Po przeczytaniu pierwszych stu stron miałam już w głowie
zarys tego, co chcę napisać. Byłam gotowa zrównać tę książkę z ziemią i
opowiedzieć o zawodzie, jaki się z nią wiąże. Teraz, gdy skończyłam, moja ocena
nie jest już tak jednoznaczna, dostrzegłam bowiem zalety, które wcześniej
umknęły mojej uwadze. W ostatecznym rozrachunku cieszę się, że ten tekst wpadł w
moje ręce, choć bez uwag krytycznych z pewnością się nie obejdzie.
Susanna Quinn wybrała sobie do opisywania temat trudny i
niejednoznaczny – japoński rynek usług towarzyskich. Tekst generalnie jest
historią młodej kobiety, która przybywa z Anglii do Tokio w poszukiwaniu pracy
hostessy. Oczywiście rzeczywistość znacznie odbiega od jej wyobrażeń –
właściwie już od pierwszej chwili nic nie idzie po jej myśli. Przyjaciółka, z
którą miała się spotkać na miejscu, zniknęła, właściciel mieszkania zabiera jej
resztę pieniędzy jako kaucję za klucz, a znalezienie pracy, która nie
wymagałaby rozbierania się przed obcymi mężczyznami, graniczy z cudem. W tych
trudnych warunkach Stephanie wykazuje się jednak dużą determinacją i
niespotykanym w Roppongi (dzielnicy uciech) altruizmem, co w połączeniu staje
się dla niej całkiem niezłym motorem do działania. Znajduje sobie zajęcie i
stopniowo uczy się, jak poruszać się w skomplikowanym świecie płatnej miłości.
Mimo oczywistych postępów, od początku do samego końca
lektury uważałam Stephanie za nierozgarniętą i kompletnie niekonsekwentną
postać. Skoro w Anglii była aktorką, musiała mieć styczność z zawiścią i
konkurencją panującą w branży. Tymczasem mimo to postanowiła spakować się,
zostawić przeszłość za sobą i wyjechać do Tokio, licząc że dawne przyjaciółki
rzucą wszystko i pospieszą jej na pomoc. Oczywiście z dnia na dzień znajdą jej
pracę i mieszkanie, mimo że wcześniej jej o tym nie zapewniały. Poza tym
kompletnie nie wyczuła zagrożenia – łudziła się, że praca hostessy nie ma
szansy wymknąć się spod kontroli. Dziwię się niezmiernie, że mimo swoich
ciężkich doświadczeń z mężczyznami nie zaczęła niczego podejrzewać – naiwność
godna nastolatki. Poza tym jest bohaterką naprawdę ciężką w odbiorze –
całkowicie ślepą i odporną na wiedzę niczym głaz. Mam wrażenie, że celowo stara
się nie zauważać dobrych, życzliwych rad, święcie przekonana, że sama wie
wszystko najlepiej. Aż dziw bierze, że nie wpada w żadne większe tarapaty.
Jako czytelnik pragnący się czegoś dowiedzieć, miałam spory
problem z postawą Stephanie. Jej ignorancja denerwowała mnie i zakłócała
spokój. Jeśli przyjmiemy, że każda emocja podczas lektury jest dobra, to rzeczywiście,
poziom mojej irytacji kazałby ocenić tę książkę jako wybitną. Na szczęście są
również inne kryteria. Nieco dziwna jest konstrukcja tekstu, jest on bowiem podzielony
na trzy osobne historie, z jednej strony niezależne, z drugiej – w luźny sposób
zbiegające się ze sobą. W jednej z nich towarzyszymy w codzienności Stephanie,
w drugiej – śledzimy postępy pracy nad książką, jaką Mama-san (właścicielka
najbardziej klasycznego lokalu w Roppongi) tworzy wraz z amerykańskim
dziennikarzem. To zdecydowanie wartościowa część, zawierająca wiele informacji
o historii usług towarzyskich, pomysłach na zaspokajanie potrzeb klientów, a
także emocjonalnej podszewce erotycznego biznesu. Trzecia płaszczyzna to
korespondencja e-mailowa Chastity – jednej z hostess. Najpewniej miała ona nam
ukazać wprost życie kogoś zakorzenionego w tym świecie, jednak w obliczu
doskonale uzupełniających się dwóch pozostałych części, osobiście uważam ją za
zbędną i bezsensowną. Tym bardziej, że e-maile pojawiają się w dziwnych
momentach, przerywają wątki i w żaden sposób nie odnoszą się do osi wydarzeń.
