Minął rok od czasu, gdy po udanej kampanii senator Ryman
został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ekipa Przeglądu Końca Świata, choć
odniosła liczne rany oraz straty personalne, wciąż prowadzi bloga i przekazuje
ludziom prawdę, daleko im jednak do statystyk, jakie osiągali jeszcze kilka
miesięcy wcześniej. Powolne odbudowywanie dawnej renomy oraz stabilizacja
psychiczna blogerów zostaje jednak przerwana - do mieszkania należącego do PKŚ
przybywa naukowiec, który teoretycznie umarł kilka dni wcześniej. Co więcej,
wszystko wskazuje na to, że spisek odkryty przez rodzeństwo Masonów podczas
uczestniczenia w kampanii Rymana sięga o wiele dalej, niż mogłoby się
wydawać...
Mira Grant postawiła przed samą sobą wysoką poprzeczkę:
"Feed" był powieścią z najwyższej półki, istniało zatem spore ryzyko,
że drugi tom trylogii nie dorówna swojemu poprzednikowi. Na szczęście się tak
nie stało - "Deadline" nie jest może jakoś szczególnie lepszy
niż pierwsza część, bez problemu jednak przeskoczył nad ustawioną przez
"Feed" poprzeczką. Sposób, w jaki udało się to autorce osiągnąć, jest
niespodziewanie prosty: dać czytelnikowi podobną mieszankę, co wcześniej, ale w
jeszcze większym stężeniu. Otrzymuje więc ponownie thriller polityczny, jednak
spisek jest tu o wiele bardziej rozbudowany. Ponownie mamy do czynienia z
motywem science-fiction, który również został poszerzony - zwłaszcza w
kwestiach medycznych, które stają się istotnym elementem fabuły. Więcej jest
również emocji: autorka zręcznie wywołuje u czytelnika całą gamę odczuć,
wzbudza sympatię do jednych bohaterów, innych zaś pozwala z czystym sumieniem
nienawidzić. I co najważniejsze, pomnożona została też akcja - już od
pierwszych stron fabuła pędzi do przodu, nieraz zaskakując nagłymi zwrotami.
Chociaż w "Deadline'ie" tematyka medyczna stanowi
o wiele istotniejszy aspekt, niż miało to miejsce w pierwszym tomie, autorce
udało się nie zaplątać w stworzone przez siebie elementy. Ukazana historia
wirusa Kellis-Amberlee, kwestia jego mutacji i różnych odmian, a także
zagadnienie zespołu rezerwuarowego - wszystko to jest przemyślane, a także w
większości przypadków możliwe pod względem biologicznym. Widać, że Mira Grant
poświęciła sporo czasu na dokształcaniu się z wirusologii. Nieco gorzej wypadł
motyw wyjaśniający jak zmarły naukowiec mógł pojawić się u drzwi blogerów, i to
nie jako zombie (nie chcę więcej zdradzać by nie psuć nikomu zabawy płynącej z
lektury). Wykorzystany przez autorkę motyw science-fiction nie został w pełni
wytłumaczony i jest przez to mniej realistyczny, mam jednak nadzieję, że w
ostatnim tomie uzyskam nieco wyjaśnień. Plusem jest jednak poruszenie przy tej
kwestii nie tylko aspektów medycznych, ale także etycznych oraz moralno-religijnych.
Pod względem technicznym wszystko jest perfekcyjnie dopracowane.
Książka napisana jest dość charakterystycznym językiem i przystosowanie się do
niego może troszkę zająć, koniec końców okazuje się on być płynny i
bezpośredni, co znacznie uprzyjemnia lekturę. Równie dobrze poprowadzona jest
akcja - czasem szybciej, czasem wolniej, ale zawsze fabuła posuwa się do
przodu, nie pozwalając na chwilę nudy. I chociaż pierwszoosobowa narracja daje
czytelnikowi tylko jedno konkretne spojrzenie na wszystkie wydarzenia,
zrekompensowane to zostało dzięki bardzo szczegółowemu ukazaniu przemyśleń i
wewnętrznych przeżyć głównej postaci. Tak naprawdę wskazać mógłbym jedynie dwa
niewielkie mankamenty, wynikające raczej z mojego subiektywnego spojrzenia.
