piątek, 27 września 2013

Andrzej Pilipiuk - "Szewc z Lichtenrade"

Sięgając po utwory napisane przez grafomana, człowiek z góry zakłada, że nie będzie to twórczość wysokich lotów. Inaczej jest jednak w przypadku Andrzeja Pilipiuka, Wielkiego Grafomana polskiej fantastyki - jego dzieła nie są może wybitne, ale w zdecydowanej większości utrzymane na wysokim poziomie. Dlatego też "Szewc z Lichtenrade" nieco mnie rozczarował...

Opowiadanie otwierające antologię nosi tytuł "Wudnerwaffe" i już przy nim nastąpił pierwszy zgrzyt. Po kilku początkowych zdaniach miałem wrażenie, że gdzieś już to czytałem. Stronę dalej przypomniałem sobie, że to samo opowiadanie otwierało antologię "Strasznie mi się podobasz". Średnio podoba mi się polityka prowadzona przez wydawcę, który dwukrotnie sprzedaje ten sam 'produkt' (w dodatku raczej przeciętny). Samo opowiadanie to często pojawiający się u Pilipiuka motyw alternatywnej rzeczywistości, choć tym razem przedstawiony w formie nieco bardziej karykaturalnej - otrzymujemy tu m.in. żyjącego w ubóstwie Hitlera parającego się malarstwem, a także doktora Mengele, dilera morfiny.

Bohaterem dwóch opowiadań jest znany z wcześniejszych antologii doktor Paweł Skórzewski. W "Traktacie o higienie" lekarz walczy z plagą wszawicy w niewielkiej wszy i jako jeden ze środków zaradczych stosuje obcięcie włosów u osób dotkniętych chorobą. Nie wie on jednak, że powszechny u mieszkańców wsi zabobon, dotyczący odciętego kołtuna, może mieć w sobie ziarnko prawdy... Historia opowiedziana przez Pilipiuka jest krótka i nieskomplikowana, a mimo to wciągająca. Drugim z opowiadań o doktorze Skórzewskim jest "Sekret Wyspy Niedźwiedziej". To jedna z dłuższych opowieści w zbiorze, aczkolwiek tutaj także fabuła jest nieskomplikowana i jednotorowa.  Tym razem lekarz, za sprawą swojego krewnego, zostaje członkiem carskiej ekspedycji na tytułową wyspę, gdzie prawdopodobnie żyją gęsi Filaretowa - jak dotąd nie udało się napotkać ich żywego okazu, natrafiano jedynie na pióra lub martwe osobniki. Cała misja ma jednak nie tyle charakter badawczy, co polityczny, gdyż w to samo miejsce płynie ekspedycja niemiecka. Opowiadanie zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, rozczarował mnie jednak sposób, w jaki autor zdecydował się je zakończyć.

Pięć opowiadania, czyli połowa antologii, dotyczą lubianej przez Pilipiuka tematyki archeologii. Ich bohaterem jest Robert Storm albo doktor Olszakowski (a w jednym wypadku obydwaj panowie) i oscylują one wokół poznawania przeszłości. Najbardziej wyróżnia się opowiadanie "Ślady stóp w wykopie" - tutaj archeologia jest tylko tłem dla całej historii, a sama opowieść utrzymana jest w konwencji charakterystycznej dla literatury grozy. Dzięki temu opowiadanie, choć dość krótkie, trzyma w napięciu i pobudza wyobraźnię, co dodatkowo spotęgowane zostało przez otwarte zakończenie. Pozostałe cztery opowiadania "archeologiczne" nie wzbudzają aż tylu emocji. Opowiadania z Robertem Stormem, "Ludzie, którzy wiedzą", "Yeti ciągną na zachód" oraz "Szewc z Lichtenrade", opierają się niemal w całości na rozmowach głównego bohatera z innymi ludźmi oraz poszukiwaniu informacji w starych książkach i dokumentach. Ale chociaż ich akcja nie porywa, są one nad wyraz ciekawe i klimatyczne. Nieco inaczej jest w przypadku "Świątyni", historii z doktorem Olszakowskim, w której to Pilipiuk sięgnął po motywy szamanistyczne z kultury lapońskiej. Opowiadanie jest zdecydowanie przydługie w porównaniu do oferowanej treści, a mistyczna otoczka tylko w niewielkim stopniu poprawia jakość raczej przeciętnej fabuły.

