wtorek, 24 listopada 2015

Pierce Brown – „Red Rising. Złoty Syn”


Jakiś czas temu miałam przyjemność czytać (i recenzować) pierwszy tom pewnej obiecującej trylogii. Wtedy byłam pod wrażeniem, jednak z czasem emocje opadły, a ja straciłam nadzieję, że doczekamy się kontynuacji. Jej obecność w zapowiedziach wydawniczych mocno mnie zaskoczyła, ale też ucieszyła – zapragnęłam poznać ją jak najszybciej, a w głowie od razu zaczęły mi się układać nadzieje i wymagania. Czy zostały spełnione? I tak, i nie.

To, co dzieje się na początku książki, rzuca czytelnika na głęboką wodę – sytuacja w otoczeniu bohatera zmienia się dynamicznie i bardzo silnie, w dodatku na jego niekorzyść. Atmosfera staje się napięta, ciężka, a niebezpieczeństwa nadciągają z różnych stron, także tych niespodziewanych. Szok jest tym większy, że z ćwiczeń w Akademii szybko przeskakujemy do wojny rodów, a stąd już tylko krok do globalnej katastrofy… To właśnie konflikt jest istotą tego tomu, a czytelnik obserwuje jego stopniową eskalację. Jesteśmy światkami planowania akcji, analiz taktycznych oraz podejmowania decyzji, a także działań z nimi związanych.

Oprócz otoczenia zmienia się również sam bohater – Darrow przywyka powoli do swojej złotej skóry i zaczyna godzić w sobie interesy z dawnego i nowego świata. Podoba mi się, że nie jest wykreowany jako tępa istota na usługach idei; wręcz przeciwnie – posiada własny umysł, dzięki któremu na bieżąco analizuje sytuację, uczy się na błędach, a jego pomysły i przekonania ulegają zmianie. Choć pewne sentymenty są obecne w jego duszy, przez większą część książki pozostają w ukryciu – mniej jest tu przemyśleń, a początkowy wątek chwilami schodzi na dalszy plan. Wspaniały jest pomysł autora na ukazanie tej płaszczyzny. Darrow, który wyrósł wśród konkretnej klasy społecznej ma szansę zobaczyć nie tylko, jak to jest być kimś innym, ale też przyjrzeć się funkcjonowaniu całego systemu; w oparciu o tę wiedzę buduje swoją tożsamość i światopogląd.

Skoro o systemie mowa – wreszcie rozbudowana i uszczegółowiona zostaje opowieść dotycząca historii i systematyki świata przedstawionego. Podzielone społeczeństwo przestaje być czarno-białe, a na scenie stopniowo pojawiają się wyraziste postaci nadające obrazowi kolorytu. Dowiadujemy się też więcej o przeszłości Ziemi i innych planet, choć obraz nie jest jeszcze aż tak dokładny, jak byśmy chcieli (a przynajmniej mój głód wiedzy w tym zakresie nie został zaspokojony).

Nie jest jednak tak, że podobało mi się absolutnie wszystko. Jeśli mam być szczera, podczas lektury miałam wiele chwil wahania i momentów, gdy odkładałam książkę na bok, bo lekko mnie nużyła. Powiedziałabym, że to książka dość chłopięca w formie i układzie fabularnym – mamy tu nie tylko męską perspektywę narracyjną (i myślową), ale też akcję, która w znacznej mierze opiera się na działaniach dywersyjnych, taktycznych i bojowych w stale rozwijającym się konflikcie. Nieustannie jesteśmy świadkami albo planowania manewrów, albo ich przeprowadzania, a tempo co i rusz rośnie lub maleje. Obserwujemy też polityczne gierki i samego Darrowa, który stopniowo odnajduje się w tym brutalnym świecie. Opowieści nie brakuje głębi – to ja czasem nudziłam się przy okazji kolejnej burzy mózgów wśród dowódców i gubiłam się, gdy ilość powiązań rosła.

Jednak nawet ta „chłopięcość” książki ma pewne zalety. Dzięki męskiej perspektywie i takim też układzie wydarzeń wątek miłosny ujęty jest w sposób, który nie tylko da się czytać, ale też jest całkiem przyjemny w odbiorze. Mimo że w którymś momencie myśli Darrowa zaprzątają dwie (a nawet trzy, jeśli liczyć jego zmarłą żonę!) niewiasty, próżno tu szukać analiz uczuć, czy też niekończących się rozważań. Autor poświęca tej sferze tak mało miejsca, jak tylko się da, a w obliczu współczesnych dystopii jest to naprawdę miła odmiana. Dodatkową zaletą cyklu jest to, że rozgrywa się on wśród ludzi dorosłych, w zupełnie innym świecie niż ten znany z young adult – tutaj inne są wartości, a walka o zmianę świata zyskuje zupełnie nowego, dojrzalszego znaczenia.

Choć lekturę kończyłam z poczuciem pewnego niedosytu, recenzja wyszła mi całkiem pochlebna. W gruncie rzeczy Złoty Syn to książka dobra, a nawet bardzo dobra; dopracowana, przemyślana, spójna. Specyficzna konstrukcja może lekko nużyć, ale nie musi – wiem, że jest bardzo wiele osób, którym się podoba. Ja sama jestem bardzo zainteresowana tym, jak potoczą się dalsze losy bohaterów po tak dramatycznym zakończeniu części drugiej. Liczę, że otrzymam emocjonujący i trzymający w napięciu finał i jestem przekonana, że jeszcze bardzo wiele zostało do powiedzenia.






Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie Drageus Publishing House.


Złota Krew  |  Złoty Syn  |  Morning Star

9 komentarzy:

  1. Tak się właśnie zastanawiałam czy warto zmierzyć się z serią i myślę, że dam jej szansę :)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie przeczytałam tylko pierwszą część i jestem zachwycona. Już nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest naprawdę zabawne, bo w ostatnich miesiącach nie było słychu ani widu na blogach o tej serii, a tu nagle taki bum! I to właśnie w momencie, gdy zaczęłam czytać z ciekawości pierwszy tom XD Jestem w połowie i muszę przyznać, że podoba mi się, szczególnie pomysł na historię i główny bohater. Za niedługo mam nadzieję, że przeczytam drugi tomik i będę miała po nim dobre wrażenia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, faktycznie, ostatnio sporo się o Red Risingu mówi na blogach, ale to bardzo dobrze! Poprzednim razem, kiedy miałam okazję czytać pierwszy tom, nikt nie wiedział, co to za książka, a mnie było strasznie żal, bo jest zdecydowanie lepsza od połowy dystopii, które tak namiętnie czytamy...

      Usuń
  4. Już od dłuższego czasu ksiażka cieszy się dużym zainteresowaniem także i moim. Akurat biorę udział w konkursie i mam nadzieję, ze uda mi se ją zdobyć.
    http://kruczegniazdo94.blogspot.com
    Zapraszam na nowy post.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio sporo się słyszy o tych książkach, będę musiała się nad nimi zastanowić :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.