wtorek, 24 lutego 2015

Victoria Aveyard - "Czerwona królowa"


Bogata przedpremierowa akcja reklamowa, masa recenzji wychwalających treść i wykonanie, Instagram pełen ujęć tej samej, minimalistycznej okładki, różniącej się jedynie językiem, w jakim zapisany jest tytuł… Trzeba przyznać, że o sławę Czerwonej królowej zadbano jeszcze zanim szersze grono mogło ją poznać. Ciężko mi się do tego przyznać, ale kolejny raz także ja dałam się nabrać na otoczkę. Z jakim skutkiem? Cóż, prawdopodobnie będę pierwszą, która rzuci kamieniem.

Świat przyszłości podzielony jest mało sprawiedliwie – odkąd wyłoniła się rasa nadludzi o srebrnej krwi i nadaturalnych umiejętnościach, ci zwykli, Czerwoni, zepchnięci zostali do poziomu sług zajmujących się wyłącznie ciężką pracą. Podczas gdy Srebrni żyją pełnią życia i prowadzą politykę, niższa kasta jest wykonawcą ich najdrobniejszych zachcianek, w zamian otrzymując jedynie ochłapy z pańskiego stołu – drobną żywność czy limitowany prąd. W dodatku każdego dorosłego Czerwonego, który nie ma pracy, czeka pobór do wojska; przed tym właśnie losem umknąć chce Mare Barrow, główna bohaterka powieści. Za sprawą wielu zbiegów okoliczności dziewczyna trafia na królewski dwór, gdzie odkrywa, że wcale nie jest kimś zwyczajnym. Jest początkiem wielkich zmian.

Faktem, od którego moim zdaniem należy zacząć, jest to, że w Czerwonej królowej nie ma nic niezwykłego, oryginalnego czy odkrywczego. Tak naprawdę opowieść jest zbitką wszystkiego, co już znamy. Przez pewien czas miałam wrażenie, że czytam Rywalki, tyle że od tyłu; innym razem odkrywałam schematy znane z młodzieżowych dystopii. Do mniej-więcej 1/3 siliłam się na odnalezienie w książce czegokolwiek niesamowitego, jednak później zarzuciłam płonne nadzieje; pogodziłam się z faktem, że najbardziej zaskakującym aspektem akcji jest brak wyraźnie zarysowanego wątku miłosnego. To duża zaleta – czytelnik nie jest zmuszony obserwować dylematów sercowych młodej bohaterki i niekończących się rozważań nad tym, który z dostępnych partnerów jest lepszy (a wierzcie mi, potencjał na to był!).

Mimo wtórności autorce nie można jednak całkowicie odmówić wyobraźni – plejada umiejętności, jakimi obdarzeni są Srebrni, może przyprawić o zawrót głowy. Czytelnik prowadzony jest od tych najbardziej oczywistych (jak panowanie nad wodą czy roślinnością) do bardziej skomplikowanych i kiedy już wydaje nam się, że poznaliśmy wszystkie, znienacka pojawia się ktoś, kto potrafi coś nowego, akurat pasującego do sytuacji. Momentami naprawdę można się w tym wszystkim zagubić, zwłaszcza że jest to wnikliwość nieproporcjonalna do potraktowania innych ważnych aspektów powieści. Victoria Aveyard nie wyjaśniła nam na przykład, jak to się stało, że nagle w żyłach części ludzi zaczęła płynąć srebrna krew – wielka szkoda, choć na to będzie jeszcze czas w kolejnych tomach.

Mam nadzieję, że czasu i miejsca nie zabraknie również na pogłębienie treści książki, bo póki co ów aspekt nie ma się najlepiej. Warstwa społeczna niby ma znaczący udział w fabule, a jednak motywacje niemal w ogóle nie są poruszone. To jedna wielka rewolta, nieprzemyślana i nieposkładana. Interesy dworu są zawiłe i sprowadzają się do knowań i niejasnych indywidualnych interesów, a te społeczne są proste jak budowa cepa. Do wyjaśnienia pozostaje naprawdę wiele spraw i w tym względzie autorka ma spore pole do popisu.

Trzeba także przyznać, że książka jest całkiem dobra pod względem językowym – styl jest na niezłym poziomie, całość czyta się płynnie i przyjemnie. Finalnemu wydaniu, które trafiło do księgarń, przydałaby się jednak jeszcze jedna korekta. O ile błędy interpunkcyjne nie każdemu rzucą się w oczy, o tyle z fleksją może być zgoła inaczej – chyba większość z nas zna odmianę takich wyrazów jak „głaskać” czy „patrzeć”, więc błędy w tym zakresie raczej nie powinny się pojawiać.

