czwartek, 27 marca 2014

Mira Grant - "Przegląd Końca Świata: Feed"

Jeśli ktoś poleca mi przeczytanie konkretnej książki, w dodatku podpierając się licznymi argumentami, zdecydowanie prędzej czy później sięgam po tę pozycję. Tak też było w przypadku powieści "Przegląd końca świata: Feed", po którą sięgnąłem zachęcony bardzo rozbudowaną opinią oraz licznymi pochlebnymi recenzjami. I choć nie do końca wiedziałem czego się spodziewać (nieczęsto sięgam po rzeczy związane z popkulturą zombie), wszelkie przeczytane opisy mocno podsyciły moją ciekawość.

Świat w niedalekiej przyszłości. To, co do tej pory było fikcją królującą w filmach i w literaturze, stało się prawdą: ludzkość zmaga się z plagą zombie, którą wywołały stworzone przez naukowców wirusy. W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat ci, którzy przetrwali, odnaleźli się w nowych warunkach, jednak nic nie jest takie jak dawniej. To brutalny świat, w którym nikt nie może być pewien, czy jego małżonek lub dziecko lada chwila nie stanie się żywym trupem, który rzuci się na niego łaknąc świeżego mięsa..

W takich właśnie realiach poznajemy głównych bohaterów: rodzeństwo Georgię i Shauna Masonów, oraz Buffy Meissonier. Cała trójka jest renomowanymi blogerami, co w wykreowanym przez autorkę powieści świecie jest szeroko rozpoznawalną pozycją społeczną - kiedy wybuchła epidemia, tradycyjne media przez długi czas milczały, podczas gdy blogi natychmiast zapełniły się informacjami i poradami jak radzić sobie z zombie. Dzięki temu blogosfera stała się środkiem przekazu równorzędnym z tradycyjnymi mediami. Każdy z bohaterów para się czymś innym. Georgia jest Newsie, zajmuje się zatem przedstawianiem jak najbardziej obiektywnych faktów. Shaun to Irwin (swoją drogą znakomite nawiązanie do "Łowcy krokodyli"!), który ku uciesze fanów wrzuca filmiki z terenu, w których to "tyka patykiem" nieumarłych. Natomiast Buffy jest Fikcyjną - jej posty to wszelkiego rodzaju wiersze o opowiadania powiązane z obrazem świata po wybuchu epidemii. Wszyscy troje byli dotychczas jednymi z wielu blogerów piszących dla popularnego portalu, jednak gdy zostają wybrani do relacjonowania kampanii kandydata na urząd prezydenta USA, uruchamiają swój własny blog: Przegląd Końca Świata.

Mirze Grant udało się skorzystać z wielokrotnie eksploatowanego motywu zombie nie powielając wcześniej utartych schematów, za to tworząc coś zupełnie nowego. "Feed" nie jest bowiem horrorem (ani tym bardziej powieścią gore) - motyw zombie jest tu tylko i wyłącznie kanwą, będącą podstawą do stworzenia znakomitego thrillera politycznego. I chociaż patrząc na objętość książki fabuła wydaje się niezbyt rozbudowana, to podczas lektury absolutnie się tego nie odczuwa. Co więcej, książka należy też w pewnym stopniu do science-fiction: wybuch epidemii zombie jest bardzo dokładnie wytłumaczony (w dodatku stworzona przez autorkę geneza wirusa jest przerażająco prawdopodobna...), pełno jest też w przedstawionej historii urządzeń, które choć na razie są fikcją, w ciągu kilku lat mogą stać się rzeczywiste.

