sobota, 23 sierpnia 2014

Aneta Borewicz - "Księżycowe cienie"


Maria i Adam znają się od dzieciństwa. Oboje mają za sobą nieudane związki i małżeństwa, które się rozpadły z tych czy innych względów. Po latach dają sobie szansę, dostrzegają coś więcej w wieloletniej, już nie młodzieńczej przyjaźni, jaka ich łączy. Po upojnej nocy Adam wraca do Warszawy, natomiast Maria pozostaje na Suwalszczyźnie, w domku przyjaciółki, gdzie ma idealne warunki do rozmyślań i podsumowań.

Choć z początku lektura wydawała mi się interesująca, szybko zniechęcił mnie brak jakiegokolwiek jasnego wątku oraz akcji. Opowieść skonstruowana jest na dwóch płaszczyznach czasowych - przeplatają się tu zdarzenia z teraźniejszości, w większości oparte o zapisy rozmów na tematy ogólne i pseudofilozoficzne, a także wspomnienia głównej bohaterki. Nie wiadomo w jakim celu wykorzystano taką konstrukcję, bo trudno przyjąć za wyjaśnienie romans Marii z przyjacielem z dzieciństwa - jej retrospekcja jest zbyt szeroka i zakrawa na zbyt wiele tematów, by mogła być tak uzasadniana. Nie nazwałabym tej książki również opowieścią o kobiecych przemyśleniach, jak sugeruje opis okładkowy - trzecioosobowa narracja nie ujawnia zbyt wiele z tego, co dzieje się w głowie bohaterki, sprzyja raczej zwykłemu ukazaniu zdarzeń.

Autorce trzeba przyznać rzeczywisty talent literacki - pisze na miarę dawnych sław prozy, wspaniale bawi się słowem, a narracja przez nią stworzona jest po prostu piękna. Faktem jednak jest, że dla samego języka można czytać, owszem, ale książki mniej obszerne - tutaj mamy przed sobą niemal 600 stron tekstu, który dłuży się niemiłosiernie, utrudniając tak naprawdę rozsmakowanie się w przepięknej prozie. W dodatku język literacki to jedno, aspekt ważny, jednak nie zawsze jest adekwatny do treści - o ile pięknie wygląda w opisach, o tyle gdy bohaterowie rozmawiają nim między sobą lub mówią do zwierząt, wygląda to mało realistycznie. Nie wierzę, że w taki sposób wypowiadają się nawet super inteligenckie elity. Kontrast jest tym większy, że bohaterowie ze wsi mają tu swoją gwarę, wspaniałą i prawdziwą, natomiast tym “miastowym” przydano kwiecistą polszczyznę rodem z poematów.

Podczas lektury miałam wrażenie, że autorka chciała zbyt wiele rzeczy połączyć razem. Są tu wyczuwalne kresowe klimaty związane z wsią, znane z seriali i serii książkowych; mamy znamiona sagi rodzinnej, są również wątki związane z niepodległościową historią Polski. Wszystko to jednak tylko ślady, bo jednoznaczne określenie treści jest niemalże niemożliwe. Tym gorzej, że trudno też jasno wskazać oś fabularną tekstu. Jest on pełen fragmentów, w których jedni bohaterowie opowiadają innym, co wydarzyło się u jakichś osób trzecich, a prawie żadna z takich wypowiedzi nie ma nic wspólnego z samą Marią i jej życiem; brak nawet jej komentarzy do tych spraw, ot, po prostu nic nie wnoszące wtrącenia. Z kolei wątki z przeszłości bohaterki składają się często z pojedynczych scen, nie układają się w ciąg i nie są specjalnie pogłębione, przynajmniej w większości przypadków.

Oczywiście podczas lektury zdarzały się momenty, kiedy pojawiał się ciekawy fragment - prawdę mówiąc już na samym początku przeżyłam zachwyt kulturą kresową, językiem i obyczajami. Uśmiechałam się, widząc znaną gwarę i czytając o pełnych ciepła zachowaniach bohaterów. Wciągnęła mnie również spora część wspomnień bohaterki, które są pełne niezwykłego klimatu. Szczerze mówiąc uważam, że książka dużo by zyskała, gdyby była po prostu płynną opowieścią o życiu Marii, bez przeskoków na “teraz” i “kiedyś”. Pewne wątki warto byłoby rozbudować i opowiedzieć szerzej, tym bardziej, że jej dzieciństwo było naprawdę ciekawe, a autorka z pewnością potrafiłaby tę opowieść odpowiednio ująć w słowa.

Na zakończenie powiem, że choć mnie tekst nie przypadł do gustu, z pewnością może się podobać - sama cieszę się, że miałam przyjemność obcowania z prozą współczesnej pisarki tak wspaniale posługującej się językiem. Dla osób lubujących się w opisach książka Anety Borewicz może być symfonią piękna, przyćmiewającą treść; niestety dla mnie to zbyt mało. Przeskoki wątków tylko mnie męczyły, podobnie jak niedopowiedzenia, natomiast niektóre fragmenty nadawały się wyłącznie do ominięcia. Każdemu z osobna pozostawiam decyzję, czy taki rodzaj prozy Wam odpowiada - osobiście jestem pewna, że książka zbierze wiele pozytywnych recenzji, a autorka da jeszcze o sobie znać, bo ma naprawdę dużo talentu i wspaniały warsztat literacki.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Innowacyjnemu Novae Res.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (576 stron).

12 komentarzy:

  1. No cóż, co za dużo różnych wątków w jednej książce, to też niezdrowo. Myślę, że i mnie ta powieść nie za bardzo przypadłaby do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam opis książki nawet ciekawy, ale skoro przeskoki wątków męczą to raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem czy sięgnę po Borewicz :] może mi kiedyś wpadnie w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie będę poszukiwać tej powieści, zniechęcają mnie brak głównego wątku i sztuczne dialogi. Poza tym książki wydawane przez Novae Res rzadko kiedy mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opasłe tomy, oprócz "dobrego" języka, muszą mieć też coś do powiedzenia, po przeczytanej recenzji, sądzę iż nie jest to pozycja która by mnie porwała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. O niczym można mówić krótko i wtedy jest szansa na zachwycenie się językiem (miałam kilka takich przypadków), ale duża objętość musi być usprawiedliwiona. Tutaj nie jest. Niestety.

      Usuń
  6. Lubię wątek przeplatania się z dwóch planów czasowych. Przeraża mnie tylko braka akcji. Sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniam, mniam, czekoladki i kawa z mlekiem, jeśli dobrze myślę? :). Bardzo ładna okładka tej książki, przyciąga wzrok..
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja myślę, że tak zwykle bywa z literaturą obyczajową. Jednym ta książka przypadnie do gustu, innym nie. Ja już przeczytałam i naprawdę uważam, że warto. Tak jak napisane jest w recenzji "ta książka wzbogaca" a jej wielowątkowość i różnorodność stanowi barwne tło dla akcji - przysięgam, że nie nudnej. Maria jest zwyczajną dziewczyną, której , przemyślenia, czasami trącające o banał, spowodowały, że czytałam o niej jak o bliskiej przyjaciółce, dziewczynie, kobiecie, takiej jak każda z nas która na moich oczach dorasta, dojrzewa, poznaje ludzi, uczy się na błędach. I wspomina, wspomina jak każdy...A myślę,że człowiek który ma podjąć tak jak Maria ważną dla siebie decyzję, będzie sięgał do wspomnień i doświadczeń. Dwuwątkowość, tu może bym się zgodziła, że łatwiej się czyta kiedy powieść jest spójnie poprowadzona od początku, do końca, ale kiedy już się przyzwyczaiłam do konstrukcji, nawet zaczęło mi się to podobać, zwłaszcza, że retrospekcyjne obrazy, są jak w kalejdoskopie, nie bałabym się powiedzieć jak z filmu. Przyszło mi do głowy takie porównanie: Obieram ziemniaki, zajęta własnymi myślami i nagle obraz w TV przyciąga mój wzrok. Zapominam o kartoflach i zafascynowana oglądam film . Tak, ta książka jest i o obieraniu ziemniaków, i o wszystkich innych aspektach i "barwach życia" łącznie z pięknym radosnym seksem. A i jeszcze jest w niej metafizyka, może już nie seksu, ale czasami miałam dreszcze... I na zakończenie, skoro już się rozpisałam, kilka słów o języku, jakim autorka się posługuje i jaki wkłada w usta bohaterów - jest to polski, poprawny język w jakim sama staram się porozumiewać. A zresztą - kto chce, niech czyta. Ja nie żałuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz, bo pokazuje wiele zalet książki, które mnie samej ciężko było ubrać w słowa. Zgodzę się, że tak to chyba jest z literaturą obyczajową - albo dana książka się komuś podoba i wtedy jest się w stanie przymknąć oko na wiele aspektów i po prostu się czyta "bo ona taka jest" (często mam tak właśnie z obyczajówkami, że wiem, jakie są ich wady, ale... kurczę, uwielbiam je!), albo z kolei coś nie zagra i wtedy już punktuje się wady jedna po drugiej, bo nagle wszystko przeszkadza. Tak jak napisałam - jestem pewna, że "Księżycowe cienie" zdobędą wielu zwolenników, bo naprawdę jest to książka, która podobać się może.

      Usuń
  9. Przeczytałam. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  10. WANDA SKONIECKA Czytałam jednym tchem. Bardzo ciekawa książka. Autorka jest poetką i malarką, co z pewnością miało wpływ na piękno języka, bogactwo opisów, znajomość natury ludzkiej, a także na niepowtarzalną formę narracji. Każdy znajdzie w tej powieści coś dla siebie, a przede wszystkim zgodnie z mottem książki , NADZIEJĘ

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.