Co to samej treści książki - przyznam szczerze, że tematyka
szeroko pojętych usług towarzyskich nie jest mi obca – to jedno z moich
ulubionych zagadnień w literaturze. Nie byłam jednak przygotowana na to, co
znalazłam w tej książce. Pomysłowość Japończyków w tym zakresie i wachlarz
usług, proponowanych mężczyznom już od wielu lat, naprawdę mnie zaskoczyły. Pod
względem technicznym książka jest przygotowana świetnie i zawiera naprawdę sporo
informacji, które dodatkowo są przystępnie podane – autorka wplotła je w
ciekawą, choć momentami nieco poszarpaną opowieść Mamy. Ta z kolei sprawdza się
świetnie w roli opowiadającej – jest bezpretensjonalna i z humorem podchodzi to
tych wcale nie zabawnych spraw.
Choć początkowo książkę czyta się źle, z czasem sytuacja
nieco się poprawia. Być może wystarczy przywyknąć do tekstu i specyficznego
podziału, do postawy Stephanie, lub po prostu zainteresować się tematyką usługo
oferowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni. Dla mnie informacje, które odnalazłam w
tekście, były wartościowe, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie jest to
książka dla każdego. Akcji mamy tutaj niewiele, choć oczywiście jest, tak
podkreślana w opisie okładkowym – w końcu „w Roppongi giną młode dziewczyny”!
Jeśli mam być szczera, w ogóle nie zauważyłam tego problemu, a wątek główny
mógłby dla mnie nie istnieć. Polecam tekst jedynie ze względu na walory
treściowe.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (460 stron)
Czytałem "Wyznania Gejszy", które choć mi się podobały, to też nie byłem zachwycony. I też poleciłbym ze względu na treść.
OdpowiedzUsuńZarażony przez moją Lubą, lubię czytać o gejszach :) Zapewne sięgniemy, ona i ja po tę książkę ;D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Japonię i jej kulturę - chętnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńSwego czasu często czytałam książki o Japonii - chyba najwyższy czas powrócić do tego ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać ... Nie podoba mi się zbytnio tytuł, bo jak zauważyłam już po pierwszych komentarzach sugeruje, że jest o gejszach, a Ty napisałaś o hostessach. a to dwie różne grupy. Tak, gejsze, zamieszkiwały dzielnice rozkoszy, tak samo jak aktorzy teatralni, tancerki, kurtyzany, czy zwykłe prostytutki, również męskie (które i tak dzieliły się na kilka kategorii) i inni. Żeby nie było, że wszystkie hostessy w Japonii trudnią się prostytucją - tak nie jest - i mam nadzieję, że autorka choć napomyka o tym w książce.
OdpowiedzUsuńObawiam się, ze czytając do książkę osądziłabym ją gorzej niż Ty, choć kusi mnie by przynajmniej do niej zajrzeć. Spotkałam się już kilka razy z totalnymi bzdurami w książkach o tej tematyce, okraszonych dobrze znanymi, więc trudno podważalnymi faktami. No i jeszcze ta główna bohaterka. Pewnie bym na nią krzyczała w trakcie czytania ;)
Co do zmyślności Japończyków w kwestiach erotycznych :D Mają wieki doświadczenia :D Wystarczy poczytać o ich sztuce erotycznej :) Ale, ale. Europejczycy też nie są wcale tacy porządniccy, tylko jakoś się chyba wstydzimy tej kwestii w swojej przeszłości i teraźniejszości.
