sobota, 28 marca 2015

Johanna Sinisalo - „Krew aniołów”


Świat dotknęła tajemnicza plaga, która w niedalekiej przyszłości może prowadzić do ekologicznej katastrofy – w pasiekach znikają pszczoły. Nie ma mowy o żadnej chorobie, ponieważ hodowcy nie znajdują martwych osobników, nic nie wskazuje również, aby owady miały się przemieszczać. Jak dotąd najbardziej ucierpiały Stany Zjednoczone, jednak zjawisko rozprzestrzenia się także na innych kontynentach. Fiński pszczelarz, Orvo, pewnego dnia stwierdza zaginięcie roju, jednak stara się nie wpadać w panikę; traktuje to jako zagadkę, którą należy rozwiązać. Biorąc pod uwagę jego własne problemy rodzinne, chętnie zajmuje myśli sprawami zawodowymi – właśnie szykuje się do pogrzebu syna, Eero, działacza na rzecz praw zwierząt, który zginął podczas akcji aktywistów.

Nasi przodkowie wiedzieli o pszczołach coś, o czym my zapomnieliśmy. Albo wyparliśmy to ze świadomości.
Co? To mianowicie, że pszczoły wyczuwają miejsca styku światów równoległych i małymi, sprawnymi szczękami wygryzają w cienkiej ścianie dziurę do innego uniwersum.[s.139]

Treść książki rozgrywa się na trzech płaszczyznach – obyczajowej, naukowej oraz fantastycznej. Zacznijmy może od tej warstwy, która sama w sobie jest najbardziej kontrowersyjna, a i tutaj nie do końca (przynajmniej moim zdaniem) zagrała – mowa o Eerze i jego blogu na rzecz równości istot żywych. Dla całości opowieści ważnym aspektem jest dyskusja nad przyzwyczajeniami żywieniowymi człowieka i jego miejscem w świecie zwierząt. Czy mamy prawo hodować zwierzęta w celu ich zabicia? Czy w ogóle powinniśmy jeść ich mięso? A może warto przyjąć, że wszystkie istoty żywe mają równe prawa i możliwości, a co za tym idzie człowiek nie ma podstaw do stawiania się ponad nimi? Blog Eera to ważny, choć radykalny głos w tej dyskusji, pole do polemiki i poszerzania horyzontów, niestety w ogólnym rozrachunku zawarte na nim treści wypadają dość mizernie. Dlaczego? Otóż bohater przedstawiony został jako typowy aktywista, który podejmuje dyskusję tylko tam, gdzie jest mu wygodnie i porusza się jedynie w znanych sobie obszarach; można też wyłapać niespójności w jego poglądach.

Na szczęście z osobą działacza zazębia się kolejna ważna płaszczyzna tekstu, mianowicie sfera obyczajowa. Autorka absolutnie nie pozostawiła swoich bohaterów samych sobie, stworzyła dla nich interesującą historię, która w pewnym stopniu tłumaczy aktualną sytuację lub przynajmniej daje podłoże do spekulowania na ten temat. W surowym, skandynawskim klimacie rozgrywa się przywoływana retrospekcyjnie historia rodziny, w której zawsze brakuje kobiet – matka Orvo zmarła młodo, natomiast jego własna żona odeszła do innego, pozostawiając mu opiekę nad dzieckiem. Postawieni w nietypowej sytuacji mężczyźni radzą sobie w różny sposób – jedni uciekają, inni starają się zostać i podołać nowym obowiązkom; tym niemniej wszyscy pozostawiają po sobie potomków, których spojrzenie na świat jest w pewien sposób wypaczone. Autorka doskonale skonstruowała tę opowieść i wykorzystała potencjał w niej drzemiący do uargumentowania zachowań swoich bohaterów.

Trzecim ważnym aspektem jest główna oś książki, czyli nosząca znamiona fantastyki opowieść o pszczołach. Autorka w sposób barwny i mistyczny wykorzystuje tutaj mitologie i opowieści pochodzące z przeróżnych kręgów międzykulturowych, tworząc niezwykłą otoczkę dla całkowicie realnego problemu. Faktem jest, że ludzie stale bagatelizują obecność na świecie owadów, a zwłaszcza pszczół; powieść w tym sensie wybiega nieco naprzód, ukazując skutki ich braku w środowisku naturalnym. Nie są to jednak suche fakty, nudne wykłady – przyjęta konwencja fantastyczna sprawdziła się dużo lepiej, podnosząc pszczoły do rangi owadów nie tylko ważnych, ale i magicznych.

Warto nadmienić, że wszystkie te wymiary są pełnoprawnymi elementami książki, wspaniale się zazębiają i uzupełniają. Cieszę się, że fragmenty bloga Eero były dość krótkie i przeplatane zwyczajną fabułą, gdyż przesyt informacji mógłby nam zaszkodzić; na szczęście autorka wszystko przemyślała i odpowiednio wyważyła. Dużym atutem powieści jest język – perfekcyjny, naprawdę na wysokim poziomie, mimo że stosowany do tak różnych formuł. Lektura jest dla czytelnika niezwykłą przyjemnością.

Nie powiedziałabym, że jest to książka dla każdego – na pewno niektórych znudzi dyskusja na temat praw zwierząt. Myślę jednak, że warto dać temu tekstowi szansę. Johanna Sinisalo pisze naprawdę świetnie, doskonale przeplata pomysły i zaprasza czytelnika do niezwykłych światów, jednocześnie zostawiając nam pole do pewnej refleksji nad naszym miejscem na świecie. Nie sądzę, żeby ów tekst miał zmienić myślenie mas, uważam jednak za cenne tego typu głosy, zwłaszcza podane w bardzo dopracowanej i wciągającej otoczce.


Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B. będącemu częścią GW Foksal.

9 komentarzy:

  1. Książka mnie zainteresowała. Już sam tytuł ciekawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to w lewym, górny prawie-rogu to jest sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy? ; >

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilu, załamujesz mnie czasem! Ale tak, to świeżo wyciskany sok. ;3

      Usuń
    2. Dlaczego? :C Co ja znowu zrobiłem? :C

      Usuń
    3. Bo ja tu się staram, taką cudowną recenzję piszę, a Ty i tak tylko o jednym. ;p

      Usuń
    4. No jak tylko o jednym! Toć jako jedyny doceniam wspaniałe walory Waszych posiłków i przekąsek! :P Wprowadzam równowagę do Waszego świata blogowego!

      Usuń
  3. Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać. A śniadanko wygląda bardzo apetycznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo zaintrygowana. Temat z pszczołami jest bardzo ciekawy, a do tego wszystko na trzech płaszczyznach ,to musi być dobra ksiązka choć zgadzam się, że pewnie nie dla wszystkich. Dopisze sobie ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.