wtorek, 22 grudnia 2015

Mariusz Ziomecki - "Umierasz i cię nie ma"

Dwoje eksgliniarzy na wcześniejszej emeryturze próbuje stworzyć swój własny kąt, stawiając pensjonat nad Zalewem Zegrzyńskim. Ich spokój zostaje jednak szybko zakłócony - miejscowy polityk zostaje brutalnie zamordowany, a okoliczności tego zdarzenia pełne są zagadek i niejasności. Choć Roman Medyna początkowo nie planuje angażować się w całą sprawę, szybko okazuje się, że pewni wpływowi ludzie są gotowi zapłacić grube pieniądze, by to on poprowadził śledztwo i zapewnił im ochronę. Czemu jednak tak bardzo zależy im na zaangażowaniu podinspektora w stanie spoczynku? I jakie były rzeczywiste motywy zbrodni?

Cóż, przyznam szczerze, że od samego początku lektura tej książki zupełnie mi nie szła. Musiałem przewrócić dziesiątki stron, zanim w ogóle udało mi się złapać odpowiedni rytm, wielokrotnie przerywałem czytanie po kilku kartkach, po prostu tracąc jakikolwiek zapał. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że długo nie byłem w stanie określić, skąd się biorą te problemy. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że wszystkiemu winna jest narracja. Otóż jest ona prowadzona w pierwszej osobie, w dodatku w czasie teraźniejszym. Nie jest to typ narracji łatwy dla autora i tutaj ewidentnie coś w nim zgrzytało. Równie istotny wpływ na mój odbiór tekstu miał też fakt, że narratorem był Roman Medyna - nie powiem, żebym zapałał wyjątkową sympatią do tej postaci, pewien jego rys charakteru i schematy zachowań zupełnie nie pozwalały mi go polubić. No i jego sposób mówienia: specyficzny, momentami wręcz sztuczny; zdecydowanie nie pomagał mi on w złapaniu rytmu.

Z narracją wiąże się jeszcze jedna kwestia: początkowe opisy przedstawiane z perspektywy Medyny przeplatane są fragmentami dotyczącymi osób związanych ze zbrodnią. W nich występuje mieszana forma narracji: z pierwszej i trzeciej osoby. Taki miks wypada dość dziwnie, w dodatku język i rytmika tych urywków raczej nie powalały. Najlepsze jednak jest to, że stosunkowo szybko przestają się one pojawiać, później wracając tylko na chwilę. Osobiście taki stan rzeczy mi pasował - bez ich obecności tempo lektury wyraźnie przyśpieszyło. Tak po prawdzie to pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że owe wstawki w gruncie rzeczy niewiele wnoszą do całego tekstu i nie sądzę, by stracił on na wartości, gdyby ujawnione w nich rzeczy wprowadzono do fabuły w bardziej prozaiczny sposób, bądź też w ogóle z nich zrezygnowano. Swoją drogą zarzut zbędności byłbym gotów postawić wielu scenom z głównej narracji, sporo też było wątków, które były nadmiernie rozbudowane w stosunku do tego, co wynikało z nich dla głównych wydarzeń.

Żeby nie było, że się tylko czepiam - sporo elementów powieści mi się podobało. Zdecydowanie pozytywnie oceniam konstrukcję tekstu. Mariusz Ziomecki zrezygnował z klasycznego podziału tekstu na rozdziały, zamiast tego powieść dzieli się na kolejne dni, te zaś na poszczególne wydarzenia. Fragmenty są stosunkowo krótkie, więc gdy tylko przyzwyczaiłem się do stylu narracji (co niestety chwilę trwało), kolejne partie czytałem jedna za drugą. Na plus oceniam też akcję - jest wartka, pełna tajemnic i nagłych zwrotów. Cała fabuła rozgrywa się na przestrzeni siedemnastu dni, są więc one przeładowane wydarzeniami. Jedynie co, to jak dla mnie troszkę za dużo było w tekście wskazówek naprowadzających czytelnika na właściwy tok rozumowania - zdecydowanie sporo rzeczy domyśliłem się zbyt szybko, przez co zabrakło elementu zaskoczenia. A, no i średnio lubię (zwłaszcza w kryminałach) tłumaczenie sporej części zagadki w epilogu, “na spokojnie”, tu jestem jednak w stanie to wybaczyć - końcówka fabuły gnała zbyt szybko, by móc w nią wpleść wszystkie wyjaśnienia.

Niestety muszę się przyczepić do bohaterów powieści. Co do zasady są oni stosunkowo dobrze nakreśleni (poza żoną Romana, Baśką - konstrukcja tej postaci był moim zdaniem wyjątkowo niekonsekwentna), problemem jest jednak ich różnorodność. Czytając tę powieść można odnieść wrażenie, że każda osoba związana z policją bądź polityką koniecznie musi mieć coś na sumieniu i zdecydowanie ze świecą trzeba szukać w tym gronie choć trochę przyzwoitych jednostek. Początkowo myślałem, że takie ukazanie tych sfer wynika z pryzmatu, jakim jest subiektywne spojrzenie narratora, ale nie: te postaci przedstawiane są w sposób bardzo obiektywny, więcej o nich jest faktów, niż domysłów Medyny. I choć pomiędzy poszczególnymi bohaterami są pewne istotne różnice, pewien schemat jest dość mocno zauważalny.

Umierasz i cię nie ma to w moim odczuciu kryminał bardzo przeciętny. Jasne, czytałem gorsze książki, ale też spotkałem się w swoim życiu ze sporą ilością o wiele lepszych powieści. Pozytywne aspekty w postaci dobrej (choć nieco przewidywalnej) fabuły i dynamicznej akcji nie były w stanie zakryć licznych mankamentów i niedociągnięć. Nie zostałem jednak całkowicie zniechęcony do pióra Mariusza Ziomeckiego i myślę, że dam mu jeszcze co najmniej jedną szansę - zwłaszcza, że cykl o Medynie ma liczyć cztery tomy, a mnie niezmiernie ciekawi, czy seria będzie zbudowana z osobnych historii, czy też skupi się ona na wyjaśnieniu kilku niewielkich, niezamkniętych wątków z pierwszej części...





Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu Akurat.

5 komentarzy:

  1. Ostatnio gdzieś czytałam o tej książce, tyle, że recenzja była bardziej pozytywna. Lubię kryminały, więc mam ją w planie. Ciekawa jestem czy też będę miała problem z wciągnięciem się w fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna książka, teraz chętniej jeszcze sięgam po polskie kryminały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka trafiła w moje ręce jakoś przypadkiem, nie zamawiałam, ale dostałam, mam nadzieję, że jakoś wczuję się w rytm. Szkoda, że jest według Ciebie przeciętna. Dobrze napisany kryminał potrafi pochłonąć nas na długie godziny. Za jakiś czas przekonam się jak to z tym Ziomeckim jest:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już kilka różnych opinii dotyczących autora i czuję się zaintrygowana,więc być może w niedługim czasie sięgnę po książkę i sama wyrobie sobie opinię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli już sięgam po kryminały, to staram się znajdować takie tylko z najwyższej półki - za przeciętnymi nie przepadam, bo nawet jeśli mają sporo pozytywnych elementów, to jednak przewidywalność choćby w najmniejszym stopniu przekreśla daną pozycję. Nie będę jednak z góry przekreślać pióra pana Ziomeckiego, jeśli nadarzy się okazja i akurat trafię na jego książkę w bibliotece, spróbuję się przekonać - jednak nie planuję jakoś szczególnego rozglądania się za nim.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.