środa, 26 października 2016

Michael Katz Krefeld – "Sekta" [recenzja przedpremierowa]

Kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, poważnie zastanawiałam się, czy chcę po nią sięgnąć. Miałam okazję poznać dwie poprzednie odsłony cyklu o Ravnie i o ile pierwsza mi się podobała, o tyle w drugiej dostrzegłam wiele schematów, przez które nie byłam za bardzo zadowolona z lektury. Bałam się, że w przypadku Sekty będzie podobnie, ale ostatecznie zdecydowałam się, że dam autorowi jeszcze jedną szansę. Poprzednie części odłożyłam na biurko, żeby czekały na wyrok (trafią do sprzedania czy zostaną?), a sama zabrałam się do lektury. Zabrałam i przepadłam.

Ravn nie jest zbyt zadowolony z tego, czym musi się zajmować: średnio moralne prace detektywistyczne, które wykonuje, raczej nie współgrają z jego nastrojem i przekonaniami. Z drugiej strony musi jakoś opłacić miejsce do cumowania swojej barki, pieniądze są potrzebne również na alkohol, którym stale zagłusza wyrzuty sumienia po śmierci żony. W takich okolicznościach były policjant podejmuje się kolejnego zadania: bogaty biznesmen chce znaleźć swojego syna, z którym przed laty stracił kontakt, a który obecnie pełni rolę kaznodziei we własnym ruchu religijnym. Sprawa z pozoru banalna, a jednak Ravn od początku czuje, że coś tu jest nie tak...

Muszę przyznać, że tym razem absolutnie się nie zawiodłam, zarówno w kontekście stylu autora, jak i poprowadzenia głównego wątku. Bardzo cieszę się, że w trzeciej części cyklu Krefeld zdecydował się na odejście od schematu, który był bardzo wyraźny w poprzednich dwóch: tym razem nie mamy podziału na trzy perspektywy czasowe, co znacząco ułatwia zrozumienie całej zagadki. Opowieść otwiera mocna scena, jednak nie znamy jej finału, a brak umiejscowienia w czasie nie pozwala nam stwierdzić, kogo i czego tak naprawdę dotyczy  możemy tylko snuć domysły. Jej zadaniem jest wprawienie nas w nastrój niepokoju i zasianie ziarna niepewności, które będzie towarzyszyło nam już do samego końca, póki zagadka nie zostanie rozwiązana.

Tak jak wspomniałam w opisie fabuły, główną osią tekstu są poszukiwania, jakie Ravn prowadzi na zlecenie swojego klienta. Poznając kolejne fakty wraz z głównym bohaterem odkrywamy tajemnice zarówno rodziny zleceniodawcy, jak i poszukiwanego mężczyzny, który kilka lat wcześniej założył własny ruch religijny. Jak nietrudno się domyślić (zarówno po tytule, jak i otrzymawszy pierwsze informacje płynące z lektury), Wybrańcy Boga okazują się nie tyle ruchem misyjnym, co zwyczajną sektą - dokładnie w takim rozumieniu, jakie znamy z przekazów medialnych. Mimo że na ten temat można napisać wiele pokaźnych tomów, bardzo podobał mi się sposób, w jaki Krefeld ujął temat w swojej książce: skupił się na tym, co najważniejsze, by przekazać nam specyfikę życia w sekcie, a jednocześnie nie zasypał nas informacjami, które byłyby dla nas zbędne. Obraz, jaki wykreował autor, jest przerażający i bardzo autentyczny: od profilu osoby, która do sekty trafia, poprzez pseudo religijne praktyki, na zbiorowym szaleństwie kończąc. Moim zdaniem temat został wykorzystany świetnie.

Zdecydowanie zbyt rzadko dobrze przygotowane tło współgra poziomem z resztą książki  tym razem na szczęście również ogólne wrażenie pozostaje pozytywne. Z przyjemnością odkrywałam różne elementy sprawy, poznawałam nowe fakty, a lektura dostarczyła mi sporo różnorodnych emocji. Z jednej strony Ravn jest specyficznym bohaterem, którego obecność przynosi za sobą ironiczny humor, z drugiej zaś  cała sprawa naprawdę trzyma w napięciu. Jedynym mankamentem jest fakt, że w tekście znaleźć można kilka niepotrzebnych scen. O ile co do zasadności wątków prywatnych z życia komisarza można by się spierać (nie mam nic przeciwko nim, ale tym razem miałam wrażenie, że mimo usilnych starań autora toczyły się one zupełnie obok całej sprawy), o tyle sceny z udziałem jednej z bohaterek uważam za kompletnie niezwiązane z opowieścią i zbyteczne.

Na wspomniane wyżej niedociągnięcia można jednak przymknąć oko, co też z radością uczyniłam  jak dla mnie to tylko drobne rysy na naprawdę świetnej książce. Po Sektę należy sięgnąć chociażby ze względu na temat  dla mnie zawsze aktualny i ciekawy - ale też jeśli szuka się akurat całkiem niezłego kryminału. Wychodzi na to, że Krefeld odkupił nieco w moich oczach swoje winy i będę musiała sięgnąć również po kolejne odsłony cyklu. Ups...






Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Literackiemu.
Premiera 3 listopada, jednak możecie zdobyć książkę szybciej, w dodatku z autografem autora! Już w sobotę, 29.10 Michael Katz Krefeld będzie podpisywał egzemplarze na stoisku Wydawnictwa Literackiego (D15) na Targach Książki w Krakowie. Ja niestety nie będę mogła tam być, ale Wam z całego serca polecam!


Wykolejony  |  Zaginiony  |  Sekta

8 komentarzy:

  1. Mi książka nie do końca się spodobała :) Niestety spodziewałam się czegoś innego niż finalnie dostałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, oczekiwania często zmieniają całkowicie spojrzenie na książkę - nie raz miałam podobnie.

      Usuń
  2. Bardzo chętnie sama się zmierzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba wiem, co chcę przeczytać :)

    Ale nie wiem kiedy. Tego jest tak dużo. Mam wrażenie, że na koniec roku wydawnictwa oszalały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebawem się uspokoi, już tylko troszkę premier w listopadzie i potem spokojniejszy okres. ;)

      Usuń
  4. Cykl jeszcze przede mną, przyznam, że nie mogę się już doczekać tych spotkań. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, chętnie przeczytam bo jestem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie jestem w trakcie czytania "Sekty". Pierwsza część przygód Ravna była rewelacyjna! Wciągnęła mnie i wessała tak, że nawet nie wiem kiedy ją przeczytałem. Wiem tylko, że stało się to błyskawicznie. Niejako z rozpędu od razu sięgnąłem po "Zaginionego" i tu troszeczkę się rozczarowałem. Już nie było tak spektakularnie, czegoś mi w tej powieści zabrakło i mam wrażenie, ze autor w paru momentach nieco "przedobrzył".
    Teraz (też z rozpędu) "Sekta". Zaczęło się bardzo ciekawie i co najważniejsze, Ravn w końcu musi jakoś zarabiać pieniądze. Ta kompletna beztroska i ciągłe picie na kredyt były już trochę irytujące. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję i z niecierpliwością będę oczekiwał na kolejny tom "Dybet". To oryginalny duński tytuł, ale po polsku znaczy Otchłań, więc zapowiada się równie emocjonująco.
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.