środa, 1 października 2014

Ramez Naam - "Nexus"

Nie przepadałam za science-fiction zarówno w wydaniu książkowym, jak i filmowym. Klasyczne wariacje na ten temat – wiecie, te z zielonymi ludzikami i podbojem kosmosu – zupełnie do mnie nie trafiały. Nauczyłam się jednak, że rodzaj ewoluuje i dzisiejsze odsłony naukowej fikcji to zupełnie inna para kaloszy… Autorzy żonglują gatunkami, łączą je w przedziwne całości, a nade wszystko dbają, by prezentowane wizje były mniej lub bardziej prawdopodobne. Tak wykreowane powieści, do spółki z uwielbianymi przeze mnie dystopiami, dopieszczają moją wewnętrzną panikarę i pozwalają przeżywać satysfakcję z lektury przerażających wizji przyszłości człowieka.

Rok 2040. Kade Lane, młody naukowiec, pracuje wraz z przyjaciółmi nad ulepszaniem nanonarkotyku pozwalającego na zwiększanie ludzkich możliwości i łączenie umysłów różnych osób. Jego badania są oczywiście nielegalne – Konwencja Kopenhaska zakazuje użytku i rozpowszechniania Nexusa. Gdy na jaw wychodzi skala działań Kade’a, służby specjalne składają mu propozycję nie do odrzucenia. Młody mężczyzna stanie twarzą w twarz ze skutkami wykorzystania swojego tworu – zarówno dobrymi, jak i złymi – i będzie musiał zdecydować, po której ze stron się opowiedzieć, świat bowiem dzieli się na zwolenników i przeciwników ulepszania ludzkich możliwości.

Ramez Naam, jak większość twórców science-fiction, stworzył nowoczesny świat na bazie rozwoju znanych już technologii. Wielu autorów nie radzi sobie w tej sytuacji: piszą zbyt powierzchownie, traktując własną wizję po macoszemu, albo odwrotnie – gubią się w mnogości szczegółów pomysłu, co prowadzi do niespójności. W tym względzie autorowi należy się duża pochwała, ponieważ udało mu się stworzyć teorię i opisać ją tak, by była autentyczna i zrozumiała dla czytelnika. Wszystko jest tu spójne, ciekawe, a przez prawdopodobieństwo życiowe również niezwykle niepokojące. Dla osób, które nigdy dotąd nie miały styczności z zagadnieniami z neuropsychologii, trudny może być początek powieści, zostaną bowiem rzucone na głęboką wodę technologicznego morza. Jednakże wstawki z encyklopedii, konwencji i same wypowiedzi bohaterów stopniowo wszystko rozjaśniają.

Jest to jednak nie tylko niezwykle realistyczna powieść science-fiction, oparta o przerażającą wizję przyszłości, ale też świetnie skonstruowany thriller polityczny. To powieść akcji, pełna intryg i trudnych wyborów, z których każdy może zaważyć nie tylko na losach bohaterów, ale i całej ludzkości. Skala problemu, na jaką pokusił się Naam, jest ogromna, a dylematy zdają się nigdy nie mieć dobrego wyjścia. Czytelnik zostaje wciągnięty w tę skomplikowaną sieć powiązań i przypomina to naprawdę dobrą kolejkę górską – zawsze coś się dzieje, a akcja potrafi przyspieszyć do naprawdę niezwykłej wartkości.

Powieść jest także na swój sposób tekstem filozoficznym – oprócz poruszonych tematów buddyzmu i życia hippisów, sporo tutaj pytań o naturę człowieka, cel postępu i jego ewentualne granice. Do bohatera (i zarazem do czytelnika) trafia cała gama sprzecznych argumentów, nie pozwalających na jednoznaczną ocenę. Dyskusja nad definicją wolności pozostaje otwarta i angażuje tego, kto ma związek z tekstem – sami zaczynamy się zastanawiać nad rozwiązaniami i szukamy odpowiedzi.

Kolejną silną stroną tekstu są bohaterowie – mimo całej zawiłości technologicznej i bogactwa świata przedstawionego, nie zabrakło tu miejsca na umotywowanie ich działań. Zarówno Kade Lane, jak i Samatha Catanares to postaci z przeszłością, doświadczone przez los i w ten właśnie sposób ukształtowane, nie brak jednak miejsca również na opowieści o pozostałych bohaterach. Każdy z nich ma swoje pięć minut i to w najlepszym wydaniu. Z niezwykłą wrażliwością potraktowane jest też zagadnienie łączenia umysłów, przenikania emocji, odczuwania bólu i cierpienia. To bardzo dobrze skonstruowany aspekt.

Podsumowując powiem, że książka jest świetna i dopracowana pod każdym względem – mamy tu wartką akcję, ciekawych, wielowymiarowych bohaterów i dobrze skonstruowany, przemyślany świat. Autor miał świetny pomysł i nie zmarnował jego potencjału – po prostu wykonał kawał dobrej roboty. Polecam tekst każdemu, kto lubi wartką akcję i ciekawe wizje przyszłości – choć moim zdaniem tak naprawdę nikt nie powinien się przy tej książce nudzić.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Drageus Publishing House.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (454 strony)

6 komentarzy:

  1. Czytałam dawno temu. Jeśli Ci się spodobała - polecam "Crux" - dalszy ciąg "Nexusa".

    OdpowiedzUsuń
  2. dużo pozytywów czytam na temat tej książki. chyba się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie mam tą pozycję na tablecie i nie mogę się doczekać spotkania z autorem w tej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardziej niż mocno zaciekawiona tym tytułem mimo, że sf to także nie do końca mój ulubiony gatunek.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.