- Ja chcę się tylko dowiedzieć, dlaczego robisz z tego śledztwa sprawę osobistą!
- Obawiam się, że jest odwrotnie (…). Że to sprawa osobista, która zamieniła się w śledztwo.[s.293]
Camille Verhoeven, komisarz paryskiej policji, cztery lata temu stracił żonę. Zginęła w związku ze sprawą, którą się zajmował, a on sam przez długi czas dochodził do siebie. Nie sądził, że będzie jeszcze kiedyś skłonny do uczuć, choćby przywiązania, kiedy los zetknął go z piękną Anne. Jednak czy na pewno była to sprawka ślepego trafu? Gdy nowa partnerka pada ofiarą brutalnej napaści w centrum handlowym, komisarz Verhoeven gotów jest poświęcić wszystko, by złapać jej katów – stawia na szali swoją reputację, karierę i wolność, by przejąć kontrolę nad śledztwem i rozgrywać je według własnego pomysłu. Szybko okazuje się jednak, że bandyci, którzy dokonali napadu, to nie amatorzy, a kobieta żyjąca u boku Camille’a nie jest tym, za kogo dotąd się podawała…
Pierwsza myśl po rozpoczęciu lektury kieruje się w stronę języka – jakiż on lekki, w dodatku okraszony subtelnym humorem! Aż tu nagle rozpoczyna się akcja, a wraz z nią czytelnik otrzymuje prztyczka w nos, ponieważ ów lekki styl znacząco kontrastuje z treścią, która aż do samego końca będzie nam towarzyszyła. Pierwsze strony zawierają sporo brutalnych opisów działań gangsterów, jak również odczuć katowanej ofiary, a to dopiero początek tekstu, w którym nie zabraknie dosadności i wartko rozgrywających się scen rodem z filmów sensacyjnych. Pierwszy raz miałam do czynienia z takim połączeniem, ale muszę przyznać, że było ciekawe, a subtelny humor pozwolił autorowi na stworzenie niepowtarzalnego klimatu.
Specyficzna jest również kreacja głównego bohatera – Camille’a Verhoevena zdecydowanie nie można nazwać standardowym gliną. Ten mierzący ledwie 145 cm wzrostu, obdarzony lotnym umysłem, dystansem do świata i niezwykłymi umiejętnościami plastycznymi komisarz zdobywa sympatię czytelnika niemal od pierwszej strony. Przyjemnością było obserwowanie jego poczynań i choć czasem można było mieć żal, że kieruje się tak błahymi pobudkami, ostatecznie udało mu się wybronić własne decyzje. Działanie pod wpływem emocji sprawiło, że został wykreowany autentycznie, nie zaś jak ideał, robot, którym zazwyczaj są superbohaterowie z filmów sensacyjnych. Verhoeven jest postacią złożoną i interesującą zarówno przez swoją przeszłość, jak i obecne działania.
Dziwnym i nieco niezrozumiałym zabiegiem jest organizacja książki pod względem czasu. Nie dość, że akcja zamknięta jest w trzech dniach i podzielona jedynie na krótsze odcinki opisane godzinami, to jeszcze w narracji stosowany jest zabieg wybiegania w przyszłość, który niezmiennie mnie denerwuje. Nieco dziwnie czyta się książkę pisaną w czasie teraźniejszym, w której nagle pojawiają się wzmianki o tym, co wydarzy się kilka stron dalej, a co dla czytelnika jeszcze de facto nie miało miejsca. Zastanawia mnie również, dlaczego narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw – gdy sceny dotyczą sprawcy, mówi on sam, natomiast w każdym innym przypadku towarzyszy nam wszechwiedzący narrator.
Z racji tego, że jest to kryminał, warto poświęcić chwilę na przyjrzenie się samej treści, czyli zaprezentowanej intrydze. Trzeba przyznać, że autor zna się na rzeczy i skonstruował całkiem zgrabną opowieść, w której nic nie jest przewidywalne ani jałowe. Fabuła nie jest zbyt łatwa do rozwikłania, chociaż podejrzewam, że dla czytelników zaznajomionych z poprzednimi tomami jest ona prostsza i bardziej klarowna. Tak czy owak niemal do samego końca czytelnik jest zwodzony, a w dodatku doświadcza całej gamy emocji podczas scen akcji. Choć momentami lektura może się dłużyć, ponieważ opisanie trzech dni na ponad 300 stronach wymusza rozwleczenie pewnych scen, to jednak w ostatecznym rozrachunku z pewnością nie jest to wada, a raczej zwykła pisarska wnikliwość.
Dla mnie pierwsze spotkanie z Pierrem Lemaitre, mimo że za pośrednictwem ostatniego tomu jego cyklu, było jak najbardziej udane. Polubiłam komisarza Verhoevena, a także ciekawy i specyficzny klimat wykreowany przez autora. Nie odgadłam rozwiązania zagadki już na początku, a wręcz przeciwnie – do końca byłam trzymana w niepewności. Jedyne nad czym mogę ubolewać to fakt, że w Polsce nie można kupić pierwszej części trylogii o niewysokim komisarzu. Być może wydawnictwo w końcu się na to zdecyduje…
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu MUZA SA.
O, coś dla mnie! Muszę jak najszybciej po nią sięgnąć, ponieważ zainteresowałaś mnie tą książką :)
OdpowiedzUsuńDziwne, że wydawnictwo nie wydało pierwszego tomu cyklu. Jeszcze nie spotkałam się z czymś takim
OdpowiedzUsuńTeż wydaje mi się to dziwne i nie wiem, z czego to może wynikać.
UsuńMoże po nią sięgnę :) Trochę to dziwne, że nie wydano pierwszego tomu. Ciekawe jaka jest tego przyczyna.
OdpowiedzUsuńMnie najmniej podobał się ta książka, ale dlatego że jednak łatwo domyśliłam się rozwoju wypadków. Niestety Lemaitre powtarza schemat, stąd też nie zaskoczyła mnie ta historia, ale "Alex" czy też "Suknia ślubna" to były historie, czapki z głów :-)
OdpowiedzUsuńJa niezbyt często sięgam po kryminały, no i pierwszy raz miałam do czynienia z prozą Lemaitre'a, więc było mi nieco trudniej odgadnąć, jak potoczą się wypadki. Za to chętnie sięgnę po tytuły, które podałaś. :)
UsuńPoczułam się trochę ignorantką, ponieważ nie znam książek Pierre'a Lemaitre. Ostatnio blogosfera przechodzi istny wysyp opinii na temat jego twórczości. Jestem coraz bardziej zachęcona...
OdpowiedzUsuńA ja się nie piszę, nie moja bajka :]
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dziwna sprawa z pierwszym tomem tej historii, a właściwie z jego brakiem. Miejmy nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się na wydanie tej książki. A co do "Ofiary", jeśli będę miała okazję, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie wiem z czego to wynika, ale nie jesteśmy jedynym krajem, w którym nie wydano jeszcze pierwszej części. Może jakieś problemy natury prawnej... W każdym bądź razie już teraz gorąco polecam Ci Alex i Suknię ślubną. Jestem pewna że oba tytuły zrobią na Tobie ogromne wrażenie :-)
OdpowiedzUsuń