poniedziałek, 18 lipca 2016

Jakub Ćwiek – „Grimm City. Wilk!”

Wymyśliłam sobie, że pierwsze zdanie tej opinii będzie brzmiało: „Miałam bardzo długą przerwę w poznawaniu książek Jakuba Ćwieka”. Po jakimś czasie postanowiłam jednak sprawdzić, czy aby na pewno jest ono prawdziwe, bo przecież nie chcę wprowadzać Was w błąd, a pamięć bywa zawodna. Niestety miałam rację – od czasu Dreszcza 2 minęły już prawie dwa lata, a ja przez ten czas odpoczywałam od autora, którego niegdyś niesamowicie uwielbiałam. Trochę bałam się tego, co znajdę w Grimm City i czy aby na pewno mi się spodoba – nie jestem pewna, czy do tej pory było mi dane przeczytać jakikolwiek kryminał noir. Na wstępie powiem jednak, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne.

Grimm City nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na świecie, jednak wypadki ostatnich dni zwracają uwagę policjantów. Wszystko wskazuje na to, że pomiędzy rywalizującymi ze sobą klanami mafijnymi pojawił się na rynku nowy, nieznany gracz, który śmiało mości sobie miejsce brutalnie mordując taksówkarzy wraz z pasażerami. Sprawa nabiera rozpędu, gdy do grona martwych dołącza mało lubiany policjant Wolf – pojawiają się naciski, aby zagadka została rozwiązana. W tym samym czasie zastępujący przyjaciela-taksówkarza muzyk Alfie zupełnie nieświadomie trafia na celownik mordercy po tym, jak wiezie w dziwne miejsce drobne dziewczę w charakterystycznym, czerwonym płaszczyku z kapturem…

Zacznijmy może od tego, co od razu rzuca się w oczy, czyli od świata przedstawionego, który dopracowany jest po prostu perfekcyjnie. Czytelnik ma wrażenie, że trafia do miejsca, które całkiem nieźle zna, a jednak jest ono zupełnie oderwane od naszej rzeczywistości. Grimm City ma swoją historię, klimat i bardzo specyficzne nazewnictwo, które – co ważne – jest dla czytelnika jasne dzięki wpleceniu w opowieść elementów historii. Panująca w mieście atmosfera jest ciężka, a autor, jak zwykle z resztą, niczego nam nie ułatwia wplatając do swojej historii mafię, ciemne sprawki, morderstwa, muzyków, prostytutki i policję, która bynajmniej nie należy do krystalicznie czystych grup społecznych.

Jak część z Was wie, uwielbiam baśnie i bardzo chętnie sięgam po wszystko, co do nich nawiązuje. Wiedziałam, że Ćwiek nie zafunduje nam cukierkowej wersji znanych historii, spodziewałam się luźnych nawiązań i brutalnej fabuły. Nie przeliczyłam się. Grimm City jako miejsce w całości oparte jest o ideę opowieści – bogiem jest tu Bajarz, a świętą księgą baśnie (te Braci Grimm, ale krąży również wiele apokryfów). Wiele postaci nawiązuje do tych znanych – czasem imieniem lub pseudonimem (jak komisarz Wolf), czasem zachowaniem, innym razem strojem. Podczas czytania co i rusz mamy wrażenie, że kojarzymy skądś motyw, który właśnie się pojawia, jednak dalekie jest to od uczucia wtórności; po prostu czujemy się, jakbyśmy spotkali starych znajomych… w zupełnie nowych okolicznościach. Takich nawiązań jest mnóstwo i jestem pewna, że nie odkryłam wszystkich – musiałam w końcu poświęcić uwagę również samej historii.

Skoro już jesteśmy przy fabule, to i o niej warto wspomnieć kilka słów. Akcja książki toczy się niespiesznie, ale to akurat normalne w kryminałach noir – znajdziemy tutaj całkiem sporo dynamicznych scen, głównie związanych z niebezpieczeństwami, jednak generalnie większa część książki oparta jest o opis. Czytelnik ma okazję przyjrzeć się bohaterom, ich charakterystycznym cechom, a także interakcjom między postaciami, co daje okazję do wyrobienia sobie na ich temat zdania. Dużą rolę odgrywają tajemnice bohaterów, ich przeszłość oraz pewne indywidualne cechy. Gdzieś obok rozgrywa się akcja, a cała zagadka jest nam nakreślana powoli i dokładnie, trzymając w napięciu praktycznie do samego końca. Oś fabularna jest interesująca i naprawdę wciąga.

Nie będę siliła się na długie, rozbudowane podsumowania; powiem tylko, że naprawdę warto. Jakub Ćwiek po raz kolejny udowodnił, że potrafi po mistrzowsku inspirować się klasycznymi opowieściami i opowiadać je nam na nowo. Grimm City to projekt ciekawy, trafny i pełen bardzo kuszącego klimatu, któremu trudno jest się oprzeć. Cieszę się przeogromnie, że to dopiero początek opowieści z tego świata, bo mój apetyt został bardzo mocno rozbudzony.






Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.

6 komentarzy:

  1. Chętnie bym ją poznała
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, jak to się stało, że jeszcze nie przeczytałam nic autorstwa Ćwieka, mimo że od dawna jest na mojej liście. Muszę jak najszybciej to zmienić i zacznę chyba od "Grimm city" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, dopiero zaczynam więc liczę na kilka słów motywacji, dobrą radę, ale również krytykę jeżeli nie przypadnie Ci do gustu :) http://bookmaania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcześniej w życiu o tej pozycji nie słyszałam, a teraz bardzo zaciekawił mnie dopisek "Wilk", a że, choć to dziwne, Ćwieka nigdy nic nie czytałam, to może miłe pierwsze spotkanie :D
    Pozdrawiam!
    Czytam, piszę, recenzuję, polecam

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam w książkach takie nawiązania do baśni, więc myślę, że i ta historia będzie mi się podobać. Jestem ogromnie ciekawa świata, który wykreował autor ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.