środa, 5 marca 2014

Marta Kisiel - "Nomen Omen"

Umarłem ze śmiechu. W przenośni oczywiście, w przeciwnym wypadku poniższy tekst nie miałby okazji powstać, nie mniej jednak do prawdziwej śmierci było mi naprawdę blisko. Dawno moja przepona nie nabawiła się takich zakwasów, jak miało to miejsce podczas lektury "Nomen Omen". Jestem niemalże przekonany, że Ałtorka (pisownia zamierzona) próbowała dokonać na czytelnikach szczegółowo przemyślanego, masowego morderstwa, i to za pomocą książki. No a przynajmniej wpędzenia sporego grona osób do wariatkowa - moje wybuchy śmiechu w tramwaju i na uczelni ściągały liczne niepobłażliwe spojrzenia, które wręcz w namacalny sposób kwestionowały moje zdrowie psychiczne. Aż dziw bierze, że nikt nie zadzwonił po kilku postawnych panów coby przyjechali czym prędzej i przyodziali mnie w gustowny biały kaftanik..

Główną bohaterką jest Salomea Klementyna, nomen omen Przygoda. Takie nazwisko sugeruje żywot bogaty w przeżycia, o dziwo jednak jak do tej pory Salka prowadziła w miarę spokojną egzystencję. W miarę, bowiem dość ekscentryczna rodzina zapewniała jej całkiem osobliwe doznania. Pewnego dnia, gdy jej matka po raz kolejny opowiadała Bogu ducha winnemu akwizytorowi o uśpionym w jej córce nieokiełznanym erotyzmie, dziewczyna postanowiła wynieść się czym prędzej z domu. Salka trafia więc do Wrocławia, gdzie wynajmuje pokój (w nieco przerażającym domostwie, do którego nawet taksówkarze nie chcą się zbliżać) i znajduje pracę w księgarni. W tym właśnie momencie postanawia przypomnieć o sobie jej nazwisko, przez co wszystko co tylko może nagle się komplikuje. Dość wspomnieć, że na głowę sprowadza się jej młodszy brat, Niedaś, zaś tajemniczy mężczyzna atakuje po nocach młode Wrocławianki..

Przyznam szczerze, że po pierwszych kilku stronach byłem pełen obaw odnośnie fabuły. Młoda dziewczyna, która ucieka od rodziny i zamieszkuje we Wrocławiu, gdzie przydarzają się jej dość osobliwe przygody - już coś takiego czytałem, w dodatku dość niedawno. Na szczęście już po kilku stronach wiedziałem, że mam do czynienia z powieścią jak najbardziej wyjątkową i niepodobną do żadnej innej - nie tylko pod względem fabuły. Marta Kisiel w znakomity sposób połączyła ze sobą ciekawą historię, znakomity humor (zarówno sytuacyjny jak i językowy), a także liczne wtrącenia i nawiązania do popkultury - choćby pod postacią pewnego MMORPG - jak i do rodzimych poetów (fragment oparty na "Lokomotywie" Tuwima zdecydowanie mnie urzekł!). To wszystko, posypane na deser dziejami Wrocławia oraz szczyptą magii, tworzy wybuchową mieszankę, od której nie sposób się oderwać.

Najmocniejszą stroną książki są jednak bohaterowie powieści. Ałtorce udało się stworzyć naprawdę oryginalną galerię osobliwości - nie sposób znaleźć drugą taką książkę, w której niemalże każda przedstawiona postać budzi w czytelniku tyle emocji. Oprócz wspomnianych wcześniej Salki i Niedasia można tu wymienić siostry Bolesne, przy których każdy traci animusz, papugę Roy Keane (jej imię naprawdę wiele mówi), sto pięćdziesiąt centymetrów waleczności w glanach o imieniu Basia oraz filologa, który ma pewne uzasadnione lęki związane z poezją Kajsiewicza.. Marta Kisiel zdecydowanie potrafi kreować nietuzinkowych bohaterów, których próżno szukać w jakichkolwiek innych książkach.

