wtorek, 19 sierpnia 2014

William Nicholson - "Pieśniarz Wiatru"

Aramanth to zamknięta kraina, której mieszkańcy żyją według jasno określonych reguł. Istotą systemu jest punktacja - ludzie są stale oceniani za to, co robią, w szkołach dzieci punktowane są za wyniki w nauce i swoje zachowanie, natomiast raz w roku do Wielkiego Egzaminu przystępują ojcowie, walczący o dobre imię najbliższych. Według zmieniającej się cyklicznie klasyfikacji przydzielane są mieszkania w jednej z czterech dzielnic, symbolizowanych kolorami oraz odległością od centrum. Najwyższą władzą w państwie jest Imperator, choć rzeczywiste rządy sprawuje coś na kształt komisji egzaminacyjnej i stojący na jej czele Wielki Egaminator.

W takim środowisku wychowuje się wielu młodych ludzi w tym bliźnięta - Kestrel i Bowman. Dzieci mają szczęście żyć w rodzinie o niezbyt poważnym stosunku do egzaminów, ich rodzice z przymrużeniem oka traktują codzienność w Aramanth. Jednak gdy sytuacja w szkole staje się napięta, takie wychowanie pokutuje - Kestrel buntuje się, a incydent z jej udziałem wstrząsa mieszkańcami spokojnego i uporządkowanego jak dotąd miasta. Przypadek sprawia, że dziewczyna unika kary, ponadto dowiaduje się o legendzie, opowiadającej o sposobie zwrócenia wolności mieszkańcom Aramanth. Podejmuje się wypełnienia niebezpiecznej i trudnej misji, a w podróż zabiera brata oraz... najgorszego ucznia w swojej klasie.

W pierwszej kolejności należy przyznać, że Pieśniarz Wiatru ma nieco dystopijny charakter. Choć pomysł niezwykłej organizacji społeczeństwa nie wyszedł od samych ludzi, tkwią oni w systemie opartym na szeroko zakrojonej propagandzie, a najwyższe władze wmawiają im, że taki układ jest dla nich jak najlepszy. Egzaminy i punkty promowany są jako wyjście sprawiedliwe, ponieważ każdy obywatel startuje z tego samego poziomu i co roku może zmienić swoje położenie. Mówi się, że wszystko zależy od wkładu pracy, a słabsze osoby traktuje się jako leniwe i nie podejmujące działań, jednak jest to w oczywisty sposób krzywdzące - tak naprawdę dzięki własnej pracy można podnieść się tylko do pewnego etapu, a przeskoczenie braków jest trudne, jeśli nie w ogóle niemożliwe.

Biorąc pod uwagę te aspekty można patrzeć na Pieśniarza Wiatru jak na krytykę systemów edukacji. Podczas Wielkiego Egzaminu, do którego co roku przystępują głowy rodzin, sprawdza się, czy znają gramatykę, arytmetykę i podstawy nauk, i to w oparciu o tę wiedzę ocenia się ich wartość i przydatność dla społeczeństwa. Nie ma tu miejsca na indywidualizm czy doskonalenie się w swoim fachu. Można być niewyobrażalnie dobrym meteorologiem, muzykiem czy krawcem, ale bez dobrego wyniku na Wielkim Egzaminie pozostanie się po prostu nikim, przynajmniej w oczach władz i innych mieszkańców Aramanth.

W zakresie treści w książce został wykorzystany klasyczny motyw drogi, trochę jak w Hobbicie czy Podróżach Guliwera - bohaterowie z tych czy innych powodów (tutaj trochę z buntu, a trochę z poczucia misji) wyruszają w drogę i... idą. Po drodze mijają najróżniejsze miejsca, poznają inne cywilizacje, wpadają w kłopoty, zyskują sprzymierzeńców, a nade wszystko - przeżywają przygody i rozwijają się. Nie ma tu miejsca na dłuższe poznawanie nowych rzeczy, trzeba adaptować się szybko i nigdzie nie zagrzewa się miejsca. Taka konwencja czyni z książki tekst przygodowy, pełen ciekawych zdarzeń i pozwalający zachwycać się wyobraźnią autora oraz uruchamiać własną.

Ponadto muszę powiedzieć, że Pieśniarza Wiatru czyta się trochę jak baśń - nie dość, że występuje w nim element legendy, to jeszcze zdarzenia układają się po niezwykle prostej linii. Bohaterowie przeżywają wiele ciekawych przygód, jednak zawsze na ich drodze pojawia się ktoś pomocny, a oni sami wciąż znajdują się w idealnym miejscu o idealnym czasie. Czuć tu oddech fatum i przeznaczenia, atmosfera jest nim przesycona. W przeciwieństwie do popularnych, współczesnych dystopii, w których co i rusz komuś dzieje się krzywda, a bohaterowie, których lubimy, umierają, tutaj czytelnik od początku do końca ma poczucie, że wszystko skończy się dobrze. Mnie osobiście się to podoba, trochę dość mam nerwowego "wyglądania za róg" i sprawdzania, czy moim ulubionym postaciom nie stanie się coś złego.

Jeśli chodzi o moje odczucia po lekturze, muszę przyznać, że nie tylko wciągnęłam się w treść, ale i nie zawiodłam - spodobał mi się pomysł na świat przedstawiony i wciąż pozostaję pod wrażeniem, jak wiele opcji na dystopie są w stanie wymyślić autorzy książek. Cała opowieść ma bardzo lekką konwencję, autor pokusił się o specyficzny język przekleństw, który niestety wyraźny jest tylko na początku tekstu. Poza tym nawet w sytuacjach trudnych bohaterom towarzyszy humor, który przechodzi na czytelnika - sama śmiałam się pod nosem prawie przez cały czas lektury. Zdecydowanie chcę sięgnąć po kolejne tomy i po raz kolejny żałuję, że ciekawa książka nie jest znana szerzej - moim zdaniem Pieśniarz Wiatru na to zasługuje.

4 komentarze:

  1. Same plusy. Dystopia, baśń, podróż... - tytuł ląduje na mojej liście "do przeczytania". ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu moją uwagę przykuł tytuł, ma w sobie coś takiego magicznego, a i Twoja recenzja potwierdza, że to dobra książka. No i jak u Agi wyżej kolejna na półkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę gdzieś sobie zapisać ten tytuł! Czas rozpocząć polowanie ;D Zgadzam się z poprzedniczką tytuł faktycznie jest bardzo magiczny i samo wrażenie książka już zasługuje na uznanie.
    Pozdrawiam;)
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.