Niezbyt często sięgam po prozę noblistów – prawdę mówiąc z
ciekawości sprawdziłam i jak dotąd miałam styczność ledwie z sześcioma twórcami
z tego szacownego grona (nie żeby był to powód do dumy, po prostu byłam ciekawa
statystyki). O Nadine Gordimer nie wiedziałam nic, a z pewnością nie miałam
pojęcia, że należy do laureatów literackiego Nobla. Książkę wybrałam po opisie,
ciekawa treści. Czy jestem zadowolona?
Ibrahim i Julie poznają się przypadkiem – ona, bogata
menadżerka, potrzebuje pomocy z samochodem, natomiast on, uchodźca-mechanik,
akurat jest w pobliżu. Zbieg okoliczności splata ze sobą tych pozornie różnych
ludzi, a upór kobiety sprawia, że już niebawem ich znajomość ma szansę się
rozwinąć. I choć pozornie nie ma nic, co mogłoby ich łączyć, szybko znajdują
język porozumienia. Żyją niczym we śnie, świadomi że w każdej chwili może
czekać ich szybka i bolesna pobudka – wystarczy, że urząd do spraw emigrantów
wytropi Ibrahima… Gdy tak się dzieje, przychodzi czas na podjęcie dramatycznych
i niespodziewanych decyzji.
Choć opowieść snuta jest w otoczce dalekich nam problemów, z
całą pewnością przemyca pewne uniwersalne prawdy dotyczące funkcjonowania par.
Drobne niedomówienia, małe tajemnice, które z czasem przeradzają się w ugruntowane
pola oddalenia; złudne przekonanie, że
wie się doskonale, co myśli druga osoba; kłamstwa maskowane milczeniem i
podejmowanie decyzji za kogoś. To wszystko razem sprawia, że bohaterowie
powieści są niejednoznaczni, a ich relacja – niezwykle autentyczna. Ibrahima i
Julie łączy równie wiele jak dzieli, a przy tym oboje są skłonni do
podejmowania pełnych determinacji działań. Każde z nich skrywa również
tajemnice i emocje związane z przeszłością. Na swój sposób oboje uciekają –
przed przeszłością, schematami, brakiem codziennej satysfakcji. To ciekawe i
pełne sprzeczności postaci.
Dodatkowym atutem tekstu jest społeczno-polityczne tło.
Autorka zgrabnie i nienachalnie wplata w swój utwór tematykę emigracji i różnic
klasowych. Okazuje się, że to, co na Zachodzie jest problemem, w krajach
arabskich staje się siłą i odwrotnie. Przy tym wszystkim jednak wiele wartości
jest podobnych. Ludzie z „wielkiego świata” mają wszystko co materialne, a umykają
im rzeczy w innych krajach będące na porządku dziennym – spotkania z rodziną,
szacunek dla drugiego człowieka, silne więzi. Brak relacji rekompensują w
pustych znajomościach wśród „przyjaciół”, żyją w wolnych związkach i nie myślą
o przyszłości. Jednak wciąż czegoś im brak…
Język powieści jest piękny, literacki, choć momentami surowy
– próżno tu szukać ubarwień, świat przedstawiony jest taki jak w rzeczywistości.
Jedyną rzeczą, do której trzeba przywyknąć przy lekturze Znalezionego, jest
narracja. Autorka co do zasady nie wyróżnia dialogów, pisze je za to w zwykłych
akapitach, nierzadko bez stosownego wyjaśnienia, kto teraz mówi. Skutkiem tego
czytelnikowi nie pozostaje nic innego jak tylko skupić się na lekturze i
wyławiać okoliczności z kontekstu. Muszę przyznać, że choć na początku
sprawiało mi to kłopot, pod koniec lektury działałam już automatycznie.
Opowieść naprawdę wciąga, jest ciekawa i czyta się ją jednym
tchem. Choć środkowa część zdaje się być nudnawa, gdy bohaterowie popadają w
rutynowe schematy zachowań, mogę zapewnić – przed końcem się to zmienia. Trzeba
jednak pamiętać, że tekst wciąż pozostaje powieścią obyczajową, a akcja nie gna
do przodu jak szalona – mamy tutaj tylko (albo aż) opowieść o dwójce ludzi,
którzy mimo różnic starają się funkcjonować razem nie tylko poprzez szukanie
wspólnej płaszczyzny, ale i walkę o prawo do własnej przestrzeni i wyrażania
swojego zdania. Wszystko to dzieje się w ciekawej otoczce porozumień
międzykulturowych, co dodatkowo wzbogaca tekst.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu M.
Szczerze rzadko sięgam po książki wyróżnione nagrodami literackimi. Może dlatego, że kilka razy się na nich zawiodłam. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji coś we mnie się nieco zmieniło. Zastanowię się...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Agą, Twoja recenzja robi wrażenie i bardzo zachęca do przeczytania :)
UsuńTo ja się dopisuję do pochwał dziewczyn :) Twoja recenzja wręcz zmusza, by koniecznie poszukać tej powieści.
UsuńJejku, dziękuję Wam! Miałam tyle wątpliwości co do tej recenzji, a tu tyle pochwał... Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się, gdy książka wpadnie w Wasze ręce.
UsuńWidzę, że dużo głębokich przemyśleń wywołała noblistka. Czyli książka słuszna. Bardzo mi się smutno zrobiło czytając fragment: "Drobne niedomówienia, małe tajemnice, które z czasem przeradzają się w ugruntowane pola oddalenia; złudne przekonanie, że wie się doskonale, co myśli druga osoba; kłamstwa maskowane milczeniem i podejmowanie decyzji za kogoś". Mam nadzieję, że to nie jest aż tak uniwersalne, by dotknęło i mnie...
OdpowiedzUsuńMyślę że niebezpieczeństwo tego wszystkiego jest uniwersalne, bo bardzo łatwo w takie zachowania wpaść. Nie ma jednak reguły, że każdego to spotyka, trzymam kciuki, abyś była tu wyjątkiem.
UsuńJa również rzadko sięgam po książki Noblistów. Jeśli będę miała okazję to przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, nawet dosyć nie dawno i również wywarła na mnie pozytywne odczucia. Mnie "Znaleziony" bardzo poruszył i kiedyś do niego powrócę.
OdpowiedzUsuń