czwartek, 26 lutego 2015

M.J. Arlidge - "Ene, due, śmierć" [recenzja przedpremierowa]


W obrębie Southampton zaczyna działać nietypowy seryjny morderca. Przestępca porywa ludzi w dwójkach, a następnie zamyka bez dostępu do jedzenia i wody, pozostawiając schwytanym pistolet z jednym nabojem. Stawia im proste ultimatum - tylko jedna osoba wyjdzie żywa, pod warunkiem, że zabije swojego towarzysza. Wybór ofiar wydaje się być przypadkowy, jednak prowadząca sprawę detektyw Helen Grace stara się odkryć wzór, którym kieruje się zabójca. Kto i w jakim celu prowadzi tę chorą grę z policją, której stawką jest życie porwanych?

Na początku lektury Ene, due, śmierć parę razy bliski byłem zakwalifikowania książki jako “police procedural”, szybko jednak musiałem zmienić zdanie. Książka to mieszkanka thrillera z kryminałem, ze zdecydowaną przewagą pierwszego z wymienionych. Działania policji, choć na wczesnych etapach fabuły dość dokładnie i wiernie opisane, szybko zeszyły na dalszy plan i albo przestały się pojawiać, albo też zaczęły być w mniejszym lub większym stopniu błędne czy po prostu mało realne.

Konstrukcja książki jest przemyślana i wyraźnie nastawiona na stałe budowanie napięcia. Zaczyna się niemal jak u Hitchcocka, choć bardziej na poziomie psychologicznym niż rzeczywistych wydarzeń. Trochę niewykorzystany został potencjał z początkowych fragmentów - pierwszoosobowe przemyślenia porwanych były interesujące, szkoda więc, że potem element ten zniknął. Rozdziały są krótkie - ich długość rzadko przekracza trzy strony -  a opisy zwinnie przeskakują między sytuacjami, dzięki czemu obserwujemy ogół sprawy z różnych perspektyw. Ciekawym zabiegiem są też rozdziały nie związane bezpośrednio z prowadzoną sprawą, tylko przyjmujące albo formę pierwszoosobowych wspomnień z dzieciństwa, albo będące opisami dość nietypowych sesji sado-masochistycznych. Obie te rzeczy mają na tyle niejasny charakter, że przez długi czas miałem wrażenie, iż mogą się one odnosić tak do ściganego zabójcy, jak i głównej bohaterki.

No właśnie, wypada powiedzieć parę słów o prowadzącej dochodzenie Helen Grace. Pracoholiczka, perfekcjonistka, wydaje się być ideałem policjanta, nikt jednak nie wie, co kobieta skrywa za maską profesjonalizmu. M. J. Arlidge obarczył bohaterkę naprawdę sporym bagażem doświadczeń życiowych, których skrawki ujawniane są w miarę toczenia się opowieści. Czasem odnoszę wrażenie, że każdy bohater będący policjantem musi mieć mniejsze lub większe problemy - choć w tym wypadku szacunek dla autora za naprawdę ciekawy pomysł, zamiast standardowego obarczenia głównej postaci alkoholizmem (aczkolwiek motyw policjanta-pijaka musiał się pojawić; czy testy psychologiczne do służb mundurowych pozwalają przyjmować tylko osoby wykazujące skłonności do używek?).

Ene, due śmierć to porządny, trzymający w napięciu thriller, które akcja przyśpiesza z każdą przeczytaną stroną. To dobra książka, ale mimo to.. miałem wobec niej większe oczekiwania. Moim zdaniem fabuła była momentami zbyt nieprawdopodobna, a pewne działania postaci były po prostu głupie i ewidentnie służyły popchnięciu historii w określonym kierunku; na szczęście były to raczej pojedyncze zdarzenia niż jakaś norma. Obawiam się jednak o kontynuację; inspektor Helen Grace ma powrócić w kolejnej książce, a autor postawił sobie wysoką poprzeczkę w kwestii pomysłu na fabułę, którą może mu być ciężko przeskoczyć.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Czwarta Strona.

10 komentarzy:

  1. Ja właśnie skończyłam czytać i rzeczywiście przyznaję rację. Fajnie pomyślane, czyta się super, ale jestem wkurzona. No, bo ja sobie nie wyobrażam żeby mnie ktoś zamknął w mieszkaniu na czwartym piętrze, a ja bym miała się nie uwolnić. Ze skarpetek bym linę zrobiła i się wydostała ;) Takie naciąganie mnie irytuje...,

    ps. pięknie zapakowana nagroda u Awioli, musiałam do Was zajrzeć

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, z jednej strony ta książka mnie kusi, z drugiej jednak intuicja podpowiada mi, żeby ja sobie darować. Zobaczę, co będzie dalej, może jak wpadnie mi w ręce to wtedy będzie łatwiej zdecydować. Na razie pasuje ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedługo zabieram się za czytanie i jestem bardzo ciekawa co kryje ta świetna okładka ;) Nie ukrywam, że mam wysokie oczekiwania i mam nadzieję, że się nie zawiodę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę polować na tę książkę w bibliotece, bo właśnie takiej książki teraz potrzebuję.

    p.s. jestem tutaj również z powodu pięknego prezentu u Awioli, gratuluję pomysłowości :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie historie, więc może się skuszę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka zupełnie nie przygotowała mnie na treść :D Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czwarta strona bardzo mocno weszła na rynek - jestem zainteresowana wszystkimi ich pozycjami do tej pory!! Nieźli są;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie mocno. Nie wydają dziesiątek pozycji miesięcznie, ale te, które pojawiają się na rynku sygnowane ich logiem, są jednymi z ciekawszych książek wśród wszystkich premier. ;)

      Usuń
  8. Rzeczywiście, zobaczymy jak to będzie dalej, co przyniesie kontynuacja. Pomimo Twojego niedosytu jestem zaintrygowana ta pozycją. Chcę sama się przekonać o tym co ona skrywa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie powoli zapoznaje się z lekturą i muszę przyznać, że sam początek mocno intryguje ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.