"Nomen Omen" to kawał znakomitej historii, dzięki której stałem się właśnie dożywotnim (określenie wybrane ze względu na inną książkę, po którą bardzo chcę teraz sięgnąć) fanem twórczości Marty Kisiel. To znakomita powieść fantasy, będąca jednocześnie przyjemnym (acz niebanalnym) kryminałem oraz komedią w jednym. Nie brak tu nagłych zwrotów akcji, nie brak też zaskakujących zdarzeń, po których szczęka czytelnika osiąga poziom podłogi. No i język, jakim posługuje się, a wręcz nim bawi, Ałtorka - po prostu majstersztyk! Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu, lojalnie jednak ostrzegam - brzuch może was rozboleć od śmiechu!

14 komentarzy:

  1. Ooo! Zachęciłaś mnie już pierwszymi słowami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -łeś ;p toż to Sylwek pisał!

      Usuń
    2. Cieszę się. Mam nadzieję, że pozostałe słowa były równie zachęcające. ;>

      I dokładnie, jestem chłopczykiem więc preferuję końcówkę -łeś. ;p

      Usuń
  2. Generalnie to dobrze, że Cię w ten kaftanik nikt nie ubrał, bo kto by tą świetną recenzję później napisał? No a jeszcze jakby okazał się niezbyt twarzowy? Całe szczęście, że tak się nie stało!
    Nie wiem po raz który to u Was napiszę, ale znów podoba mi się okładka. :) A po tym tekście - nawet prawdopodobny ból brzucha nie jest mnie w stanie odstraszyć od tej pozycji. Jeżeli znajdę ją gdzieś "na promocji" bez chwili zastanowienia wezmę w posiadanie!

    No i jeszcze coś ode mnie - zaproszenie do nowego wyzwania Klucznik - szczegóły na blogu, zapraszam :)
    W przypadku wątpliwości możecie się zgłosić jako blog, będzie łatwiej spełniać kluczniki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie, mógłby się on okazać nietwarzowy - biały mi chyba po prostu nie pasuje.
      Okładka na żywo wygląda jeszcze lepiej - odpowiednio dodany połysk nie dość, że dodaje uroku, to i pokazuje na grafice jej drugą stronę.. ;p

      Zastanowię się jeszcze nad Twoim wyzwaniem - brzmi ono ciekawie, nie chcę się jednak zgłaszać do zbyt wielu zabaw naraz coby w efekcie nie okazało się, że żadnego z nich nie będę wypełniał. ;>

      Usuń
  3. Praca w księgarni, filolog pełen lęków - wygląda na to, że sporo tu smaczków dla mola książkowego. ;) Nie znam zbyt wielu powieści fantastycznych umiejscowionych w Polsce, jakoś rzadko sięgam po współczesną literaturę polską, ale może sprawdzę, jakie przygody przeżywa Salomea Przygoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę tylko dodać, że tych smaczków w książce jest jeszcze duuużo więcej. :)

      Usuń
  4. Na tę książkę ostatnio zwróciłam uwagę na LC, a teraz Ty przekonałeś mnie do niej zupełnie. Z pewnością ją przeczytam :) dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się na przyszłość! Uważam, że tę książkę warto przeczytać, więc miło mi, gdy kolejna osoba została przeze mnie przekonana. ;>

      Usuń
  5. Ja mam na odwrót - czytałam "Dożywocie" apsik!, a "Nomen Omen" mam w bardzo bliskich planach. Strasznie się cieszę, że Marta Kisiel zaserwowała czytelnikom nową powieść - taki talent pisarski nie powinien się marnować! 8)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już na kilku innych stronach czytałam recenzję tej książki i wszystkie były pozytywne. Jestem bardzo ciekawa historii, którą stworzyła autorka. Chyba sobie zrobię prezent i ją kupię :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaaaa! Też chce umierać ze śmiechu :DDD I ta okładka mnie urzekła :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.