Miałam tę książkę na oku już od premiery, ale jakoś nie było
okazji, żeby wpadła w moje ręce. Początkowa fascynacja szybko się skończyła, a
moją uwagę przykuły inne tytuły. Koniec końców trafiłam jednak na zajęcia,
gdzie zajęliśmy się genogramami Freuda – analizowaliśmy strukturę jego rodziny
na przestrzeni wieków. Zdziwiłam się, że historia, która jest przedmiotem
książki duetu Mack&Kaufman, została poruszona również na kartach naukowego
opracowania, którym się posługiwaliśmy. Od tamtych zajęć myśl o Kochance Freuda nie opuściła mnie ani na chwilę – jeszcze tego samego dnia ją zamówiłam, a od
razu po otrzymaniu zaczęłam czytać. I muszę przyznać, że pomimo tak wielu
pozytywnych recenzji, nie spodziewałam się, że książka będzie aż tak przyjemna
w odbiorze.
Niemalże od pierwszych stron polubiłam główną bohaterkę.
Minna, szwagierka Freuda, sprzeciwia się wszelkim wyznawanym na ten czas
zasadom. Jest samotną, niemalże trzydziestoletnią kobietą, utrzymującą się
samodzielnie z pracy jako guwernantka lub dama do towarzystwa. Na własne
nieszczęście jest również osobą oczytaną i inteligentną, co nie tylko znacznie
przyczyniło się do jej wolnego stanu, ale też sprawia, że ciężko jej wytrzymać
nudne i pełne złośliwych uwag życie. Gdy dociera do skraju wytrzymałości
nerwowej, postanawia zwolnić się z obecnej pracy i podjąć jak dotąd niemożliwe
do zaakceptowania kroki – wprowadza się do siostry, licząc na jej pomoc i
opiekę. Choć w pierwszych dniach Minna czuje się niepotrzebna i ma wrażenie, że
dla rodziny Marthy jest tylko ciężarem, z czasem odnajduje swoje miejsce wśród
sześciorga dzieci i wiecznego rozgardiaszu domu Freudów.
Niestety, bohaterka nie spodziewa się, jak źle dzieje się w
małżeństwie siostry. Martha i Sigmund są jak ogień i woda, niemalże nie
istnieje między nimi dialog. Oboje żyją w swoich własnych światach, Minnie
natomiast dużo bliżej do tego reprezentowanego przez Freuda. Historia ich
romansu, podszytego wzajemnym zainteresowaniem, ukazana jest w książce
niezwykle autentycznie. Czytelnik ma okazję prześledzić genezę łączącego ich
uczucia, wyrosłego na fali fascynacji tym, co dla obojga było nowym
doświadczeniem. Najbardziej zaskakującym faktem jest niesamowicie piękne pióro
autorek, które sprawia, że książkę czyta się niemal błyskawicznie. Nawet jeśli
zna się zakończenie tej historii, fabuła po prostu wciąga, a obcowanie z
książką jest bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Oprócz oczywistego wątku romansowego, autorki sprytnie
wplotły w swoją opowieść również inne aspekty. Kochanka Freuda to także tekst
o Austrii sprzed wojny, w której antysemickie nastroje wypełniają serca zarówno
ludzi młodych, jak i doświadczonych i wykształconych. To opowieść pokazująca
obyczaje i konwenanse, panujące w owym czasie – stosunek do związków, zdrady,
zachowywania pozorów przed otoczeniem, skłonności do leków na uspokojenie i
opium, zastępującego wszystkie dzisiejsze farmaceutyki… Znajdziemy tutaj też
aspekty związane z trudnościami Freuda w głoszeniu swoich rewolucyjnych i
niepopularnych tez. Wszystko to jest miłym dodatkiem i tworzy w książce
przyjemny klimat, gdzie niemal czujemy zapach drogich cygar i kawy podawanej w
wiedeńskich kawiarenkach.
Żeby nie było tak słodko i cukierkowo, muszę jednak przyznać
książce pewną wadę, bowiem strasznie źle czytało mi się scenę, w której Minna
odwiedza Freuda na wykładzie. Ogólnie ojciec psychoanalizy znany był ze swoich
oratorskich zdolności, jednak w tekście zostało to ujęte w dosyć dziwny sposób,
mianowicie zamiast dobrze opracowanej wypowiedzi wykładowcy otrzymujemy krótkie
zdania, poprzetykane peanami narratora na cześć wspaniałości owej mowy. Prawdę
mówiąc czułam się trochę, jakbym siedziała obok koleżanki, która stale przerywa
mi słuchanie poprzez wtrącanie własnych komentarzy. Na szczęście jednak język
książkowego Freuda broni się w listach i scenach sam na sam z Minną, kiedy to
autorki pozwoliły mu na całkiem długie akapity wypowiedzi.
Kończąc powiem, że gdybym pracowała w bibliotece, polecałabym
tę książkę z całego serca. Nie znajdziemy tu ckliwych wstawek rodem z
harlequina, choć książka zdecydowanie należy do gatunku romansu. Lektura Kochanki
Freuda jest niezwykle płynna i przyjemna i nawet wstawki dotyczące teorii psychoanalitycznej
można uznać za wartościowe (choć osobiście miałam chwilami wrażenie, że czytam
podręcznik ze wstępu do psychologii – może to jednak wynikać z faktu, że
wplecenie opowieści o trójpłaszczyznowej strukturze osobowości w rozmowy
kochanków jest niezwykle trudne). Osobom zastanawiającym się nad historycznym
podłożem książki powinno wystarczyć posłowie, w którym autorki dobrze motywują
swoje poglądy, podając szereg źródeł naukowych. Tak czy inaczej jest to wciąż
książka fikcyjna, co nie odbiera jej wartości.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (408 stron)
Freud zawsze mnie fascynował, ale nie wiem czemu uważałam go za człowieka niespełna rozumu... Po książkę chętnie sięgnę, dzięki, że o niej wspomniałaś, bo nie miałam pojęcia o jej istnieniu.
OdpowiedzUsuńTutaj nie jest może ukazany jako ktoś niespełna rozumu, ale na pewno jako osoba na poziomie rozkapryszonego dziecka, która nie znosi krytyki i szybko traci zainteresowanie. ;)
UsuńOd dawna już za mną "chodzi". Nadejdzie wreszcie czas jak ją przeczytam...
OdpowiedzUsuńOj chętnie przeczytam ;p
OdpowiedzUsuńOkładka zachęca, nie powiem ;) Freuda znam i ciężko powiedzieć, że lubię, może cenię, o tak ;)
OdpowiedzUsuńMimo naprawdę dobrej recenzji ta książka dla mnie nie jest stworzona ;D
Ta książka jest również na mojej chciej liście od czasu premiery, ale do tej pory czytałam same negatywne recenzje... a tu proszę. Komuś jednak się podobało :) Bardzo mnie to cieszy :)
OdpowiedzUsuńNo patrz, a ja z kolei czytałam same pozytywne... Śmiesznie się składa. ;) W każdym razie ja nie mam się do czego przyczepić, czytało się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Tobie też się spodoba.
Usuń