Zawsze z otwartymi ramionami przyjmuję do siebie książki
trudne, szczere i prawdziwe. Choć, jak każdy konsument, nierzadko sięgam po to,
co lekkie, łatwe i przyjemne, nie żyję samą rozrywką i doceniam wartość płynącą
z prozy z tzw. drugim dnem. W przypadku książki Michelle Corasanti nie
spodziewałam się aż tak wyraźnego przesłania, jednak w ostatecznym rozrachunku
jestem z lektury bardzo zadowolona.
Nie pozwól, żeby zawładnęło Tobą poczucie winy, bo to jest
choroba, jak rak, która będzie Cię zżerać po kawałku, aż nic nie
pozostanie.[s.63]
Dwunastoletni Ahmad stopniowo traci wszystko – siostrę, dom,
ukochanego ojca. Konflikt, którego nie rozumie, stawia go w pozycji głowy
rodziny, jedynego żywiciela. Na barki chłopca spada ciężar nie do udźwignięcia
– ale czy na pewno? Drobnymi kroczkami ciężkiej pracy i determinacji, mimo
cierpień, Ahmad dostosowuje się do warunków i daje z siebie wszystko.
Odpowiednie priorytety i odważne decyzje pozwalają mu żyć i wyprowadzać na
prostą rodzinę, dotąd ogarniętą rozpaczą. Mimo cierpień, odnajduje on własną
drogę i nie opuszcza jej nawet w trudnych chwilach. Ahmad nie pielęgnuje urazy,
stara się mieć otwarty umysł i nie zadręcza się tym, co się wydarzyło –
prawdopodobnie te właśnie cechy, do spółki z niezwykłym talentem matematycznym,
są odpowiedzialne za jego sukces.
Tekst już od pierwszej strony daje czytelnikowi w kość.
Autorka nie bawi się w ozdobniki, nie szafuje niezwykłym stylem i okrągłymi,
dyplomatycznymi zdaniami. Tutaj wszystko jest ukazane takie, jakim jest
naprawdę – okrucieństwa wojny są wyraźne, głód jest głodem, śmierć śmiercią, a
sposób opisu sprawia, że niemal słyszymy huk wystrzałów i płacz kobiet. Podczas
lektury czytelnik niejednokrotnie czuje ucisk w piersi i jest to zdecydowanie
mocna strona książki. Bohaterowie są niezwykle doświadczeni przez los, ale
przez to bardzo prawdziwi. Autorce udało się w tym względzie to, z czym wielu
pisarzy nie daje sobie rady mimo doświadczenia – prawdopodobieństwo życiowe. Poza
tym tekst jest napisany po prostu dobrze, a styl pozwala czytelnikowi czerpać
przyjemność z tej trudnej lektury.
Kolejnym atutem książki jest szeroko rozbudowane tło
społeczno-politycznie. Historia Ahmada żywo przeplata się z historycznymi
wydarzeniami, a autorka nie pozostaje obojętna na ich konsekwencje. Dla
europejskiego czytelnika, przywykłego do wizerunku Żydów jako ofiar holocaustu,
zetknięcie z Drzewem migdałowym może być czymś nowym – ich postawa wobec
Palestyńczyków jest żywym dowodem na to, jak łatwo z ofiary można stać się
agresorem. Michelle Corasanti nie boi się podjąć tego tematu i mimo że z
pochodzenia jest Żydówką, rozlicza własny naród sprawiedliwie, nie broniąc go z
wrogich postaw i rażących nadużyć. Nie znaczy to jednak, że świat przedstawiony
w jej książce jest czarno-biały, wręcz przeciwnie – mamy tu wszelkie odcienie
szarości. Zarówno bohaterowie, jak i całe narody pokazane są niejednolicie, a
ich działania noszą w równym stopniu znamiona dobra i zła. Autorka nie ocenia
swoich bohaterów, co dodatkowo ich uautentycznia.
Fakt, historia Ahmada jest opowieścią fikcyjną i widać to
niemal na każdej stronie – osiągnięcia, jakich dokonał, nie są dostępne dla
przeciętnego mieszkańca Europy czy Ameryki, a co dopiero ogarniętej wojną
Palestyny. Opowieść nie ma jednak na celu zbudowania wzorca robienia kariery, a
jedynie ukazanie jak siła i determinacja mogą zmienić nasze życie. Chłopiec,
który stracił wszystko, odbudowuje świat nie tylko własny, ale i całej rodziny.
Tekst pokazuje również wartość, jaką niesie ze sobą doświadczenie. W opisanym
społeczeństwie młodzi garściami czerpią z tego, co przeżyli starsi, a wzajemny
szacunek, kultura i bliskość w rodzinie stanowią o sile narodu i pojedynczych
jego przedstawicieli.
Być może słyszeliście już, że Drzewo migdałowe to
wyjątkowa opowieść. Jeśli nie – ja Wam o tym mówię. Od pierwszej strony
czytelnik wpada w wir emocji, które towarzyszą mu do samego końca, nawet jeśli
pozornie akcja biegnie ku lepszemu. Autorka postawiła sobie za cel stworzyć
powieść szczerą i dopięła swego. To nie jest łatwy tekst, ale myślę, że ludzie
powinni poznać go lepiej – kolejny raz mamy przed sobą pisemne świadectwo tego,
że wojen nie da się wygrać, gdy stawką na polu bitwy jest ludzkie życie.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.
Mam wielką ochotę na tę książkę, może w lipcu znajdę na nią fundusze :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. :)
UsuńHmm..ciekawa pozycja. Przeczytam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Wydaje się ciekawa. Konkretna książka, którą warto wziąć pod uwagę;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwłaśnie na nią czekam i każda opinią jaką spotykam, potęguję mój apetyt. oj spore mam wobec niej oczekiwania, oby się nie zawiodła.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja. Nabrałam dużej ochoty na nią po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być bardzo interesująca, a recenzja świetna. Na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńAż sobie tytuł zapisałam :) dobra recenzja :)
OdpowiedzUsuń