O ile w pierwszym tomie można było mieć wrażenie, że Endgame jest makabryczną zabawą dwanaściorga młodych ludzi, o tyle w części drugiej Gra zaczyna zbierać dużo szersze żniwo. Jej skutków nie można już ukrywać przed społeczeństwem, a do opinii publicznej zaczynają przeciekać informacje nie tylko o towarzyszących sytuacji katastrofach, ale też o samych Graczach. Przywódcy państw i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo obywateli nie pozostają bierni i rozpoczynają działania, przez które w hermetyczny dotąd świat wdziera się odrobina zwyczajności. Opowieść nie jest już tak fantastyczna i wyrwana z realnego kontekstu – jej fabuła staje się bliska czytelnikowi, a przez to bardziej autentyczna i nieco przerażająca.
Tym, co niesamowicie spodobało mi się w drugiej części, jest uwypuklenie indywidualnych cech nie tylko samych Graczy, ale i rodów, z których się wywodzą. Tym razem ich orężem jest nie tylko dobre przeszkolenie i szereg umiejętności związanych z przetrwaniem, ale i pradawna wiedza, okazuje się bowiem, że niektóre grupy posiadają pewną przewagę nad innymi. Członkowie poszczególnych klanów służą swoim Graczom wsparciem, pomocą i wiedzą, a ich rola w wydarzeniach jest dużo bardziej znacząca niż na początku pierwszej części; również w tym aspekcie Endgame staje się grą zbiorową, angażującą większą liczbę osób.
Jednak nie wszystko było w Kluczu niebios piękne i cudowne. Fabuła, choć dopracowana i dobrze wymyślona, nie wywołała we mnie jakichś większych emocji. Więcej było tu podróżowania po różnych zakątkach świata i patrzenia na teoretyczne aspekty Gry niż rzeczywistej interakcji między postaciami. Poza tym od samego początku książki najwięcej uwagi poświęcano pewnemu konkretnemu duetowi, przez co osobiście miałam wrażenie, że ich sukcesy są po prostu pewne. Do samego końca liczyłam na jakiś większy zwrot akcji z udziałem Graczy, ale niestety mocno się w tym zakresie zawiodłam – właściwie wszystko potoczyło się dość gładko, nawet jeśli niektóre elementy powinny być trudniejsze czy bardziej wymagające.
Drugi tom cyklu Endgame to także kolejna porcja wskazówek dla tych, którzy biorą udział w multimedialnym projekcie, w którym stawką jest 3 000 000 $ Jeśli mam być szczera, tym razem całkowicie przestałam zauważać wstawki w postaci grafik, dziwnych napisów czy specjalnego łamania tekstu – chyba jestem absolutnie odporna na tę zabawę. Życzę jednak powodzenia tym, którzy biorą w niej udział, zwłaszcza jeśli zajmuje się tym ktoś z naszego kraju.
Porównując Klucz niebios z Wezwaniem jestem lekko zawiedziona zastosowanymi rozwiązaniami fabularnymi, ale nie narzekam – wciąż czytało się wspaniale, historia wciągała, a i samym pomysłem jestem zainteresowana. Ciekawi mnie, do jakiego finału dążą twórcy powieści i jak będzie wyglądał ostateczny zamysł, dlatego z wielką chęcią sięgnę po kolejny tom. Mam jednak nadzieję, że autorzy nie zafundują nam sztampy i że międzynarodowy projekt okaże się czymś więcej niż tylko dodatkiem do książki wpisującej się w oklepaną konwencję.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Sine Qua Non.
Wezwanie | Klucz niebios | ???
Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu, a jeśli zacznę poznawać serię, to najpierw od niego.
OdpowiedzUsuńJest w tym sens. :)
UsuńChętnie zdobędę pierwszy tom, ale będę miała na uwadze, żeby podejść sceptycznie do kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Eh... ale mimo wszystko jestem nastawiona na całą serię :)
OdpowiedzUsuńCiągle nie jestem przekonana do całej serii...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom był pełen wad, ale mimo to spodobał mi się. Jego lektura dostarczyła mi przede wszystkim rozrywki, jednak nie jestem pewna, czy chcę sięgnąć po drugą część. Zakończenie "Wezwania" nie spodobało mi się, spodziewam się wokół czego będzie obracać się fabuła "Klucza niebios" i w gruncie rzeczy nie mam teraz czasu na czytanie książki, która ma ponad 500 stron.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, już przy zakończeniu "Wezwania" można się było spodziewać, jak potoczy się fabuła drugiego tomu - w tym względzie niewiele jest niespodzianek... Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że "Klucz niebios" mimo objętości czyta się równie szybko jak pierwszą część, więc te 500 stron nie jest aż takie straszne.
UsuńPrzede mną jeszcze pierwsza część tej serii, po którą bardzo chcę sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńA ja nawet po pierwszy tom jeszcze nie sięgnęłam... Muszę koniecznie to zmienić!
OdpowiedzUsuńKusi mnie ten cykl i to bardzo
OdpowiedzUsuńWiele osób zachwyca się tą serię i chyba w końcu ulegnę i również ją przeczytam. Jestem ciekawa czy mi przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńWłasnie dzisiaj do mnie dotarła i zabieram się za jej czytanie!
OdpowiedzUsuń