Ostatnie dwa opowiadania nie wpisują się w żadną z wymienionych przeze mnie wcześniej konwencji. W "Parowozie" otrzymujemy historię Masława Malinowskiego, dziennikarza piszącego artykuły dla pisma o tematyce zjawisk paranormalnych. Udaje się on do Michałowic, miasteczka, w którym ludzie umierają o wiele częściej, niż gdziekolwiek indziej. W trakcie dziennikarskiego śledztwa Masław odkrywa, że może mieć to związek z tajemniczą lokomotywą, która pojawiła się w mieście tuż po zakończeniu wojny. Chociaż fabuła opiera się tylko na odkrywaniu przeszłości,  przedstawiona historia jest ciekawa i spójna, a ja sam z wielkim zainteresowaniem poznawałem kolejne elementy układanki. Najlepsze moim zdaniem opowiadanie zostawiłem na sam koniec. Akcja "W okularze stereoskopu" umiejscowiona została w Warszawie w czasach komunizmu, a głównym bohaterem jest Piotrek, nastoletni chłopiec, który zawiera osobliwą przyjaźń z sąsiadem z bloku, panem Aleksandrem, niegdyś żołnierzem Armii Krajowej. Emeryt, w zamian za przynoszenie mu zakupów, opowiada chłopakowi swoje życie oraz pokazuje tytułowy stereoskop. Opowiadanie utrzymane jest przez większą część czasu w smutnej, wręcz depresyjnej atmosferze, ukazując zarówno problemy byłego AK-owca w socjalistycznym ustroju, jak i trudności w funkcjonowaniu starszego, schorowanego człowieka.

Kończąc, "Szewc z Lichtenrade" rozczaruje większość osób, która miała styczność z wcześniejszymi opowiadaniami Pilipiuka. Autor nie zaprezentował w opowiadaniach nic nowego - wykorzystuje w większości utarte przez niego samego schematy, jak choćby alternatywna historia świata, zmieniająca wszystko na niekorzyść III Rzeszy, czy też bardzo charakterystyczne, podobne do siebie rozmowy głównych bohaterów z przypadkowymi osobami (mieszkańcami wiosek, kamienic, itp.), które powtarzają się w większości opowiadań. Nowością jest natomiast pewne podejście Pilipiuka do elementu fantastycznego zawartego w jego dziełach. W odróżnieniu od opowiadań z poprzednich antologii tutaj zjawiska paranormalne stanowią jedynie pewne tło, niekoniecznie nawet występując w opowieści.  Dzięki temu zabiegowi opowiadania mają większy klimat i chociaż akcja nie posuwa się szybko do przodu, historie opowiedziane w tym zbiorze potrafią wciągnąć. Niewielkie niezadowolenie mogą jednak wywoływać zakończenia historii, które dość często pozostawiają u czytelnika pewien niedosyt.

Jest to zbiór opowiadań, który nie jest zły, nie jest też jednak wybitny. Stałych czytelników twórczości Pilipiuka może on nieco rozczarować, ale jeśli podejdzie się do niego bez większych wymagań, to z pewnością da on wiele przyjemności podczas lektury. Cały zbiór czyta się jak każde dzieło Andrzeja Pilipiuka - szybko i lekko, bez większych chwil znużenia.

2 komentarze:

  1. Ojj czy rozczaruje?;p Moim zdaniem nieco pochopne słowa. Twórczość Pilipiuka...hmm tematyka, zwłaszcza w opowiadaniach, może i nie jest jakoś super różnorodna, ale pomysły to on ma świetne:) Każdy bezjakubowy zbiór jest jak dla mnie wybitny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, mnie rozczarował, bo zbiór na tle wszystkich poprzednich wypada moim zdaniem słabo. Żadne opowiadanie mnie nie porwało, w żadnym nie poczułem jakiegoś powiewu świeżości. ;/

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.