Pierwszy z nich to jedyna w książce scena seksu - moim zdaniem napisana zbyt
topornie. Suche opisy, momentami brzmiące wręcz "technicznie",
zupełnie mi nie podpasowały. I chociaż zdaję sobie sprawę, że był to zabieg
celowy, mający ukazać podejście bohatera do całej sytuacji, to jednak całościowo
wyszło to przeciętnie. Druga kwestia odnosi się do samodzielności książki.
Pierwszy tom trylogii był całkowicie samodzielny, ukazywał zamkniętą historię i
z rozwiązanymi głównymi wątkami, jeśli więc ktoś nie wciągnął się w świat
stworzony przez Mirę Grant (swoją drogą wątpię, żeby ktoś taki się znalazł),
nie był pozostawiony w sytuacji, gdzie najistotniejsze rzeczy nie zostały
wyjaśnione. Inaczej jest jednak w przypadku "Deadline'a" - przed
czytelnikiem ujawnione są tylko niektóre kwestie, zaś skala ukazanego spisku
wyraźnie wskazuje, że liczba nieujawnionych faktów wciąż jest jeszcze ogromna.
Dodatkowo powieść kończy się tak potężnym cliffhangerem, że jeszcze przez długi
czas po skończeniu lektury gapiłem się w kartkę, w myślach planując tortury dla
autorki w ramach kary za urwanie książki w takim momencie.
Mira Grant udźwignęła ciężar nakładanych na nią oczekiwań stworzyła
kontynuację godną "Feeda" i swoich autorskich umiejętności. Jeśli
komuś pierwszy tom trylogii przypadł do gustu, na pewno będzie zachwycony - ja
zdecydowanie jestem. Autorce nie tylko udało się stworzyć ciekawą fabułę oraz
multum interesujących koncepcji opartych na medycynie, ale także wykreować do
bólu realistyczny świat zmagający się z plagą zombie. Nie jestem fanem teorii
spiskowych, wręcz przeciwnie, jednak żyjąc w opisanych przez Mirę Grant
realiach z całą pewnością gotów byłbym uwierzyć w istnienie wymyślonej przez
nią intrygi...
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (495 stron)
Muszę wreszcie przeczytać serię ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam, naprawdę warto po nią sięgnąć. ;)
UsuńNie dla mnie jest ta seria, aczkolwiek recenzja bardzo udana! :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że "Feed" jest rewelacyjne, ale "Deadline" okazało się jeszcze lepsze. Czekam na trzecią część. Dla mnie Mira Grant jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście "Blackout" już niebawem. ;>
UsuńW tej chwili czytam Feeda ale już wiem, że i Deadline będę musiała zdobyć :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na tą serię i mam nadzieję, że niebawem uda mi się ja zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tematykę zombie, a na dodatek o powieściach Miry Grant tyle dobrego słyszałam i czytałam, że naprawdę jestem bardzo pozytywnie do nich nastawiona. Pierwszą część wygrałam w konkursie, więc na bank wkrótce przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że te wszystkie inne niewyjaśnione wątki objawią się nam w ostatniej części :-)
OdpowiedzUsuńDedline jest faktycznie prawie idealny, mnie nawet nie przeszkadzała ta toporna scena seksu, może dlatego że seksu było tam tyle co nic, jedynie co mnie uwierało to statyczność tej powieści, jak dla mnie było za małe tępo, ale to dało się przeżyć, teraz z niecierpliwością czekam na trzeci tom :-)
Thriller polityczny - brzmi dobrze, ale kiedy doszło do zombie stwierdziłam, że to nie dla mnie. Fantastyka to nie moja działka.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Miry Grant. Są niesamowite! A recenzja świetna:)
OdpowiedzUsuń