Po lekturze „Poradnika pozytywnego myślenia” od razu
wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”.
Okazja nadarzyła się dużo szybciej niż myślałam, tym chętniej zabrałam się za
lekturę. Oczekiwania miałam duże i, prawdę mówiąc, nie jestem przekonana, czy
zostały one całkowicie i do końca spełnione.
Także tym razem Matthew Quick funduje nam historię opartą o
losy bohaterów mocno doświadczonych przez życie. Poznajemy tu dwóch chłopaków,
których los styka ze sobą nie do końca przypadkowo. Finley to mieszkaniec
Bellmont, wiodący względnie spokojne życie wraz z dziadkiem inwalidą, ojcem
oraz niezwykle bliską sobie dziewczyną. Ma zasady, priorytety, koszykarską
pasję, a za zasłoną małomówności skrywa rodzinny sekret, o którym ze wszystkich
sił chciałby zapomnieć. Jego sytuacja zmienia się, gdy trener prosi go o opiekę
nad Russem – wschodzącą gwiazdą koszykówki, człowiekiem który po tragicznej
śmierci rodziców dystansuje się do ludzi, twierdząc że jest kosmitą – Numerem
21 – zesłanym na Ziemię by badać emocje ludzi. Jak nietrudno się domyślić,
między chłopcami rozwija się więź, nić przyjaźni i wsparcia, tak ważnego dla
obydwu. Oczywiście więź ta jest specyficzna i naznaczona wieloma niezwykłymi
zachowaniami.
Zapewne chłopcom żyłoby się świetnie, gdyby przyszło im
mieszkać w innym miejscu. Bellmont jest jednak miastem rządzonym przez gangi,
które chcą mieć wpływy i nigdy nie wybaczają błędów. Dramatyczne wydarzenia
zmieniają na zawsze życie Finleya, jednak, co najważniejsze, zarówno dla niego,
jak i dla Russa, przychodzi czas zmierzenia się z własną przeszłością. Chłopcy
muszą stawić czoła temu, co przeżyli i przyjąć te doświadczenia, by móc
odnaleźć cel w życiu i podjąć decyzje dotyczące przyszłości.
Podobnie jak w przypadku „Poradnika…” zarówno język, jak i
sama historia nie są zbyt skomplikowane. Zdecydowanie mniej jest okazji do
śmiechu, postacie również są jakby mniej wyraziste. W moim przypadku historia
absolutnie nie „złapała” – dość ciężko brnęło mi się przez kolejne strony, nie
miałam też parcia na to, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Spodziewałam się
szczęśliwego zakończenia i tyle. Tak czy inaczej proza Matthew Quicka oraz to,
jak prowadzi losy swoich bohaterów, czyni jego książki mocno energetycznymi. Po
lekturze ma się ochotę po prostu rzucić wszystko i iść na dach patrzeć w
gwiazdy, mimo ujemnej temperatury na zewnątrz.
Muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńCzytając "Poradnik pozytywnego myślenia" popełniałam błąd i najpierw zobaczyłam film, co za skutkowało tym, że książka nie podobała mi się tak jak mogła się podobać, gdybym zrobiła na odwrót, jednak za "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" bym sięgnęła i z przyjemnością to uczynię.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie widziałam jeszcze filmu, choć mimo to Tiffany miała dla mnie twarz Jennifer Lawrence (znaczy chyba, że reklama twórców była skuteczna). Tak czy inaczej obie książki są mega pozytywne i zachwalam je każdemu. (:
UsuńGdybym nie była takim filmomaniakiem, który w okresie rozdawania Oscarów ogląda większość filmów nominowanych to nie byłoby problemu:p.Teraz każdemu mówię, że jeśli nie widział filmu, a chce przeczytać książkę niech nie lepiej najpierw przeczyta książkę, a potem dopiero obejrzy film.
UsuńJej, w sumie zazdroszczę, przynajmniej oglądasz filmy. ;) Ja rzadko po nie sięgam, a potem pluję sobie w brodę, że znów nie wiem, za co "ten ktoś" dostał Oscara...
UsuńWitajcie !
