niedziela, 31 grudnia 2017

Przegląd filmowo-serialowy, czyli inspiracje grudnia



Grudzień sam w sobie jest dla mnie miesiącem bardzo inspirującym: świeczki, Święta i śnieg (ten miesiąc sponsoruje literka "ś"); wszystko to, co Kasie lubią najbardziej. Jeśli dodamy do tego dziesięciodniowe wolne, które miałam (a w zasadzie nadal mam) pod koniec miesiąca, wychodzi sytuacja niemal idealna. Dlatego też na koniec roku udało mi się ponadrabiać zaległości książkowe, filmowe, serialowe i blogowe (pozbycie się tych ostatnich cieszy mnie najbardziej, bo w Nowy Rok wchodzę z zapasem postów, a tym samym względną swobodą działania). A nadrabianie zaległości, jak wiadomo, ściśle wiążę się ze znajdowaniem różnych fajnych rzeczy. Tym razem wszystkie są "do oglądania", więc idealnie na zimę, która przecież dopiero się zaczęła.


Marsjanin


Zupełnie nie pamiętam, czemu na Marsjanina nie poszliśmy do kina  może któreś z nas nie miało ochoty, może wystraszyła mnie perspektywa obejrzenia filmu z Mattem Damonem, a może po prostu byłam w Szczecinie i nie mogliśmy z Sylwkiem zgrać terminów. Cokolwiek to nie było, film cały czas pozostawał gdzieś z tyłu mojej głowy i nie dawał o sobie zapomnieć. Na początku grudnia wreszcie udało nam się go obejrzeć.

Mimo że ciężar historii w filmie rozłożony jest nieco inaczej, niż w wersji książkowej (u Weira najważniejszy jest Mark i jego przeżycia w sytuacji ekstremalnej, na ekranie uwaga odbiorcy w równym stopniu skupia się na bohaterze, co na problemach NASA), podobał mi się przyjęty sposób przekazu. Film był bardzo hollywoodzki, ale też bardzo fajnie zmontowany. No i cieszę się, że zachował się humor głównego bohatera, nawet jeśli w nieco mniejszej ilości.

Uwielbiam też książkę. Jeśli ktoś chce, moją opinię znajdziecie pod tym linkiem.



Morderstwo w Orient Expressie


Nie jestem fanką Agathy Christie  dawno temu (naprawdę bardzo dawno) przeczytałam jedną czy dwie z jej książek i prawdę mówiąc z ich powodu na wiele lat zarzuciłam sięganie po kryminały. Nie mój język, styl, nie moje poprowadzenie fabuły. Cóż, nie każdemu podoba się klasyka. Kiedy jednak zobaczyłam, że najsłynniejsza powieść autorki, Morderstwo w Orient Expressie, została zekranizowana, w dodatku w bardzo klimatyczny (jak wskazywał zwiastun) sposób, postanowiłam trochę się z tematem przeprosić.

Bardzo cieszę się, że zdecydowałam się pójść na ten film, bo naprawdę mi się spodobał. Moim zdaniem był klimatyczny i świetnie przygotowany pod względem wizualnym, a sama fabuła również dobrze wypadła na wielkim ekranie. Oby twórcy pokusili się o sfilmowanie również innych powieści autorki  kto wie, może po kilku filmach przekonam się do opowiadanych przez nią historii?


The Crown  sezon drugi


Pierwszy sezon, obejrzany jakoś na początku roku, zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie: byłam zaskoczona obrazem rodziny królewskiej, zainteresowałam się samą historią i zachwyciłam brytyjskim angielskim, z którym mówią aktorzy. Poza tym to serial obiektywnie dobry i widowiskowy: jego produkcja była bardzo droga, ale pieniądze te widać w każdym pojedynczym aspekcie realizacyjnym od kostiumów i lokacji, poprzez samą fabułę.

Drugi sezon obejrzałam w trzy dni i jestem zachwycona. Cieszę się, że więcej czasu poświęcono Księciu Filipowi i jego historii, zarówno dotyczącej dorosłości, jak i lat dziecięcych. Co prawda nie wyrósł nam na bohatera pozytywnego, ale dzięki temu serial znacznie zyskał na wartości. Muszę przyznać, że z zainteresowaniem śledziłam kolejne poczynania Królowej Elżbiety, choć podglądanie jej życia pozostawia w odbiorcy pewien dyskomfort  dziwnie jest obserwować fabularną produkcję dotyczącą osób żyjących. Domyślam się, że niektórym osobom może to przeszkadzać. 


Black Mirror – sezon czwarty


Jakiś czas temu, dokładnie w tym poście, pisałam Wam o tym, jak odkryłam Black Mirror i dlaczego (moim zdaniem) warto ten serial obejrzeć. Wtedy dosłownie się na niego rzuciłam i hurtem obejrzałam wszystkie dostępne odcinki. Z tego powodu sezon czwarty był dla mnie bardzo wyczekany. Sześć nowych odcinków pochłonęłam w jeden dzień, ale chyba nie polecam tej metody  nie czułam się zbyt dobrze po takiej dawce materiału do przemyśleń.

Mam wrażenie, że czwarty sezon (przynajmniej na początku) mniej skupia się na konkretnej technologii i jej wpływie na funkcjonowanie człowieka, a bardziej na ludziach i ich problemach. Poszczególne odcinki, choć wykorzystujące motywy lekko futurystyczne, są bardzo uniwersalne, a ciężar historii zdaje się być przeniesiony na bohaterów i ich sytuację. To wciąż opowieść poważna, ale tracąca nieco charakteru poprzednich sezonów. Choć może to tylko moje subiektywne odczucie.


3 komentarze:

  1. Muszę poczytać o tym ostatnim :). Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że mam sporo zaległości! Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.