Psychologia była moim konikiem od wielu lat – właściwie już
w gimnazjum sięgałam po książki, które podkręcały owo zainteresowanie. Z czasem
lektury były coraz bardziej ambitne, historie fabularyzowane przeszły w zarysy
badań, a ja stopniowo rozwijałam własne aspiracje. W liceum przeczytałam Płeć
mózgu i pamiętam, że byłam pod dużym wrażeniem zawartych tam treści. Przy
okazji nowego wydania, już po kilku latach studiów, postanowiłam zweryfikować
swoje ówczesne poglądy.
Treść oczywiście się nie zmieniła – w dużym skrócie: pani
genetyk i dziennikarz z BBC spotkali się i postanowili opisać, jak pod względem
naukowym kobiety i mężczyźni różnią się między sobą. Teza owego duetu jest
taka, że już od rozwoju prenatalnego nasze mózgi poddawane są działaniom
odmiennych hormonów i wszelkie różnice wynikają właśnie z tego, a odstępstwa od
reguły wiążą się z zaburzeniami w wydzielaniu owych substancji. Oprócz
żelaznych podstaw teoretycznych, danych biologicznych, mamy w książce całą masę
przykładów obrazujących przekonania autorów. Patrząc wyłącznie na tę stronę
medalu, powinniśmy czuć się przekonani.
Książkę czyta się szybko, a język jest niezwykle wyważony –
z jednej strony na tyle prosty, by każdy bez problemu zrozumiał, o co chodzi, z
drugiej jednak – na tyle ambitny i naukowy, by mieć wrażenie obcowania z
zaawansowaną wiedzą. Dzięki zgrabnie wplecionym przypadkom z życia cała teoria
jest jasna i klarowna, a lektura się nie dłuży. Z pewnością znajdziemy tu też
sporo ciekawostek, a być może pewne rzeczy spośród relacji damsko-męskich staną
się dla nas jaśniejsze – niewątpliwie cenna jest świadomość pewnych uniwersalnych
różnic.
Nie będę jednak ukrywała, że w moim odczuciu mankamentów
książki jest bardzo dużo. Nie bez powodu autorzy nie figurują na listach
czołowych znawców tematu – Płeć mózgu to tekst z pogranicza literatury
popularnej. Oczywiście bibliografia jest naprawdę szeroka, twórcy zestawili ze
sobą wyniki wielu badań, jednak czytelnik nie ma żadnej gwarancji, że
prezentowane dane mają ze sobą jakikolwiek związek. Kolejnym problemem są
studia przypadków – mimo że ubarwiają tekst, zdają się być dobierane pod
teorię, tak wiele jest w nich skrajności. Trudno uwierzyć, że opisywane
zachowania stanowią normę, a każdy człowiek odbiegający od płciowego schematu
cierpi na zaburzenia hormonalne.
Płeć mózgu to
książka trochę w stylu kultowego cyklu Johna Graya o Marsjanach i Wenusjankach
– jedyne co łączy obie opowieści z psychologią to naukowa otoczka
terminologiczna. Mimo to pewne księgarnie uparcie układają obie pozycje obok
akademickich podręczników… Generalnie nie ma nic złego w podobnych tekstach,
dopóki nie przyjmujemy zawartej w nich wiedzy za pewnik, a jedynie z
przymrużeniem oka odnosimy do własnego życia. Prezentowane tezy nie powinny być
jednak pod żadnym pozorem uogólniane na całą populację.
Mimo kilku słabszych stron absolutnie nie neguję tej
książki. Sama zachwycam się serią Johna Graya –podobnie ten tekst pokazuje
pewne uniwersalne i całkiem zabawne zależności. Jest świetnym źródłem hipotez i
podłożem do dyskusji, jednak absolutnie nie należy bezkrytycznie przyjmować
wiedzy w nim zawartej. Tak czy inaczej lektura jest przyjemna i przemyca wiele
cennych informacji.
Za możliwość ponownego zapoznania się z książką dziękuję serdecznie Wydawnictwu MUZA.
Zupełnie nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńW czasach szkolnych marzyłam, żeby swoje życie "związać" z psychologią, niestety skończyło się tylko na planach :) Książki nie miałam okazji czytać, ale może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Czytam od czasu do czasu książki poruszające zagadnienia psychologiczne.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i już o niej zapomniałam:) szału nie było, nic nowego nie odkryłam po przeczytaniu:)
OdpowiedzUsuń