niedziela, 5 stycznia 2014

Abraham Merritt - "Płoń wiedźmo, płoń!"

Weird fiction to taki trochę zapomniany gatunek, który w Polsce nigdy nie zyskał większej popularności. Mało kto kojarzy jakiegokolwiek jego przedstawiciela poza H.P. Lovecraftem i Robertem Howardem. Jakiś czas temu Wydawnictwo Dobre Historie postanowiło przybliżyć polskiemu czytelnikowi dzieła najwybitniejszych weirdowych twórców - najpierw w postaci krótkich form publikowanych pod postacią czasopisma, od niedawna zaś także w formie powieści.

"Płoń wiedźmo, płoń!" to pierwsza książka z serii "Biblioteka Coś na progu", której autorem jest Abraham Merritt. To dość specyficzna powieść, najłatwiej określić ją jako kryminał z motywem paranormalnym. Poznajemy w niej historię dr Lowella,  wybitnego specjalisty w dziedzinie neurologii i chorób mózgu. Do szpitala, w którym pracuje, trafia pacjent z nietypową przypadłością - przywieziony przez mafijnego bossa mężczyzna nie reaguje na żadne bodźce zewnętrzne, zaś na jego twarzy maluje się ciągłe przerażenie. Po kilku godzinach chory umiera bez żadnych wyraźnych przyczyn, a jak się wkrótce okazuje, jest on siódmą osobą w Nowym Jorku, która w krótkim okresie zmarła w ten sposób..

Fabuła powieści ani na chwilę nie zwalnia lecz nieustannie pędzi ku zakończeniu. Co ciekawe, zagadką nie jest tak naprawdę sprawca zbrodni - pierwsze trafne podejrzenia pojawiają się stosunkowo dość wcześnie. Główną osią jest tu sposób popełnienia morderstw, w których ewidentny jest udział zjawisk paranormalnych. Wytłumaczeniu takiemu przez całą książkę sprzeciwia się jednak racjonalny do bólu dr Lowell. Jego zdaniem nic, czego nauka nie jest w stanie wytłumaczyć, najzwyczajniej w świecie po prostu nie istnieje.

Książkę Merritta czyta się zaskakująco szybko, nawet biorąc pod uwagę fakt jej niewielkiej objętości. Akcja ani na moment się nie zatrzymuje, jednak to nie główna oś fabuły (jaką jest wątek kryminalny) jest tu najważniejsza. Najważniejszym elementem powieści jest zderzenie człowieka bezgranicznie wierzącego w racjonalizm i moc badania otaczających go zjawisk z wydarzeniami o charakterze ponadnaturalnym. Do samego końca obserwujemy wewnętrzną walkę dr Lowella, który z jednej strony stawia to, co uważa za prawdziwe i realne, z drugiej zaś to, czego doświadcza.

Podsumowując, "Płoń wiedźmo, płoń!" to powieść, po którą warto sięgnąć. Jest przyjemną lekturą, która w żaden sposób nie nudzi. Nie przeszkadza tu nawet nieco archaiczny język - wręcz przeciwnie, dzięki niemu dużo łatwiej wczuć się w przemyślenia ówczesnego lekarza. Z drugiej strony, ciężko nazwać tę książkę wybitną - jest to dobrze skonstruowana powieść, ale nic ponadto. Ani nie jest ona dla czytelnika zaskakująca, ani też wzbudzająca wiele emocji. To po prostu dobra historia, która z pewnością umili czytelnikowi wolną chwilę.

2 komentarze:

  1. Faktycznie jeśli chodzi o weird fiction kojarzę tylko Howarda i mojego kochanego Lovecrafta. Książkę przeczytam z pewnością, intryguje mnie zarówno fabuła, jak i okładka, a Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że to coś idealnego dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak już książka wpadnie w Twoje dłonie, to się nie zawiedziesz ;) Ja może nie podchodziłem do niej z jakimś wielkim entuzjazmem, ale nie żałuję ani chwili poświęconej na jej przeczytanie. Ba! Chętnie sięgnąłbym po jakieś kolejne dzieło tego autora ;D

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.