Przyznam szczerze, że na początku trochę ciężko czytało mi się powieść Miry Grant. Dość specyficzna narracja, na dodatek w pierwszej osobie (narratorem jest Georgia), wydawała mi się nieco utrudniająca lekturę. Nie pomagał też fakt dość szczegółowego tłumaczenia prawideł rządzących nowym światem - w wykreowanym przez autorkę świecie Georgia nie musiałaby nikomu tłumaczyć tych wszystkich kwestii. Całe szczęście im dalej, tym tempo czytania wzrastało, a sposób prowadzenia książki wręcz przypadł mi do gustu. Jedynie, co mnie irytowało, to nadmiar hasła "uniosłam brwi", które może nie pojawiało się nagminnie, jednak na tyle często, bym zwrócił na to uwagę (zwłaszcza, że co najmniej kilka akapitów rozpoczyna się dokładnie tą frazą).

Autorka w perfekcyjny sposób wykreowała świat, który wydaje się przeraźliwie prawdopodobny. Świat, w którym więcej niż trzy osoby w pomieszczeniu to rzecz niespotykana ze względu na strach przed epidemią, w którym martwi okazują się być całkiem żywotni, i wreszcie w którym tradycyjnym mediom nie można w pełni ufać, można za to liczyć na rzetelnych blogerów. Jednak powieść to nie tylko wykreowane uniwersum - jest tu też przemyślana do samego końca fabuła, która nie raz zaskakuje czytelnika, niekiedy też przeraża go. Dzięki wplecionym żartom poważny nastrój powieści nieco złagodniał, co również uprzyjemnia lekturę. I co równie istotne, chociaż książka jest pierwszą częścią trylogii, stanowi ona jak najbardziej samodzielny twór. W żadnym momencie nie ma się wrażenia, że coś zostało niewyjaśnione, czytelnik nie jest więc w żaden sposób zmuszony do sięgnięcia po kolejny tom. Aczkolwiek ja już wiem, że ciężko mi będzie nie chwycić po kontynuację historii..

___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (492 strony).

11 komentarzy:

  1. Zombie? Chyba nie do końca moje klimaty, aczkolwiek myślę, że sięgnąłbym po książkę, gdyby nadarzyła się do tego okazja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zombie stanowią tu tylko pewne tło fabularne, więc nie powinny Ci zbytnio przeszkadzać. ;>

      Usuń
  2. Recenzja pojawiająca się w dobrym czasie, bo sam akurat kilka dni temu w końcu zdobyłem FEED :) Jak tylko skończę "Upadek Gubernatora" (też o trupach!), zabieram się za lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, te słowa mnie w 100% przekonały, że warto zainteresować się tą książką "Mirze Grant udało się skorzystać z wielokrotnie eksploatowanego motywu zombie nie powielając wcześniej utartych schematów, za to tworząc coś zupełnie nowego. "Feed" nie jest bowiem horrorem (ani tym bardziej powieścią gore) - motyw zombie jest tu tylko i wyłącznie kanwą, będącą podstawą do stworzenia znakomitego thrillera politycznego.". Bo tak po za tym to jakoś tematyka zombie to nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie mówiłem, a nie mówiłem?! Ja koniecznie muszę wrzucić drugą część w moje plany zakupowe. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano mówiłeś. ;P
      "Deadline" z moich planów zakupowych już wyleciał, bo nie powstrzymałem się przed zakupieniem go na Pyrkonie. ;D

      Usuń
  5. Chyba to nie jest pozycja dla mnie. Nie mój gatunek. Recenzja wspaniała! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Feeda mam w planach od dawna i jeszcze nie udało mi się ich zrealizować ;) Ale sięgnąć muszę koniecznie :) Co do Kosogłosa, to musiała mi go wyszperać kumpela na jednym ze stoisk - również zapożyczyłam się u niej żeby go zdobyć, a po to pojechałam na Pyrkon...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, zdecydowanie nie dla mnie. Nie lubię Zombie, nie przemawia to do mnie kompletnie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zombie lubię nawet bardzo, w tle, czy nie :)
    Wydaje mi się, że spodoba mi się ta książka :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwykle mało książek z zombie czytam, ale w tej pewnie by mi się ten wątek z blogerami spodobał.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.