tyle by było mojego krótkiego wywodu. Mam nadzieję, że byłam dość przekonywająca, bo myśl i misja tego księdza są mi znane od dawna.
Podaję mojego podstawówkowego mejla: nana_193@wp.pl
Raczej nie jest to książka, po którą chętnie bym sięgnęła z tego względu, że takie bardziej historyczne muszę sama sobie wybrać, bo ogólnie nie lubię historii i muszę być naprawdę zaciekawiona czymś żeby chcieć więcej o tym poczytać ;) W konkursie udziału nie biorę, ale życzę innym powodzenia :)
OdpowiedzUsuńIdąc tropem autora prezentowanej publikacji – chcę wyróżnić osobę (osobowość), która nie jest jednym z tych powszechnie uznanych za WIELKICH duchem i postawą Polaków - ale przykładem rodaka, którego postać jest mniej znana, a jego życiorys zapomniany i wcześniej fałszowany...
OdpowiedzUsuńZYGMUNT CHYCHŁA (PRZEZ PRZYJACIÓŁ I KIBICÓW NAZYWANY ‘ZYGA’), który na igrzyskach w Helsinkach w 1952 r. zdobył PIERWSZE OLIMPIJSKIE ZŁOTO W HISTORII POWOJENNEGO SPORTU POLSKIEGO. Chociaż jego kariera bokserska trwała ‘tylko’ 7 lat, to statystyki jego walk są IMPONUJĄCE: Stoczył 264 walki, z czego 237 wygrał, 12 zremisował a tylko 15 przegrał!
Cichy, skromny, nie lubiący fleszy, rozgłosu, ceniony w środowisku sportowców, autorytet dla pokoleń młodych adeptów – a tak naprawdę w czasach PRL-u gnębiony przez władze, a dziś zapomniany, niedoceniony przez nas wszystkich. Imponuje mi chartem ducha i pogodnym nastawieniem do życia, patriotyczną postawą w życiu, na ringu, ale i ... na polu walki
W czasie wojny został wcielony przymusowo do Wehrmachtu, po czym poddał się do niewoli we Francji, by następnie WSTĄPIĆ DO II KORPUSU GEN. WŁADYSŁAWA ANDERSA.
Wyróżniał się szacunkiem dla rywala oraz tym, jak stawił czoła swojemu najcięższemu rywalowi –ciężkiej chorobie. To była jego ostatnia walka –niestety samotna i nierówna…
… dorabiał jako trener juniorów („robił wszystko aby wychować młodych chuliganów i zrobić z nich dobrych ludzi”), porządkowy na torze wyścigów konnych, walczył o swoje zdrowie i byt rodziny. Z tego też powodu starał się o wyjazd na emigrację do Niemiec…
To dla mnie jedna z tych historii, która wzbudza dumę i radość z bycia Polką
Generał Jaruzelski. Tyle kur** pod adresem jednego człowieka jeszcze nie padł. Niekwestionowany rekordzista !
OdpowiedzUsuńChętnie książkę kiedyś przeczytam, ale konkurs sobie odpuszczę tym razem.
OdpowiedzUsuńPomimo wielkiego hejtu jaki ostatnio przelewa się przez nasz dziwny kraj, ja postawię na Władysława Bartoszewskiego. Nie jest to postać, która reprezentuje polskość w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Obecnie polskość kojarzy mi się jedynie z cwaniakowaniem, oszustwem, dorobkiewiczostwem. Władysław Bartoszewski z kolei reprezentuje te cechy, które które już dawno odeszły do lamusa, głównie dlatego że nie były "opłacalne" z darwinowskiego punktu widzenia: przyjaźń, braterstwo, ale też duma i aktywność. Ta ostatnia cecha uderza mnie chyba najbardziej. Obecnie jesteśmy strasznie pasywni, nie chce nam się walczyć o wspólne dobro, ale za to walczymy o dobro jednostki, które w szerszej perspektywie prowadzi donikąd - do rzeszy jednostek, które, mimo że odniosły sukces indywidualny, nie są w stanie osiągnąć żadnego celu wspólnie. Żyjemy obecnie w czasach, które coś rozsądzą. Nie łudźmy się, że historia nas ominie. Coś wisi w powietrzu i coraz lepiej dostrzegamy to, że dzieje się źle. Żeby temu zapobiec potrzebujemy takich jednostek jak Władysław Bartoszewski - ludzi, którym się chce, którzy wierzą w to, że razem mogą zdziałać więcej. Nikt chyba tak jak on nie budzi mojego bezgranicznego szacunku. Jednak szacunek to jeszcze nie czyn. I nad tym musimy popracować.
OdpowiedzUsuńnikatie(at)hotmail.com