Bogata przedpremierowa akcja reklamowa, masa recenzji
wychwalających treść i wykonanie, Instagram pełen ujęć tej samej,
minimalistycznej okładki, różniącej się jedynie językiem, w jakim zapisany jest
tytuł… Trzeba przyznać, że o sławę Czerwonej królowej zadbano jeszcze zanim
szersze grono mogło ją poznać. Ciężko mi się do tego przyznać, ale kolejny raz
także ja dałam się nabrać na otoczkę. Z jakim skutkiem? Cóż, prawdopodobnie
będę pierwszą, która rzuci kamieniem.
Świat przyszłości podzielony jest mało sprawiedliwie – odkąd
wyłoniła się rasa nadludzi o srebrnej krwi i nadaturalnych umiejętnościach, ci
zwykli, Czerwoni, zepchnięci zostali do poziomu sług zajmujących się wyłącznie
ciężką pracą. Podczas gdy Srebrni żyją pełnią życia i prowadzą politykę, niższa
kasta jest wykonawcą ich najdrobniejszych zachcianek, w zamian otrzymując
jedynie ochłapy z pańskiego stołu – drobną żywność czy limitowany prąd. W
dodatku każdego dorosłego Czerwonego, który nie ma pracy, czeka pobór do
wojska; przed tym właśnie losem umknąć chce Mare Barrow, główna bohaterka
powieści. Za sprawą wielu zbiegów okoliczności dziewczyna trafia na królewski
dwór, gdzie odkrywa, że wcale nie jest kimś zwyczajnym. Jest początkiem
wielkich zmian.
Faktem, od którego moim zdaniem należy zacząć, jest to, że w Czerwonej królowej nie ma nic niezwykłego, oryginalnego czy odkrywczego. Tak
naprawdę opowieść jest zbitką wszystkiego, co już znamy. Przez pewien czas
miałam wrażenie, że czytam Rywalki, tyle że od tyłu; innym razem odkrywałam
schematy znane z młodzieżowych dystopii. Do mniej-więcej 1/3 siliłam się na
odnalezienie w książce czegokolwiek niesamowitego, jednak później zarzuciłam
płonne nadzieje; pogodziłam się z faktem, że najbardziej zaskakującym aspektem
akcji jest brak wyraźnie zarysowanego wątku miłosnego. To duża zaleta –
czytelnik nie jest zmuszony obserwować dylematów sercowych młodej bohaterki i
niekończących się rozważań nad tym, który z dostępnych partnerów jest lepszy (a
wierzcie mi, potencjał na to był!).
Mimo wtórności autorce nie można jednak całkowicie odmówić
wyobraźni – plejada umiejętności, jakimi obdarzeni są Srebrni, może przyprawić
o zawrót głowy. Czytelnik prowadzony jest od tych najbardziej oczywistych (jak
panowanie nad wodą czy roślinnością) do bardziej skomplikowanych i kiedy już
wydaje nam się, że poznaliśmy wszystkie, znienacka pojawia się ktoś, kto
potrafi coś nowego, akurat pasującego do sytuacji. Momentami naprawdę można się
w tym wszystkim zagubić, zwłaszcza że jest to wnikliwość nieproporcjonalna do
potraktowania innych ważnych aspektów powieści. Victoria Aveyard nie wyjaśniła
nam na przykład, jak to się stało, że nagle w żyłach części ludzi zaczęła
płynąć srebrna krew – wielka szkoda, choć na to będzie jeszcze czas w kolejnych
tomach.
Mam nadzieję, że czasu i miejsca nie zabraknie również na
pogłębienie treści książki, bo póki co ów aspekt nie ma się najlepiej. Warstwa społeczna
niby ma znaczący udział w fabule, a jednak motywacje niemal w ogóle nie są
poruszone. To jedna wielka rewolta, nieprzemyślana i nieposkładana. Interesy
dworu są zawiłe i sprowadzają się do knowań i niejasnych indywidualnych
interesów, a te społeczne są proste jak budowa cepa. Do wyjaśnienia pozostaje
naprawdę wiele spraw i w tym względzie autorka ma spore pole do popisu.
Trzeba także przyznać, że książka jest całkiem dobra pod
względem językowym – styl jest na niezłym poziomie, całość czyta się płynnie i
przyjemnie. Finalnemu wydaniu, które trafiło do księgarń, przydałaby się jednak
jeszcze jedna korekta. O ile błędy interpunkcyjne nie każdemu rzucą się w oczy,
o tyle z fleksją może być zgoła inaczej – chyba większość z nas zna odmianę
takich wyrazów jak „głaskać” czy „patrzeć”, więc błędy w tym zakresie raczej
nie powinny się pojawiać.
