środa, 26 marca 2014

Podróże małe i duże #1 - Podsumowanie Pyrkonu 2014

Lubimy jeździć na Pyrkon. To świetna okazja, żeby stanąć twarzą w twarz z pisarzami, poszerzyć swoją wiedzę i po prostu spędzić miło czas w gronie ludzi równie zakręconych jak my sami (a często nawet bardziej). Dla nas festiwal ma dodatkową wartość sentymentalną – to tam się poznaliśmy. I nic to, że ludzi robi się coraz więcej i ciężko idzie poruszanie się w nieziemskim tłumie po terenie MTP – my na pewno pojedziemy tam jeszcze nie raz.

Jak to na konwentach bywa, w tym roku również nie do końca zrealizowaliśmy swoje plany związane z prelekcjami. Tym niemniej na kilka naprawdę niezłych udało nam się dotrzeć, a niektóre na długo utkwią w naszej pamięci. Nie zawiódł nas Krzysztof Piskorski, tym razem opowiadający o historii podboju kosmosu – dowiedzieliśmy się, co łączy kokainę i księżycową glebę, a także jakie stworzenia żywe pierwsze poleciały w kosmos. Dużo śmiechu czekało nas na prelekcji o jakże wymownym tytule „Przeleciałem córkę Szatana” – po opowieściach Dawida Kaina i Kazimierza Krycza Jr. (między innymi o nawiedzonej waginie czy przygodach Hitlera w Krainie Czarów) mamy nadzieję, że bizarro fiction jako gatunek przyjmie się w Polsce z całym bagażem dystansu do świata i humoru. A dla tych których już dziś tematyka kosmicznie dziwnych połączeń okraszonych horrorem jest czymś ciekawym – blog Niedobre Literki.

Ciekawą okazała się również prelekcja, której pierwotnie nie było w naszych planach – cieszymy się niezmiernie, że koniec końców Anna Głomb wygrała w naszym planie z Martyną Raduchowską, bo jej opowieści o baśniach okazały się strzałem w dziesiątkę. Nie zdążyliśmy co prawda poznać do końca schematów rządzących męskim dorastaniem, za to drogę kobiet przez studnie, wygnania i inne trudne sytuacje zanalizowaliśmy dogłębnie. Autorce naprawdę udało się nas oczarować i zachęcić do sięgnięcia po teksty, które znamy wszyscy, a przez wiele lat nie mieliśmy z nimi styczności. Poznaliśmy też kilka nowych tytułów!

Jak już wspominaliśmy, oprócz czasu spędzonego na prelekcjach, odstaliśmy też swoje w kolejkach po autografy. Bezpośredni kontakt z pisarzami to coś zupełnie innego niż choćby czytanie wywiadów. W kontakcie jedynie z podobizną nie możemy ocenić chociażby barwy głosu (która u wielu autorów jest naprawdę zaskakująca! :D). Poza tym naszym myśleniem stale rządzą stereotypy, klasyfikujące ludzi do określonych kategorii, tymczasem okazało się, że najsympatyczniejszymi spośród spotkanych na konwencie osób okazali się… autorzy grozy!

~*~

Niestety z fotorelacji wyszło niewiele, zapomnieliśmy aparatu, a żadne z nas nie ma niestety nawyku fotografowania wszystkiego co się da komórką. Przy następnej okazji obiecujemy poprawę, a tymczasem prezentujemy pocieszenie – zbiór migawek.


(od lewej)
linia 1
pierwsi klienci na stanowisku Wydawnictwa Sine Qua Non
kasiowe selfie w smoczym makijażu od Make Up Magic
zakładkowe zdobycze Sylwka - 19 sztuk różności plus 12 specjalnych zakładek Munchkina
"jak podkradać fanów", czyli Andrzej Pilipiuk kręcący się koło kolejki do Olgi Gromyko
linia 2
ornament z henny w ramach pamiątek nietrwałych
zdjęcia ze Stefanem Dardą w ramach akcji "pisarz grozy też człowiek"
podusia z serii "Ziew Cthulhu" z Marufaktury (jej hasło to "najpierw kawa, potem apokalipsa" ;3)
linia 3
urocze smoczysko z wystaw stałych
malowniczy podpis Andrzeja Pilipiuka (tak, Kaś też dała się złapać na polowaniu ze zdjęcia numer 4 ;p)
jeden z rysunków wystaw stałych
pamiątki prawdziwych graczy - Zombie Dice, Cthulhu Dice, Opowieści z Karczmy oraz ręcznie wykonana, skórzana plansza do młynka i hnefatafla z Uroczyska

6 komentarzy:

  1. Powtórzę: zazdroszczę Wam, ale i cieszę się, że tak dobrze się bawiliście :) Chyba bym tam dostała oczopląsu i nie wiedziałabym gdzie iść, żeby zdążyć jak najwięcej zobaczyć, posłuchać, kupić etc. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołóż do tego jeszcze cosplayerów, którzy odciągają Twój wzrok i uwagę od tego, na czym w danym momencie chcesz się skupić. ;p Przy obecnej wielkości imprezy 3 dni to za mało, żeby wszystko porządnie ogarnąć. Targi musiałyby być całodobowe.

      Usuń
    2. Ale i tak bym chciała dostać tego oczopląsu i później żałować, że nie zdążyłam wszystkiego doświadczyć ;)

      Usuń
  2. Niektórzy nawet zabrali aparaty fotograficzne, a i tak nie zrobili zbyt wielu zdjęć. Przy takich emocjach i ciągłych atrakcjach łatwo się zatracić i zapomnieć o fotkach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. A potem ostatniego dnia wszyscy biegają i robią sobie na ostatnią chwilę zdjęcia z cosplayerami i korytarz jest nieprzechodni. ;)

      Usuń
  3. najbardziej moją uwagę przykuły te ornamenty, no i bardzo miło mi się czytało Waszą relację :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.