Delirium to opowieść o świecie, w którym miłość (a wraz z nią wszystkie towarzyszące jej namiętności) uznano za chorobę. Amor deliria nervosa to jednostka podstępna i niebezpieczna, która niszczy nie tylko relacje człowieka z innymi, ale też szarga mu nerwy na tyle, że może doprowadzić do obłędu lub śmierci. Aby zapobiec jej skutkom, obywatele amerykańscy poddawani są specjalnemu zabiegowi, który sprawia, że nie są w stanie się zakochać; problem polega na tym, że niesie on za sobą duże ryzyko i dlatego można go wykonywać jedynie na tych, którzy ukończyli 18 lat. Jedną z osób oczekujących na zmianę jest Lena, główna bohaterka powieści – dziewczyna kończy magiczny wiek za kilka miesięcy. Dotąd była przykładną, wycofaną obywatelką, która wręcz marzy o zabiegu. Jednak wystarczy kilka nieprzewidywanych zdarzeń, aby coś się zmieniło…
Na samym początku lektury nie zwracałam szczególnej uwagi na postaci, miałam bowiem to cudowne uczucie przebywania w nowym, nieznanym dotąd świecie. O Delirium słyszałam już dużo i bardzo chciałam wreszcie poznać ten pomysł, bo idea uznania za chorobę miłości naprawdę mnie zafascynowała. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że idea Oliver była podobna jak w Dawcy – za zło i niebezpieczeństwo uznano nie tyle samą miłość, co wszystkie silne namiętności; w tym świecie nie można głośno się śmiać, słuchać muzyki, śpiewać czy okazywać innym zaangażowania. Sama konstrukcja sprowadza się do klasycznej i kompletnej dystopii – mamy tu szeroko zakrojony pomysł na funkcjonowanie państwa z uwzględnieniem systemu inwigilacji i terroru, któremu poddawani są obywatele. Państwo dokonuje selekcji, trzyma ludzi w szachu i organizuje im życie poprzez chociażby przydział partnerów.
Trzeba jednak pamiętać, że pierwsze wrażenie szybko mija, do świata się przyzwyczajamy i w końcu zostajemy sam na sam z fabułą i bohaterami. Jak prezentuje się opowieść pod tym względem? Muszę przyznać, że zaskakująco dobrze. Akcja wszystkich trzech tomów jest skupiona na innych aspektach (wprowadzenie-przygotowanie-walka), jednak w każdym z nich jest wartka i na swój sposób atrakcyjna dla czytelnika. Język jest przyjemny, jak to w młodzieżówkach, ale naprawdę dobrze ujęty – brak tu zgrzytów czy jakiegoś totalnego uproszczenia. Główną bohaterkę naprawdę można polubić, a podczas lektury z przyjemnością patrzy się na zmiany w jej zachowaniu, przemyślenia i stosunek do świata. Dzięki zmiennej narracji mamy okazję poznać też inne postaci, a ich opowieści są równie ciekawe. Poszczególni bohaterowie różnią się od siebie historią, pochodzeniem społecznym, poglądami, a ponadto potrafią się naprawdę ciekawie zmienić w toku opowieści.
Skoro głównym tematem książki jest miłość, można się było spodziewać, że to ona będzie tutaj na pierwszym planie. Warto jednak wspomnieć, że nie tylko w tym przypadku jej obecność jest w pełni uzasadniona – deliria czy nie, młodzi ludzie się zakochują, więc w opowieściach o nich namiętności pojawiać się muszą – ale też spokój, z jakim autorka podeszła do tego aspektu, dał naprawdę wspaniały efekt. Wątki miłosne są dość prawdziwe i daleko im do niekończących się rozważań dziecka, a ich odbiór naprawdę nie jest rażący. Może momentami pewne zdarzenia biegną nienaturalnie szybko, ale da się to zrzucić na karb społecznych zahamowani, jakie są udziałem bohaterów – to w jakiś sposób zrozumiałe, że gdy już dorwą się do nieznanego i zakazanego uczucia, chcą się w nim zatracić bez pamięci.
Gdybym miała ocenić, czy warto sięgnąć po zbiorcze wydanie trylogii, powiedziałabym, że tak. Na pewno jest to bardziej opłacalne finansowo, a raczej nie będziecie tak bardzo zawiedzeni, aby żałować wydanych pieniędzy. Jedyne, przed czym mogę Was ostrzec, to własny sposób myślenia – ja nie lubię mieć kilku pozaczynanych książek, więc zmusiłam się, żeby całość przeczytać na raz z małymi przerwami, i przez to pod koniec nie czerpałam już tak dużej przyjemności z lektury. Radziłabym jednak podawkować sobie doznania i rozłożyć czytanie na dłuższy czas. Wracając do książki – świat, który tak mnie kusił, okazał się naprawdę dobrze skonstruowany, a pomysł spełnił moje oczekiwania. Trylogia może wbija się w dystopijną sztampę (podczas lektury widać wyraźnie pewne schematy), jednak na tle innych powieści z gatunku wypada naprawdę nieźle. Bardzo chciałam po ten cykl sięgnąć i nie żałuję żadnej chwili z nim spędzonej.
Za możliwość poznania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte.
Trylogię mam w częściach, ale bardzo miło wspominam tę literacką przygodę
OdpowiedzUsuńOwą trylogię mam w planach od daaaawna... Jestem zła na siebie, że jeszcze jej nie przeczytałam. Mam nadzieję, że to kwestia czasu!
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. :)
UsuńW drugim i trzecim tomie było parę elementów, które trochę mi zgrzytały, ale ogólnie bardzo miło wspominam trylogię. I nawet nie mamy teraz o czym dyskutować, te zgodność co do książki chyba można zaliczyć na poczet jakiegoś cudu ;)
OdpowiedzUsuńHaha, w końcu się udało. :D
UsuńMam tę trylogię w planach, jednak raczej sięgnę po każdą część osobno ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i nie zrobiła na mnie większego wrażenia, dlatego nie czytałam kolejnych części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Pewnie, w takim wypadku nie ma co się męczyć, tym bardziej, że jeśli pierwsza Ci się nie podobała, to w kolejnych zapewne więcej będzie Ci przeszkadzało. ;>
UsuńZ przyjemnością kiedyś przeczytam. Z jakiegoś powodu całkiem lubię te dystopijne klimaty.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś poznam.
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała ją przeczytać, mam nadzieję, że będę miała okazję. :)
OdpowiedzUsuń