"Nigdy nie wierz
kłamcy" - to właśnie takimi słowami rozpoczyna się wstęp otwierający nową
książkę Jakuba Ćwieka. I, jak sam autor wskazuje, faktycznie można odnieść
wrażenie, że te słowa dotyczą właśnie jego - nie raz twierdził, że nie napisze
kontynuacji cyklu o Lokim będącym cynglem na usługach aniołów. W pewien sposób
słowa dotrzymał - Kłamca 2,5. Machinomachia to nie kolejny tom opowiadający
dalszą historię, a jedynie luźny zbiór trzech opowiadań, umiejscowiony w
okolicach drugiej części przygód Lokiego.
Pierwsza historia opowiada o indiańskim bóstwie, Kojocie,
chcącym pomóc swojemu ludowi w odzyskaniu przynajmniej części z dawnej
chwały.Opracowany przez niego spisek zostaje jednak odkryty przez działającego
na zlecenie aniołów Lokiego. Druga historia ma nieco inny wydźwięk - Kłamca
dość nieoczekiwanie zostaje swatem dla anioła stróża, który zakochał się w
swojej niedawnej podopiecznej. Głównym elementem zbioru jest jednak tytułowa
Machinomachia, zajmująca połowę objętości książki. To dość zabawna historia,
bogata w liczne nawiązania popkulturowe, której główna oś fabularna kręci się
wokół greckich bogów i ich nietypowych rozwiązań technologicznych, przy pomocy
których chcą przeciwstawić się anielskim zastępom. Nie trzeba chyba dodawać, że
Loki będzie miał niemały udział w tłumieniu "rebelii"...
Muszę przyznać, że poznanie nowych przygód Kłamcy przyniosło
mi sporo frajdy. Opowiadania są zabawne, bogate w aluzje, potrafią też nieraz
zaskoczyć czytelnika. Ale niestety, czegoś mi w nich brakowało. Pierwsze dwa
teksty wydają się być w oderwaniu od wszystkich innych historii o Lokim, a
jedynie między nimi istnieje pewne subtelne (i zarazem specyficzne) połączenie.
Natomiast wobec Machinomachii mam nieco inny zarzut - rozmach opowiedzianej
historii jest ogromny, ma ona wręcz globalne skutki. A ponieważ akcja dzieje
się między drugim, a trzecim tomem serii, dziwnym może się teraz wydawać brak
jakichkolwiek odniesień do Machinomachii w historiach, które wydarzyły się w
dwóch ostatnich częściach cyklu. Wiem, czepiam się, ale po prostu coś takiego
rzuca mi się w oczy.
Co ciekawe, Kłamca 2,5 nie jest produktem samodzielnym.
Książka dostępna jest w sprzedaży tylko i wyłącznie w zestawie z grą karcianą
opartą na serii książek Jakuba Ćwieka, Kłamcianką. Niektórym może się to wydać
nieco nietypowym zagraniem, w końcu nie każdy czytelnik musi być entuzjastą
nowoczesnych gier towarzyskich. Mimo to takie łączone wydanie jest w pełni
usprawiedliwione - zbiór opowiadań jest niejako dodatkiem do gry karcianej,
gdyby nie ona nowe historie nie ujrzałyby światła dziennego. Na szczęście mimo
bycia bonusem do innego produktu Kłamca 2,5 jest całkowicie profesjonalnie
wydany, a nie potraktowany po macoszemu. Ba! Nawet ogólna szata graficzna
dopasowana jest do poprzednich książek o kłamcy pomimo faktu, że nowy zbiór
jest publikacją innego niż dotychczas wydawcy. Jedyny minus to kwestia
instrukcji do gry - została ona umieszczona na ostatnich stronach książki,
przez co chcą gdzieś zabrać ze sobą Kłamciankę musimy także wziąć zbiór
opowiadań. Niby na odwrocie pudełka jest skrócona wersja zasad, nie zawiera ona
jednak wszystkich informacji przydatnych w rozgrywce.
Jeżeli jesteś fanem Lokiego i z chęcią poświęcisz chwilę na
poznanie nowych przygód anielskiego cyngla - sięgnij po Kłamcę 2,5. Jeżeli nie
jesteś fanem, ale po prostu podobały Ci się poprzednie tomy cyklu - też
sięgnij. Jeżeli jednak nie znasz jeszcze wykreowanego przez Jakuba Ćwieka
wizerunku boga kłamstw, nie zaczynaj od tej książki - lepiej zapoznaj się z
wcześniejszymi historiami, a potem, jeśli Ci się one spodobają (a tak zapewne
będzie!), sięgnij po tę publikację. Nie są to może najlepsze przygody Kłamcy,
ale zdecydowanie są one warte uwagi i czasu poświęconego na ich przeczytanie.
Nie przepadam za fantastyka, ale muszę przyznać, że świetnie przedstawiłaś tę pozycję :) Na pewno fanom autora się spodoba.
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią pograłbym w Kłamciankę ;D
OdpowiedzUsuńTo zapraszamy na partyjkę do Gdańska! ;D
UsuńOd dłuższego czasu chcę się zabrać za tę serię. problem polega na tym, że ludziom bardzo nie spodobało się zakończenie. Także nie zaczęłam, żeby nie być wkurzonym czytaczem :D
OdpowiedzUsuńMnie nie tyle nie podobało się zakończenie serii (bo patrząc z perspektywy czasu dostrzegam w nim sens i wiem, że było to jedno z lepszych zakończeń, jakie można było napisać), a sposób, w jaki zostało ono napisane, historia spokojnie zmieściłaby się w jednym tomie, a nie w dwóch, a na dodatek ciągłe nawiązania do popkultury, choć z początku zabawne i przyjemne, swoim natłokiem zaczęły mnie po prostu wkurzać. ;/
UsuńO Ćwieku słyszałam tak wiele, że już nie mogę się doczekać, kiedy w koncu trafi do mnie jakaś jego książka, bo na pewno dołączę do grona jego fanów :3
OdpowiedzUsuń