Nie będę ściemniała: do książki Elizabeth Winder podchodziłam bez większych oczekiwań. Marilyn Monroe jest jedną z moich ulubionych postaci popkultury, a przy tym należy do osobowości tak barwnych, że bardzo wiele osób podjęło się napisania czegoś na temat jej życia. Takich biografii czytałam mnóstwo, ale niestety niewiele z nich było godnych uwagi – autorzy zbyt swobodnie fantazjowali, pisali topornie lub skupiali się na aspektach tak negatywnych, że robiło mi się od nich niedobrze. Z tego powodu nauczyłam się nie obiecywać sobie zbyt wiele po książkach z gwiazdą Hollywood na okładce. I pewnie dlatego przeżyłam tak pozytywne zaskoczenie.
Swoją przygodę z nowojorskim portretem Marilyn Monroe zaczynamy w listopadzie 1954 roku, gdy aktorka stara się niepostrzeżenie umknąć z Los Angeles do Nowego Jorku. Ten moment, choć będący ucieczką, staje się punktem zwrotnym, otwierając najlepszy rok zarówno dla jej życia, jak i kariery.
Pierwszym, co rzuca się w oczy podczas lektury, jest świetny styl Elizabeth Winder. Nie wiem jak Wy, ale ja często dostrzegam brzemię biografii, które przez nawał faktów i dat stają się toporne, a przez to również na dłuższą metę męczące. W przypadku Marilyn na Manhattanie ten problem nie istnieje. Kiedy książka do mnie dotarła, chciałam po prostu rzucić okiem na jej zawartość. Podczas przeglądania moją uwagę przykuł jeden z akapitów; gdy zaczęłam czytać, ani się spostrzegłam, a miałam za sobą kolejnych 20 stron. Elizabeth Winder ma rzadki dar do parafrazowania i wtapiania w tekst faktów oraz cytatów; jej opowieść w żadnym miejscu nie traci na płynności, dzięki czemu czyta się ją świetnie.
Ale dobre pióro to nie wszystko, zwłaszcza w przypadku biografii. Takie książki muszą nas przekonać przede wszystkim treścią.
Już sam punkt wyjścia jest w przypadku tej książki niebanalny. Zwykle Marilyn Monroe ukazuje się jako kobietę udręczoną, skrzywdzoną przez los i targaną silnymi emocjami – w znacznej mierze negatywnymi. Autorzy pod płaszczykiem portretu psychologicznego użalają się nad jej przeszłością i bez końca wałkują te same tematy z dzieciństwa i wczesnej dorosłości. Tymczasem Elizabeth Winder postanowiła podejść do swojej bohaterki z wrażliwością i skupić się na zupełnie innej stronie jej życia. Monroe z Marilyn na Manhattanie jest kobietą wolną, czy raczej: uwolnioną i w wolności tej szczęśliwą, pogodną, pełną życia. Czytelnik przyzwyczajony do innych jej obrazów może się zastanawiać, czy aby na pewno czyta o tej samej aktorce, ale tak, to ona, po prostu ukazana w bardziej naturalnym świetle.
Nie oznacza to bynajmniej, że Winder zrezygnowała z autentyczności w portretowaniu Marilyn. Autorka przygotowała dla nas wstęp, który nakreśla kontekst wcześniejszego życia aktorki, a podczas snucia właściwiej opowieści nierzadko wybiega również w przyszłość, zwracając naszą uwagę na wiele istotnych wydarzeń, które dopiero będą miały miejsce. Tym niemniej ciężar fabularny spoczywa na okresie pozytywów, co stanowi spojrzenie bardzo, bardzo cenne. W kontekście innych biografii aktorki to naprawdę ciekawe uzupełnienie.
Na koniec zostawiłam jeszcze kilka słów pochwały pod adresem szaty graficznej. Twarda, solidna oprawa i grube kartki to wielki plus, ale prawdziwe piękno kryje się wewnątrz – w zdjęciach otwierających każdy rozdział, w subtelnej ikonografii, oszczędnej kolorystyce i świetnym dopasowaniu czcionek. W Marilyn na Manhattanie wszystko gra; to książka nie tylko dobra, ale i piękna. Jestem pewna, że na księgarnianej półce zwróci uwagę niejednej przypadkowej osoby.
Spotkanie z książką Elizabeth Winder było takie dobre... Jeśli jakimś cudem nie macie jeszcze prezentu pod choinkę dla kogoś, kto może być zainteresowany tematem, biegnijcie po tę książkę co tchu (już chyba tylko do księgarni stacjonarnej...), bo jest naprawdę świetna. Polecam z całego serduszka.
Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Literackiemu.
Sama czytać tej pozycji nie planuje, ale widziałam ją już i nawet poleciłam znajomej, która Monroe uwielbia :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinna jej się spodobać. :)
UsuńZastanawiałam się niedawno, czy nie przeczytać tej książki ;) Nie jestem może jedną z ogromnych fanek Marilyn Monroe, ale fajnie byłoby dowiedzieć się więcej na jej temat - zwłaszcza, że, jak piszesz, autorka pokazuje jej życie z zupełnie odmiennej perspektywy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Wydaje mi się, że to pozycja nie tylko dla fanów. Jestem zwolenniczką czytania wszystkiego, co choć w najmniejszym stopniu nas interesuje. :)
UsuńW wolnej chwili z ciekawości chciałabym przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńMarilyn Monroe nie jest moją faworytką, mówiąc delikatnie. Z mojego punktu widzenia nie widzę w niej żadnego fenomenu, choć z punktu widzenia kultury i historii już tak. Mimo wszystko, z chęcią przeczytam tę książkę - sądzę, że po prostu warto wiedzieć o niej więcej ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest faktycznie przepięknie wydana. Cudowne zdjęcia, cudowna treść, zupełnie niebanalny sposób opisania kawałka życia Marilyn Monroe - każda chwila z tym tytułem to czysta przyjemność. Przyłączamy się do poleceń, bo ta książka idealnie sprawdzi się podczas długich, zimowych wieczorów, gdy chcemy poprawić sobie humor. :) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuń