sobota, 16 sierpnia 2014

Maria Nurowska - "Hiszpańskie oczy"

Marię Nurowską kojarzyłam jak dotąd jedynie z nazwiska, wiedziałam też, że należy do grona pisarek nie tyle poczytnych, co rozpoznawalnych. Jej książka znalazła się na mojej półce przypadkowo i równie bez planu po nią sięgnęłam – po prostu coś mnie tknęło przy szukaniu kolejnej lektury i zaczęłam przetrząsać pokój, by znaleźć tę właśnie pozycję. Co wynikło z takiego splotu wypadków? Właściwie jedno wielkie zagmatwanie…

Książka opowiada o losach kobiety, która w czasie wojny została wywieziona na Wschód i była przetrzymywana w jednym z radzieckich łagrów. Dziś Anna jest matką, borykającą się nie tylko z trudną przeszłością, ale i problemami dnia codziennego. Jej córka, Ewa, cierpi na anoreksję/bulimię/zaburzenia odżywiania – jak zwał tak zwał, wszystko zależy od aktualnej diagnozy, a sens jest taki, że dziewczyna łyka masę proszków z każdym dniem przybliżających ją do śmierci. W obliczu takiego zagrożenia dla siebie, córki i wnuka, Anna podejmuje decyzję o rozpoczęciu kolejnej terapii. Nie spodziewa się, że tym razem to ona znajdzie się w centrum zainteresowań lekarza i sama będzie musiała stanąć do konfrontacji ze swoją przeszłością.

Muszę przyznać, że wgryzienie się w tekst nie należy do zadań najłatwiejszych i nie jest to bynajmniej sprawka wyłącznie trudnej i emocjonującej treści. Dużą rolę w utrudnianiu odbioru odgrywa narracja, która – choć zawsze pierwszoosobowa i skonstruowana w czasie teraźniejszym – dotyczy trzech różnych płaszczyzn czasowych. Anna równocześnie opowiada nam o swojej aktualnej sytuacji, a także wydarzeniach z przeszłości: sprzed narodzin córki i tych, które wiążą się już z nią. Choć opowieści łączą się i tworzą ciągi przyczynowo-skutkowe, a nawet pozwalają wyciągać wnioski, poukładanie sobie ich w głowie zajmuje sporo czasu, tym bardziej że książka jest właściwie jednym wielkim ciągiem, bez rozdziałów. Jestem jednak w stanie zrozumieć taki zabieg, bo doskonale ukazuje on rozbudowaną i zagmatwaną psychikę bohaterki.

Co do samej treści – choć opisywana historia jest skrajna i brutalna, to również niezwykle prawdziwa, co uważam za dużą zaletę. Przy głębszym zastanowieniu stwierdzam jednak, że lekturę zakończyła z uczuciem niedosytu. Owszem, postaci są barwne, ciekawe i dobrze skonstruowane, jednak sama opowieść nie dostarcza odpowiedzi na wszystkie rodzące się w czytelniku pytania. Na domiar złego autorka zdecydowała się na otwarte zakończenie, którego ogólnie nie preferuję, a w przypadku tej książki uznaję wręcz za wadę.

Książkę Nurowskiej można kochać lub nienawidzić – równie wiele argumentów jest po obu stronach barykady. Moim zdaniem psychologiczna głębia do spółki z przepięknym, literackim językiem stanowi przewagę nad średnim zakończeniem, natomiast trudności ze zrozumiałością treści mogą być tłumaczone przyjętą konwencją. Nie jestem jednak przekonana, czy jest to książka do polecenia każdemu – z pewnością trzeba do tej prozy przywyknąć. Ja na pewno jeszcze sięgnę po książki autorki, choćby po to, by porównać Hiszpańskie oczy z innym jej tekstem i sprawdzić, czy Maria Nurowska jest pisarką oryginalną, czy też powtarzalną wewnątrz własnego, niezwykłego schematu.

13 komentarzy:

  1. Nie wiem jeszcze czy mam na tę pozycję do konca ochotę :-). No zobaczę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem jedną powieść tej autorki, coś o wilkach chyba, i kompletnie nie przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka nie dla mnie, przynajmniej na ten moment.

    OdpowiedzUsuń
  4. Treść książki dość ciekawa, zwłaszcza dla psychologa. Jednak z tym niedokończeniem historii od razu mnie odrzuca od czytania. Jakiś czas temu czytałam książkę Nurowskiej o żałobie dorosłej córki po matce. Ciekawa, wciągająca, ale też bez końca...wrrr... Nie wiem czy ruszę kolejną książkę tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja właśnie nad tym się zastanawiałam, czy autorka robi to celowo, zostawia otwarte zakończenie, czy jednak nie ma na nie pomysłu i taki jest efekt. To co mówisz, pozwala mi sądzić, że w grę wchodzi raczej druga opcja, a szkoda...

      Usuń
  5. Czytałam trylogię "Panny i wdowy" Nurowskiej, a później jeszcze książkę "Requiem dla wilka" i nie polubiłam się z tą prozą. Nurowska dla mnie pisze zbyt chaotycznie i za szybko przechodzi do kolejnych wydarzeń. We wspomnianej trylogii nim zdążyłam utożsamić się z bohaterkami, jakoś zżyć z nimi, to już akcja pędziła dalej do kolejnych postaci. Sądzę, że raczej nie wrócę już do powieści Nurowskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, czyli nie nastawiam się na cuda przy kolejnym spotkaniu z jej prozą - liczyłam na to, że ten chaos ma sens, ale skoro w innych książkach jest podobnie...

      Usuń
  6. Czuję, że książka mogłaby mi się spodobać - choć ma kilka wad. Jednak idealne lektury nie istnieją ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno temu zabrałam się za "Drzwi do piekła" tej autorki i to była pierwsza w moim życiu książka, której nie byłam w stanie skończyć. Od tej pory nie mam na jej książki ochoty, dlatego podziwiam Cię, że przeczytałaś, wgryzłaś się w tę historię i nie poczułaś rozczarowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to poczułam się wyjątkowa, tym bardziej że "Hiszpańskie oczy" naprawdę mi się podobały...

      Usuń
  8. Obecnie mam dwie inne książki tej autorki, więc gdy je przeczytam, z chęcią zajrzę i do tej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam dawno temu i pamiętam, że powieść wywarła na mnie spore wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę powiedzieć, że kocham twórczość Nurowskiej, ale czytałam kilka jej książek i zawsze robią na mnie duże wrażenie. Dlatego też zamierzam sięgać po kolejne.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.