W tej książce różnice między gejszą, kurtyzaną, hostessą i prostytutką są dobrze wytłumaczone. Dla czytelnika jasnym jest też, że nie wszystkie hostessy się prostytuują, bardziej wygląda to tak, jakby pracowniczki z Zachodu splamiły ten zawód chcąc szybko zarobić duże pieniądze. Jest też mowa o klasycznych klubach hostess i hostów, o gejszach mowy jest niewiele, ale jasno zaznaczone jest, że nic wspólnego z podobnymi procederami. Co prawda ten aspekt kultury nie jest jakoś szeroko opisany, w końcu to nie "Wyznania gejszy", książka jest o czymś innym, ale też nic tu w gejsze nie godzi. (: Co do tytułu - tego sformułowania wobec hostess używa jedna z bohaterek i również je uzasadnia. Może nie idealnie, ale nie jest to tytuł "z czapki", jak to czasami bywa. (:
UsuńChyba na poważnie zainteresuję się japońską sztuką erotyczną, to musi być bardzo ciekawe, :D
O, to, świetnie, że jednak pisarka zaznaczyła, że hostess nie równa się prostytutce, bo to krzywdzące dla tego zawodu. Coś w tym jest, że część hostess zaczęła trudnić się prostytucją, żeby szybko zarobić pieniądze i wybić się w jakiś sposób spośród tysięcy innych hostess. Ale nie wiem, czy to wina pracowniczek z Zachodu :)
UsuńOj! kultura japońska jest ciekawa :) Dla mnie pod każdym względem, nie tylko tym erotycznym :) Często jest dosłowna, ale też duzo jest tej symbolicznej, dla laika bez dokładnego objaśnienia, nie do zrozumienia. Niestety ciężko jest o dobre opracowania na ten temat na rynku polskim.
Tu generalnie jest trochę takiego krzyku na ludzi z Zachodu - i na pracownice, i na klientów. I trochę nostalgii za dawnymi czasami. (:
UsuńCo do zainteresowania kulturą japońską - ja chyba się do tego nie skłaniałam na przekór znajomym. Był taki czas, że każdy w moim otoczeniu się Krajem Kwitnącej Wiśni interesował, a mnie jakoś zupełnie do tego nie ciągnęło. Teraz cenię kulturę tego kraju i chętnie poznałabym ją bliżej, ale na to trzeba naprawdę wiele czasu, zwłaszcza w obliczu braku opracowań.
Ja zainteresowałam się kulturą japońską i historią tego kraju na długo przed ostatnim boomem japońskości w naszym kraju :)
UsuńKsiążka już poleciała do zakładek czekających na kupno :D
OdpowiedzUsuńMam na półce "Amerykańską gejszę" i "Wyznania chińskiej kurtyzany", a "Wyznania gejszy" oglądałam wielokrotnie, oprócz tego oglądałam tez inne filmy o podobnej tematyce. Erotyzm widziany oczami Japończyków czy też Chińczyków jest szalenie intrygujący - ale mnie interesuje w sumie każdy temat poruszający kwestie erotyczne ;) Jestem pewna, że tę pozycję przeczytam na pewno, no i do tego ta obłędna okładka!
Fakt, okładka jest cudna, poza tym na żywo ten ornament się tak ładnie błyszczy. ;3 Przyznam, że na samym początku to właśnie to mnie skusiło. ;)
UsuńTez mam na półce "Wyznania chińskiej kurtyzany", strasznie chciałabym w końcu znaleźć czas na przeczytanie tej książki. ;p
haha też jej jeszcze nie czytałam ;p (zdecydowanie więcej mam książek nieczytanych niż tych czytanych, o zgrozo!)
Usuń