Zastanawiam się, od czego może zależeć odbiór tej książki. Od ilości przeczytanych dystopii? Od wrodzonego maruderstwa? Domyślam się, że z czasem pojawi się sporo różnorodnych opinii. Ja oceniam książkę jako przeciętną, ale nie tylko ze względu na wtórność – opowieść tak naprawdę zupełnie mnie nie wciągnęła, choć wiele podobnych czytałam z zapartym tchem; tutaj co chwila odkładałam książkę, aby zająć się czymś innym. Poza tym zabrakło mi jakiegoś drugiego dna, celu, za który tak bardzo kocham powieści z gatunku young adult. Sama nie wiem, czy będę chciała sięgnąć po kolejny tom; póki co jestem raczej zawiedziona.

13 komentarzy:

  1. Myślałam, że ta powieść podoba się każdemu bez wyjątku - a tu proszę :3
    Jestem nią zainteresowana, by zobaczyć, jak ja zareaguje na "Czerwoną królową" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo to sięgnę aby się przekonać. Ta książka mnie zainteresowała już jakiś czas temu choc przytlacza mnie trochę ten marketing i tysiące wpisów mówiących, że musisz przeczytać tę książkę bo jest wyjątkowa itd. Przez to nabrałam większej rezerwy. Wkrótce wybiorę się do księgarni i w najgorszym razie będę rzucać tymi kamieniami razem z tobą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo głośno jest o tej książce... myślałam, że to coś naprawdę fantastycznego. Zwykle tak jest, że dużo szumu o nic :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No jak na opinie, która miała mnie zniechęcić, to dalej jednak czuję się zachęcona. Twoje minusy, które wyszły u Ciebie akurat przy tej pozycji, są w każdej książce dla młodzieży, którą czytałam - a przeczytałam ich sporo. No i ten brak romansu, jest kolejnym plusem. Więc pomimo, że rzuciłaś kamieniem, to ja wtedy zamknęłam oczy... nic nie widziałam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka piękna, środek z tego co przeczytałam nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem bardzo ciekawa tej powieści, ale zawsze podchodzę ostrożnie do tytułów reklamowanych z taką werwą. O wtórność się nie boję, prawda jest taka, że wszystko już gdzieś kiedyś było - za dużo książek zostało już napisanych, by pokusić się na coś tak naprawdę nowego. No i trzeba pamiętać, że jakby nie było, to powieść dla młodzieży ^^ Zobaczymy. Wbrew pozorom, Twoja nieco bardziej negatywna recenzja podniosła mnie na duchu xD Jak czytam tylko same pozytywne to od razu wiem, że coś jest nie tak. Nie ma idealnych książek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kupiłam tę książkę tuż po premierze, dałam się porwać komercyjnemu szumowi. Mam nadzieję, że mimo wtórności, choć trochę mi się spodoba... Ech, inaczej - może nie wyłapię tych wtórności...? Też nie bardzo. Zniszczyłaś moje wyobrażenia o tej powieści i nie wiem, czy w ogóle chcę ją zaczynać :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam różne opinie na temat tej książki i zaczynam mieć mieszane uczucia względem tej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tę książkę odebrałam bardzo pozytywne, ale może dlatego, że wcześniej nie czytałam nic podobnego i nie czułam podczas czytania tej wtórności :)

    OdpowiedzUsuń
  10. o tak, przypuszczam, że okładka tej książki za parę dni wyskoczy na mnie z lodówki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To faktycznie pierwsza recenzja, która nie zachwyca się tą książką. Osobiście wydaje mi się, że może być ciekawa, ale jeszcze rozważam czy warta kupienia czy tylko wypożyczenia z biblioteki w późniejszym czasie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie jakaś mniej mniej pozytywna recenzja! Może jestem nienormalna, ale dzięki Tobie jeszcze bardziej chcę przeczytać tę książkę. Nie ufam pozycjom, które są wychwalane z każdej strony. Nie ufam tym tym idealnym. Im bardziej ludzie chwalą, tym bardziej książka zaczyna mnie odpychać.
    http://zagoramiksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. no proszę. a jest tak wychwalana.
    nie lubię takowego chaosu w książce, więc trochę mnie do niej zniechęciłaś.
    jednak chyba się po nią skuszę aby się przekonać o co tyle szumu. :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.