„Lektora” znałam jedynie jako film, choć i to stwierdzenie
jest mocno przesadzone. Mam płytę DVD, słyszałam, że jest to podobno wybitne
dzieło. O treści nie miałam jak dotąd zielonego pojęcia, podobnie o tym, że
jest adaptacją jakiejkolwiek książki. Zapewne dalej żyłabym w nieświadomości,
gdyby koleżanka w samym środku sesji (rychło w czas) nie zaopatrzyła mnie w
kilka niezbyt pokaźnych książek, w tym „Lektora” właśnie. Oczywiście od razu
zabrałam się do czytania i przyznaję, że nie żałuję tej decyzji ani trochę.
Długo rozważałam, jak ubrać w słowa opis treści książki i
postanowiłam nie wykraczać poza ramy narzucone przez teksty okładkowe. Historia
zaczyna się, gdy piętnastoletni Michael nawiązuje romans ze starszą o 20 lat
kobietą. Relacja między nimi jest niezwykle specyficzna nie tylko ze względu na
różnicę wieku, ale też niezwykłą wręcz schematyczność i powtarzalność każdego
dnia. Bohaterowie odnajdują spokój w stałości i rytualnych wręcz zachowaniach,
a jednym z nich jest czytanie książek na głos przez Michaela. Gdy romans kończy
się gwałtownie wraz z ucieczką Hanny, chłopak, którego świat rozpadł się na
kawałki, nie podejrzewa, że kilka lat później rozpozna dawną kochankę na sali
sądowej, wśród oskarżonych o zbrodnie byłych strażniczek obozu
koncentracyjnego.
Przyznam szczerze, że początki z tekstem Schlinka były
trudne. Mimo niewielkiej objętości (książka ma nieco ponad 150 stron), czytało
się go nie najlepiej. Byłam zła na wydawnictwo, że w opisie okładkowym
umieściło prawdziwą profesję Hanny, święcie przekonana, że jest to jedyna
zawarta w książce tajemnica. W każdym razie niemiłosiernie irytowało mnie
zachowanie bohaterki – zapomniałam chyba, że czytam utwór skąd inąd uznany za
wybitny i że zachowania bohaterów prawdopodobnie zostaną uzasadnione.
Porzuciłam więc resztki empatii i wyraźnie Hannę zniecierpiałam. Z czasem mój
sąd oczywiście uległ zmianie, ze złości przeszłam w zadumę, a wydarzenia, do
których na początku odnosiłam się z dystansem, w końcu pochłonęły mnie bez
reszty.
Niemal do samego końca zastanawiałam się, co jest tu
wątkiem, a co tłem. Historia z okresu II wojny światowej wdarła się do książki
tak nagle i skutecznie, że przyćmiła pierwszą, wolną od moralnych dywagacji,
część. Po skończeniu lektury wiem już, że dla mnie jest to historia tylko i
wyłącznie o Hannie i jej niezwykłym życiu. Mimo iż narratorem jest Michael, iż
to jego życie, codzienność i odczucia poddawane są wnikliwej analizie, mimo
silnego wątku historyczno-moralnego, najbardziej wyrazistą postacią była
właśnie strażniczka, skrywająca niezwykły sekret i mieszankę przedziwnych cech
charakteru.
W tej książce nic nie jest jednoznaczne, a interpretacji
treści jest zapewne tyle, ilu czytelników. Dla mnie lektura wiązała się z
niezwykłymi emocjami, mogłam też na nowo spojrzeć na historię, której uczę się
od lat. Taka refleksja pozwala dostrzec ludzi tam, gdzie jak dotąd widziało się
tylko litery składające się na obco brzmiące nazwiska. Poza tym zarówno język,
styl, jak i niezwykła psychologiczna wnikliwość autora, pozwalają zaliczać tę
książkę do literatury naprawdę wysokich lotów. Mam nadzieję, że film jest
zrobiony równie dobrze, bo zabrałam go do domu na ferie – czuję, że muszę
jeszcze lepiej poznać tę historię i liczę, że się nie zawiodę.
przypuszczam, że jestem jedną z nielicznych już osób, które nie dość, że nie czytały książki, to jeszcze z filmem było im nie po drodze. na ogół najpierw wybieram literaturę a dopiero potem kino, ale w tym wypadku do samej książki kompletnie mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńDla mnie to był zupełny przypadek, że w ogóle na książkę trafiłam. Z resztą też zwykle wybieram w pierwszej kolejności tekst, a dopiero potem adaptację filmową. Tak czy inaczej przyznaję, że tematyka i podejście w "Lektorze" są specyficzne i gdybym nie dostała książki "pod nos" pewnie sama bym się nie zainteresowała. Ale teraz nie żałuję.
UsuńSama nie wiem, co myśleć o książce. Filmu nie oglądałam, jakos mnie nie pociągał. Po za tym wiedziałam, że jest książka, a i tej jeszcze nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńCóż, może kiedyś jakoś wpadnie Ci w ręce i będziesz mogła na własnej skórze się przekonać co i jak - oczywiście jeśli będziesz chciała. (:
UsuńWidziałam film i mi sie podobał ;> Z pewnością przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;d
O, w takim razie mam nadzieję, że i mnie się spodoba. Już niebawem pewnie się przekonam. ;)
UsuńKiedyś oglądałam film, podobał mi się. Może kiedyś książka wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę zarówno na "Lektora" w wersji papierowej, jak i filmowej. :)
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam i do dzisiaj pamiętam. Wstrząsający. Nawet jej współczułam..
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że jest i książka, ale aby 150 na taką historię? Dziwne, doprawdy dziwne. A może koleżanka trochę wydarła przed pożyczeniem? ;p
Absolutnie nie, po prostu wszystko jest dopracowane co do strony. Jasne, inaczej składają się obrazy w filmie, a inaczej w książce, ale wydaje mi się, że niczego nie brakuje. Twoja opinia o filmie pozwala mi mieć nadzieję, że nie będzie aż tak źle
Usuń(z założenia nie cierpię wszelkich adaptacji..).
Najpierw miałam w planach film, a później dowiedziałam się, że jest książka, więc odłożyłam oglądanie. Minęło już sporo czasu od momentu, w którym stwierdziłam, że muszę zapoznać się z tą historią i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Bardzo chciałabym napisać, że wkrótce przeczytam, ale zapewne się tak nie stanie. Mam nadzieję, że jednak w tym roku coś się ruszy jeśli chodzi o "Lektora".
OdpowiedzUsuńO filmie słyszałam, ale obejrzeć okazji nie miałam. Jednak jeśli będę chciała się zapoznać z tą historią, to z pewnością zacznę od książki :)
OdpowiedzUsuńFilm obejrzałam, po przeczytaniu książki i jakby nie był już taki wstrząsający, jednak, co człowiek ma w książce i sobie wyobrazi, to żaden ekran odtworzyć w stanie nie będzie. Niemniej był t dość dobry film, a książka rzeczywiście wspaniała i tragiczna.
OdpowiedzUsuń