niedziela, 11 listopada 2018

Teatr: „Lalka” (Wojciech Kościelniak, Piotr Dziubek)



Z Teatrem Muzycznym w Gdyni mam ostatnio bardzo nierówną relację: najpierw genialni Chłopi, potem bardzo przeciętny Wiedźmin... Nie ukrywam, że na kolejny spektakl duetu Kościelniak&Dziubek szłam z lekkim niepokojem, zwłaszcza że dotyczy jednej z moich ulubionych powieści. Wszelkie obawy były jednak niepotrzebne i dzis mogę Was zaprosić na opowieść o moim nowym ukochanym musicalu.


Mimo że na spektaklu byłam miesiąc temu, emocje, które we mnie wywołał, są wciąż żywe. Pewnie to moja wina, bo na okrągło słucham zakupionej w teatrze płyty, ale sami powiedzcie, jak często widowisko jest tak wspaniałe, że chcecie wrócić na salę choćby od razu i oglądać, oglądać, oglądać? W tym przypadku autorom udało się zrobić absolutnie wszystko, co tylko można było: wiernie oddać książkę, pokazać swoją wizję artystyczną i zapewnić temu wszystkiemu niezwykłą oprawę muzyczną. 

Właściwie możemy zacząć od tej ostatniej – to ona stanowi najważniejszą część spektaklu tego typu. Muszę przyznać, że dawno nie byłam na musicalu, który byłby tak różnorodny pod względem stylu utworów, a jednocześnie tak spójny, gdy słuchamy jednej piosenki za drugą. Ścieżka dźwiękowa obfituje w utwory bardzo różne: od spokojnych, nacechowanych erotycznie (Serwis i srebra), poprzez dynamiczne (Nożykiem tniesz wiklinę czy Zamach stanu), aż do naprawdę dramatycznych (Drugi sen Izabeli oraz Trzy kwadranse). Ich charakter świetnie współgra z treścią i dodatkowo podbija nastrój konkretnych scen. Do tego mamy fenomenalne teksty, których autorem jest Rafał Dziwisz – niezwykły artysta o wielkim talencie. Podobnie jak w przypadku Chłopów, również z Lalki udało mu się wyciągnąć wszystko co najlepsze. Teksty poszczególnych piosenek nie są adaptacjami – one zawierają w sobie konkretne wersy z powieści, które łatwo odnajdziemy wracając do poszczególnych scen. 

Fenomenalny jest również koncept Wojciecha Kościelniaka na interpretację tytułu powieści Bolesława Prusa. Motyw lalki został tu podkreślony i wykorzystany do cna, w dodatku w sposób, który nie razi odbiorcy przesadą. Wszystkie postaci, które pojawiają się na scenie (oprócz Wokulskiego) są specyficznie umalowane, a ich twarze przypominają puste oblicza mimów. Dodatkowo bohaterowie mają specyficzne odruchy – gdy są zmanipulowani, pozostają pod wpływem własnych emocji lub innych bohaterów, zaczynają poruszać się sztywno, niczym marionetki przytwierdzone do drewnianych paneli. Tym sposobem Wojciech Kościelniak uczynił lalkami nie tylko Izabelę i Stanisława, ale wszystkich bohaterów, pozostających w różnorodnych okowach: konwenansów, pieniędzy, pozycji społecznej.

Lalka to również niezwykle trafny dobór aktorów, którzy swoje role realizują na 100%. Jestem zachwycona zwłaszcza postacią Wokulskiego, granego przez Rafała Ostrowskiego. Tego aktora możemy często oglądać na deskach Baduszkowej, jednak dopiero w tym spektaklu miałam okazję posłuchać jego głosu w tak różnych aranżacjach i docenić jego barwę oraz wszechstronność. Jego ostatnia piosenka (Trzy kwadranse) jest tak pełna emocji, że rozdziera mi serce zawsze, kiedy jej słucham (a słucham jej bardzo często, wierzcie mi na słowo). Rafałowi Ostrowskiemu w niczym nie ustępuje Renia Gosławska, grająca Izabelę – jej charakterystyczny głos świetnie pasuje do konwencji i stanowi genialne uzupełnienie charakteru bohaterki. 

Na koniec chciałabym zauważyć, że przy całej swojej powadze (Lalka to bądź co bądź dramat, a postać Wokulskiego tylko to podkreśla), spektakl jest raczej zabawny niż przytłaczający. Wiele piosenek ma lekki charakter i wpada w ucho, pozostając w naszej pamięci na długo. Podczas oglądania spektaklu niejednokrotnie mamy okazję się zaśmiać, a ścieżka dźwiękowa do spółki z genialnymi strojami doskonale podkreśla klimat epoki. 

O rany, nie wiem, co jeszcze mogłabym Wam powiedzieć. Jeśli kiedyś będziecie w Trójmieście i Lalka akurat będzie na afiszu, nie wahajcie się ani chwili. Warto, warto, warto. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.