Promocje nie sprzyjają oszczędzaniu pieniędzy. Na
tegorocznej (tegowakacyjnej?) mieliśmy w planach skompletowanie całego cyklu
Henninga Mankella o Kurcie Wallanderze. Plan nie do końca się udał, ale kiedy
Sylwek przyniósł mi książkę ze swastyką na okładce, w dodatku, sądząc po
opisie, traktującą o medycznych badaniach na dzieciach… Musiałam ją mieć,
bądźmy szczerzy. Problemy z promocją nie miały znaczenia a właściwie tylko
wzmogły moje chęci, natomiast fakt, iż w całym sklepie tylko jeden egzemplarz
(w stanie takim, jak inne) podłączony był pod promocję, pozostawię bez
komentarza.
Niestety, przyznać muszę, że nie ja pierwsza dałam się
skusić opisem tejże książki. Powiem na wstępie: „Sieroty zła” rozczarowują, a
na pewno rozczarowały mnie. Jest to faktycznie powieść wielowątkowa, w której niby
wszystko jest jasno skonstruowane i przemyślane, ale wiele historii nie
znajduje w niej satysfakcjonującego wyjaśnienia. Przede wszystkim mamy tu do
czynienia z dużą liczbą ciekawych postaci, a o każdej z nich można by napisać
osobną książkę. Anӓis, młoda dziennikarka, która (nieprzypadkowo, jak się
okazuje) prowadzi całą sprawę; gromadząc materiały do książki odkrywa prawdę o
samej sobie. Clemѐnt, zakochany w niej chłopak, który wciąga ją w całą sprawę.
Vidkun, pochodzący ze Skandynawii eks-aktor filmów klasy Z…Przeszłość każdego z
nich jest niejasna i zawikłana, niestety w różny sposób wyjaśnia się ją w tej
książce.
Za ciekawą można uznać konstrukcję czasową, wydarzenia
dzieją się bowiem niejako na dwóch płaszczyznach – niektóre rozdziały dotyczą
czasów współczesnych, inne natomiast opowiadają historię sprzed lat. Pozwala to
utrzymać napięcie w książce, dzięki dawkowaniu informacji czytelnik ma
wrażenie, jakby brał czynny udział w śledztwie, samodzielnie analizując poszlaki
i odkrywając historię wraz z bohaterami. Jest to zabieg tym lepszy, że wśród
fragmentów „sprzed lat” znajdują się zarówno zwykłe opowieści, jak i fragmenty
dokumentów oraz książek. Duży plus.
Jak już wspominałam wcześniej, pomimo przyjemności z samej
lektury i dobrej konstrukcji czasowej, książka pozostawia pewien niedosyt.
Zdecydowanie wolę pozycje, w których prawda odkrywa się stopniowo, a nie jest
skupiona w ostatnich rozdziałach. Jedynym bohaterem, który tak naprawdę
dowiaduje się całej prawdy jest Vidkun – co zrozumiałe, w końcu jest tutaj
bohaterem głównym, choć to nie jego imię pojawia się najczęściej. Jeśli chodzi
o wątek główny, który skłonił mnie do sięgnięcia po tę pozycję, czyli
działalność Lebensbornu, porwania dzieci, wyspę Halgadom.. Wyjaśnienie wątku mamy
szybkie, moim zdaniem lekko naciągnięte i napisane jakby na siłę, natomiast obrazy,
którymi operuje autor nie zdziwią nikogo, kto choć raz odwiedził jakikolwiek
nazistowski obóz.
Kończąc powoli muszę przyznać, że książka jest dobrym
początkiem poszukiwań ciekawostek w temacie badań genetycznych prowadzonych
przez nazistów. Może pokazać kierunek, w którym należy się udać, by poszerzyć
swoją wiedzę w tym zakresie, choć jeśli chodzi o miłośników tego tematu, nie
dowiedzą się z niej zbyt wiele nowego.
Pozostaje tylko fikcją literacką i choć rodzi pytanie „co by było, gdyby..” w
kontekście chociażby potajemnego „tworzenia” aż do dziś czystej rasy aryjskiej,
to jest to tylko chwilowa zaduma, którą większość z nas i tak włoży między
bajki.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.