Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz miałam styczność z tą
książką. Już w Bibliotece dla Dorosłych na sławetnej ladzie wypatrzyłam
czerwoną okładkę, a chwilę później słowo „Salem” w tytule. Ha! Idealne
wpasowanie w moje zainteresowania. Kojarzyłam, że wówczas książka zrobiła na
mnie duże wrażenie i teraz, po paru latach, postanowiłam ją sobie sprawić i
dołączyć do kolekcji. Z każdą chwilą okazywało się, jak mało z niej
zapamiętałam, ale to dobrze – dzięki temu mogłam odkrywać ją na nowo z pełnym
zainteresowaniem.
Jednak nie jest to książka wyłącznie o dziejach Tituby, legendy
barbadoskich Murzynów. To także historia wskazująca na genezę fenomenu, jakim
jest zbiorowe szaleństwo mieszkańców Salem. Zagadką pozostaje dla mnie, jak
kilkorgu dzieciom udało się wywołać tak wielką burzę, kiedy to wszelkie
wartości upadły, a dotychczasowi przyjaciele stawali się wrogami i oskarżali
się nawzajem, chroniąc własną skórę. Maryse Condé dobrze obrazuje ówczesną społeczność Salem jako
podatny na wpływy grunt. Purytańska tradycja i wychowanie w poczuciu
wszechobecnego grzechu sprawiły, że o czystość wizerunku dbano obsesyjnie.
Emocje, które nie miały bezpośredniego ujścia w zachowaniach, znalazły je
wewnątrz ludzi, zatruwając jadem ich serca i umysły. Podobnie jak Tituba zastanawiam
się, gdzie wówczas tak naprawdę czaił się Zły? Pomiędzy dorosłymi, łasymi na
nieszczęście innych i dostrzegającymi najmniejszy błąd bliźniego? Wśród dzieci,
które przez zakazy nie miały możliwości harmonijnego rozwoju i szukały ujścia dla
własnej energii? Jedno jest pewne – najmniejsze pole do popisu Szatan miał w
celach, gdzie osadzono rzekome czarownice. Te kierowały się raczej wolą
przeżycia niż nienawiścią.
Lubię tę książkę za dar opowiadania autorki, ciekawą
historię i połączenie faktów z fascynującą opowieścią. To nie jest bajka o złej
czarownicy, która dostaje to, na co zasłużyła. Tituba jest raczej znachorką,
szeptuchą, która żyje by pomagać innym. Trudno orzec, czy przyczyną jej zguby
jest to, że za bardzo lubi miłość, nie mogąc żyć bez mężczyzn, czy raczej zbyt
duże zaufanie jakim darzy ludzi w ogóle. W mojej opinii, mimo wielu nieszczęść
i bólu jakich doświadczyła, można stwierdzić, że jej życie było pełne, a to, co
przeszła, niezwykle ją wzbogaciło. Dzięki temu właśnie jest to ciekawa
opowieść, przepełniona sensem i ludzką mądrością.
Już sobie ją oznaczyłam jako przyszłą lekturę i mam nadzieję, że uda mi się ją wypożyczyć bądź kupić. Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńPowinna bez problemu znaleźć się w bibliotece. Mam nadzieję, że udadzą się poszukiwania, bo naprawdę warto przeczytać tak dobrze zrobiony tekst.
Usuń