OdpowiedzUsuńJeżeli bierzecie udział w wyzwaniach to chciałabym Was zaprosić do udziału w moim autorskim - Czytam Opasłe Tomiska
szczegóły tutaj: http://recenzjeami.blogspot.com/2014/02/wyzwanie-czytam-opase-tomiska_4.html
tytuł trochę śmieszny, ale co tam! charakterystyczny jest, mam nadzieję że się przyjmie ;D
i Kaś! myślałam, że jesteś brunetką ;p (a propos zdjęć z prawej ;) )
I wybaczcie, że nie odniosłam się do powyższej recenzji, ale mam w najbliższych planach tę książkę i boję się zagłębiać w fabułę ;p lubię niespodzianki, niech mnie Quick zaskoczy!
UsuńA ja już widziałam wyzwanie i właśnie ogarniam wszystko, co by się zapisać. Mam "Annę Kareninę" na półce, to się nada. ;)
UsuńEj, brunetką? Ale czemu? ;o Wiele kolorów miałam już na głowie, ale tego jeszcze nie. ;)
Fajne wyzwanie, na pewno wezmę w nim udział! Nie powinno być dla mnie specjalnie trudne, chyba większość książek które czytam osiąga ten magiczny pułap ;D
UsuńA kolor włosów Kaś to rzecz zmienna, więc może niedługo będzie brunetką ;p
cieszę się bardzo, że wyzwanie się Wam spodobało!
Usuńa narodziło się całkiem spontanicznie, wczoraj przed snem oświeciła mnie myśl, żeby zrobić coś kreatywnego, więc dziś kombinowałam, mówię Wam co to była za burza myśli! aż zrobiłam ;D dumna jestem z siebie strasznie :] dobra, dosyć tego chwalipięctwa.
starałam się taki pułap stron wziąć pod uwagę, żeby był w miare osiągalny, także - Kaś, wierzę w Ciebie! no i w Ciebie Sylwek oczywiście też :)
odnośnie włosów to jakoś samo mi się przywidziało że jesteś ciemnowłosa, to chyba, przez ten wygląd bloga ;o
ale ja też miałam już różne kolory i wiśnie, i bronzy, i złote refleksy, nawet czarny był - chociaż opakowanie twierdziło będzie piękny brąz (tak, kłamią na tych pudełkach w żywe oczy a człowiek łyka jak pelikan) teraz się skłaniam raczej ku bronzie w delikatną czerwień, taką z pomarańczem, kojarzycie? no. to wyjaśniłam :]
dobra zmykam od Was bo aby spamuję ;p
Racja z tymi kłamstwami na opakowaniach, ja się już nie raz wpakowałam w "piękny, miodowy blond", który okazywał się rudy lub ciemnobrązowy... No nic. Tak czy owak czerni jeszcze nie miałam, największą ekstrawagancją była chyba marchewka. ;) A taki brąz jak piszesz też śliczny będzie (o ile wyjdzie taki, jak chcesz. ;p)
UsuńZazdroszczę samozaparcia - "chciałam wymyślić i wymyśliłam!" ;D
Miałam przyjemność czytać tę książkę. Podobała mi się :) Nadrobić jeszcze muszę "Poradnik pozytywnego myślenia" :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Ojj, "Poradnik.." polecam zdecydowanie! Jest chyba jeszcze bardziej optymistyczny niż "Niezbędnik..".
UsuńZastanawiałem się nad zakupem przy okazji wyprzedaży wydawnictwa Znak, ale w końcu nie wziąłem. I chyba dobrze zrobiłem, recenzja raczej umiarkowanie pozytywna ;- Chociaż z drugiej strony, dziesięć złotych to nie tak znów dużo... ;)
OdpowiedzUsuńPiotrek
No patrz, a ja kupiłam na samym początku promocji za nieco więcej i potem plułam sobie w brodę - nie dość, że na koniec staniała do 10 zł właśnie, to jeszcze okazała się średnia...
UsuńJesteś fenomenem. Dotąd tylko o "Poradniku" czytałam nie do końca pozytywne recenzje, cała reszta twórczości Quicka budziła zachwyt i sądziłam, że tak będzie i w Twoim przypadku. Trochę mnie zaskoczyłaś. :D
OdpowiedzUsuń