Zastanawiam się, od czego może zależeć odbiór tej książki.
Od ilości przeczytanych dystopii? Od wrodzonego maruderstwa? Domyślam się, że z
czasem pojawi się sporo różnorodnych opinii. Ja oceniam książkę jako
przeciętną, ale nie tylko ze względu na wtórność – opowieść tak naprawdę
zupełnie mnie nie wciągnęła, choć wiele podobnych czytałam z zapartym tchem;
tutaj co chwila odkładałam książkę, aby zająć się czymś innym. Poza tym
zabrakło mi jakiegoś drugiego dna, celu, za który tak bardzo kocham powieści z
gatunku young adult. Sama nie wiem, czy będę chciała sięgnąć po kolejny tom;
póki co jestem raczej zawiedziona.
Myślałam, że ta powieść podoba się każdemu bez wyjątku - a tu proszę :3
OdpowiedzUsuńJestem nią zainteresowana, by zobaczyć, jak ja zareaguje na "Czerwoną królową" :)
Mimo to sięgnę aby się przekonać. Ta książka mnie zainteresowała już jakiś czas temu choc przytlacza mnie trochę ten marketing i tysiące wpisów mówiących, że musisz przeczytać tę książkę bo jest wyjątkowa itd. Przez to nabrałam większej rezerwy. Wkrótce wybiorę się do księgarni i w najgorszym razie będę rzucać tymi kamieniami razem z tobą;)
OdpowiedzUsuńBardzo głośno jest o tej książce... myślałam, że to coś naprawdę fantastycznego. Zwykle tak jest, że dużo szumu o nic :)
OdpowiedzUsuńNo jak na opinie, która miała mnie zniechęcić, to dalej jednak czuję się zachęcona. Twoje minusy, które wyszły u Ciebie akurat przy tej pozycji, są w każdej książce dla młodzieży, którą czytałam - a przeczytałam ich sporo. No i ten brak romansu, jest kolejnym plusem. Więc pomimo, że rzuciłaś kamieniem, to ja wtedy zamknęłam oczy... nic nie widziałam :D
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, środek z tego co przeczytałam nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej powieści, ale zawsze podchodzę ostrożnie do tytułów reklamowanych z taką werwą. O wtórność się nie boję, prawda jest taka, że wszystko już gdzieś kiedyś było - za dużo książek zostało już napisanych, by pokusić się na coś tak naprawdę nowego. No i trzeba pamiętać, że jakby nie było, to powieść dla młodzieży ^^ Zobaczymy. Wbrew pozorom, Twoja nieco bardziej negatywna recenzja podniosła mnie na duchu xD Jak czytam tylko same pozytywne to od razu wiem, że coś jest nie tak. Nie ma idealnych książek! ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę tuż po premierze, dałam się porwać komercyjnemu szumowi. Mam nadzieję, że mimo wtórności, choć trochę mi się spodoba... Ech, inaczej - może nie wyłapię tych wtórności...? Też nie bardzo. Zniszczyłaś moje wyobrażenia o tej powieści i nie wiem, czy w ogóle chcę ją zaczynać :P
OdpowiedzUsuńCzytałam różne opinie na temat tej książki i zaczynam mieć mieszane uczucia względem tej powieści :)
OdpowiedzUsuńJa tę książkę odebrałam bardzo pozytywne, ale może dlatego, że wcześniej nie czytałam nic podobnego i nie czułam podczas czytania tej wtórności :)
OdpowiedzUsuńo tak, przypuszczam, że okładka tej książki za parę dni wyskoczy na mnie z lodówki ;)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie pierwsza recenzja, która nie zachwyca się tą książką. Osobiście wydaje mi się, że może być ciekawa, ale jeszcze rozważam czy warta kupienia czy tylko wypożyczenia z biblioteki w późniejszym czasie :D
OdpowiedzUsuńNareszcie jakaś mniej mniej pozytywna recenzja! Może jestem nienormalna, ale dzięki Tobie jeszcze bardziej chcę przeczytać tę książkę. Nie ufam pozycjom, które są wychwalane z każdej strony. Nie ufam tym tym idealnym. Im bardziej ludzie chwalą, tym bardziej książka zaczyna mnie odpychać.
OdpowiedzUsuńhttp://zagoramiksiazek.blogspot.com/
no proszę. a jest tak wychwalana.
OdpowiedzUsuńnie lubię takowego chaosu w książce, więc trochę mnie do niej zniechęciłaś.
jednak chyba się po nią skuszę aby się przekonać o co tyle szumu. :)