Lubimy jeździć na Pyrkon. To świetna okazja, żeby stanąć
twarzą w twarz z pisarzami, poszerzyć swoją wiedzę i po prostu spędzić miło
czas w gronie ludzi równie zakręconych jak my sami (a często nawet bardziej).
Dla nas festiwal ma dodatkową wartość sentymentalną – to tam się poznaliśmy. I
nic to, że ludzi robi się coraz więcej i ciężko idzie poruszanie się w
nieziemskim tłumie po terenie MTP – my na pewno pojedziemy tam jeszcze nie raz.
Jak to na konwentach bywa, w tym roku również nie do końca
zrealizowaliśmy swoje plany związane z prelekcjami. Tym niemniej na kilka
naprawdę niezłych udało nam się dotrzeć, a niektóre na długo utkwią w naszej
pamięci. Nie zawiódł nas Krzysztof Piskorski, tym razem opowiadający o historii
podboju kosmosu – dowiedzieliśmy się, co łączy kokainę i księżycową glebę, a
także jakie stworzenia żywe pierwsze poleciały w kosmos. Dużo śmiechu czekało nas na prelekcji o jakże wymownym tytule „Przeleciałem
córkę Szatana” – po opowieściach Dawida Kaina i Kazimierza Krycza Jr. (między
innymi o nawiedzonej waginie czy przygodach Hitlera w Krainie Czarów) mamy
nadzieję, że bizarro fiction jako gatunek przyjmie się w Polsce z całym bagażem
dystansu do świata i humoru. A dla tych których już dziś tematyka kosmicznie
dziwnych połączeń okraszonych horrorem jest czymś ciekawym – blog Niedobre Literki.
Ciekawą okazała się również prelekcja, której pierwotnie nie
było w naszych planach – cieszymy się niezmiernie, że koniec końców Anna Głomb
wygrała w naszym planie z Martyną Raduchowską, bo jej opowieści o baśniach
okazały się strzałem w dziesiątkę. Nie zdążyliśmy co prawda poznać do końca
schematów rządzących męskim dorastaniem, za to drogę kobiet przez studnie,
wygnania i inne trudne sytuacje zanalizowaliśmy dogłębnie. Autorce naprawdę
udało się nas oczarować i zachęcić do sięgnięcia po teksty, które znamy
wszyscy, a przez wiele lat nie mieliśmy z nimi styczności. Poznaliśmy też kilka
nowych tytułów!
Jak już wspominaliśmy, oprócz czasu spędzonego na
prelekcjach, odstaliśmy też swoje w kolejkach po autografy. Bezpośredni kontakt
z pisarzami to coś zupełnie innego niż choćby czytanie wywiadów. W kontakcie jedynie
z podobizną nie możemy ocenić chociażby barwy głosu (która u wielu autorów jest
naprawdę zaskakująca! :D). Poza tym naszym myśleniem stale rządzą stereotypy,
klasyfikujące ludzi do określonych kategorii, tymczasem okazało się, że
najsympatyczniejszymi spośród spotkanych na konwencie osób okazali się…
autorzy grozy!
~*~
Niestety z fotorelacji wyszło niewiele, zapomnieliśmy
aparatu, a żadne z nas nie ma niestety nawyku fotografowania wszystkiego co się
da komórką. Przy następnej okazji obiecujemy poprawę, a tymczasem prezentujemy
pocieszenie – zbiór migawek.
(od lewej)
linia 1
pierwsi klienci na stanowisku Wydawnictwa Sine Qua Non
kasiowe selfie w smoczym makijażu od Make Up Magic
zakładkowe zdobycze Sylwka - 19 sztuk różności plus 12 specjalnych zakładek Munchkina
"jak podkradać fanów", czyli Andrzej Pilipiuk kręcący się koło kolejki do Olgi Gromyko
linia 2
linia 1
pierwsi klienci na stanowisku Wydawnictwa Sine Qua Non
kasiowe selfie w smoczym makijażu od Make Up Magic
zakładkowe zdobycze Sylwka - 19 sztuk różności plus 12 specjalnych zakładek Munchkina
"jak podkradać fanów", czyli Andrzej Pilipiuk kręcący się koło kolejki do Olgi Gromyko
linia 2
ornament z henny w
ramach pamiątek nietrwałych
zdjęcia ze Stefanem
Dardą w ramach akcji "pisarz grozy też człowiek"
podusia z serii "Ziew Cthulhu" z Marufaktury (jej hasło to "najpierw kawa, potem apokalipsa" ;3)
linia 3
podusia z serii "Ziew Cthulhu" z Marufaktury (jej hasło to "najpierw kawa, potem apokalipsa" ;3)
linia 3
urocze smoczysko z
wystaw stałych
malowniczy podpis Andrzeja Pilipiuka (tak, Kaś też dała się złapać na polowaniu ze zdjęcia numer 4 ;p)
jeden z rysunków wystaw stałych
pamiątki prawdziwych graczy - Zombie Dice, Cthulhu Dice, Opowieści z Karczmy oraz ręcznie wykonana, skórzana plansza do młynka i hnefatafla z Uroczyska
malowniczy podpis Andrzeja Pilipiuka (tak, Kaś też dała się złapać na polowaniu ze zdjęcia numer 4 ;p)
jeden z rysunków wystaw stałych
pamiątki prawdziwych graczy - Zombie Dice, Cthulhu Dice, Opowieści z Karczmy oraz ręcznie wykonana, skórzana plansza do młynka i hnefatafla z Uroczyska
Powtórzę: zazdroszczę Wam, ale i cieszę się, że tak dobrze się bawiliście :) Chyba bym tam dostała oczopląsu i nie wiedziałabym gdzie iść, żeby zdążyć jak najwięcej zobaczyć, posłuchać, kupić etc. :)
OdpowiedzUsuńDołóż do tego jeszcze cosplayerów, którzy odciągają Twój wzrok i uwagę od tego, na czym w danym momencie chcesz się skupić. ;p Przy obecnej wielkości imprezy 3 dni to za mało, żeby wszystko porządnie ogarnąć. Targi musiałyby być całodobowe.
UsuńAle i tak bym chciała dostać tego oczopląsu i później żałować, że nie zdążyłam wszystkiego doświadczyć ;)
UsuńNiektórzy nawet zabrali aparaty fotograficzne, a i tak nie zrobili zbyt wielu zdjęć. Przy takich emocjach i ciągłych atrakcjach łatwo się zatracić i zapomnieć o fotkach ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie. A potem ostatniego dnia wszyscy biegają i robią sobie na ostatnią chwilę zdjęcia z cosplayerami i korytarz jest nieprzechodni. ;)
Usuńnajbardziej moją uwagę przykuły te ornamenty, no i bardzo miło mi się czytało Waszą relację :)
OdpowiedzUsuń