Cześć, mam na imię Kasia i oglądam polskie komedie romantyczne.
Właściwie nie wiem, czemu ta deklaracja zwykle wywołuje u odbiorcy dziwną reakcję. Wiele osób dziwi się, jak mi się to udaje, zupełnie jakby tego typu filmy wymyślono jako karę za grzechy. Tymczasem w moim życiu to jedna z najbardziej relaksujących rzeczy: usiąść na sali pełnej innych kobiet (choć oczywiście pozdrawiam panów, którzy pojawiają się na takich seansach i czerpią z nich przyjemność!) i przeżywać te same emocje: od śmiechu, po łzy. A jeśli dodatkowo mogę później wrócić do opowiadanej historii i poznać ją w wersji książkowej – jestem podwójnie szczęśliwa i podwójnie zainteresowana.
Planeta Singli opowiada historię Ani – dwudziestosiedmioletniej nauczycielki muzyki, zdesperowanej i sfrustrowanej singielki, poszukującej księcia z bajki. Kobieta umawia się na randkę w ciemno, jednak jej wybranek nie pojawia się w umówionym miejscu. Zamiast tego na drodze Ani staje Tomek Wilczyński – popularny prezenter telewizyjny, niewierzący w miłość egocentryk, który prowadzi własny program znany z niewybrednych żartów. Oczywiście losy tych dwojga raz skrzyżowane, pozostaną splątane przez całą opowieść. Choć ostrzegam od razu: łatwo im nie będzie.
Zarówno książka, jak i film, stanowią opowieść o dwóch wyrazistych charakterach, które, jeśli mam być szczera, nie wzbudziły mojej sympatii (co nie przeszkadzało mi czerpać radości z lektury). Przez wszystkie działania Ani przebijała się desperacja, a jej wysokie, nierealistyczne wymagania wobec mężczyzn stawiały ją w nienajlepszym świetne. Z kolei Tomek to typowy antybohater, który buduje wokół siebie wysoki mur ironii i złośliwości. Arogancki, bezduszny, wyśmiewający innych, choć nierzadko stanowi głos prawdy, jest stanowczo zbyt agresywny.
Mimo że wraz z biegiem historii poznajemy bohaterów coraz lepiej i dowiadujemy się, z czego wynikają ich charaktery, tak naprawdę do samego końca nie dałam rady ich polubić.
Jeśli chodzi o porównianie z filmem, książkowa wersja Planety Singli spełnia wszystkie oczekiwania, jakie tylko mogłam wymyślić w stosunku do adaptacji. Opowiada tę samą historię co film i zabiera nas ponownie w znane miejsca, z tym że treść poznajemy z nieco innej perspektywy. Bogata narracja sprawia, że mamy okazję zwrócić uwagę na te szczegóły, które umknęły nam na ekranie: reakcje bohaterów oraz ważne elementy tła.
Książka ma również tę przewagę nad filmem, że autora nie ogranicza objętość ani czas. Dzięki temu w tej wersji Planety Singli znalazło się miejsce na kilka scen, których nie zobaczyliśmy w na dużym ekranie. Nie wiem, czy zostały nagrane i wycięte w postprodukcji, czy też odpadły na poziomie tworzenia scenariusza, ale cieszę się, że miałam okazję je poznać za pośrednictwem papierowej wersji. Są one ważne zwłaszcza dla historii Ani i Tomka, zawierają wpomnienia o zdarzeniach, które ich ukształtowały, a także sceny jeszcze lepiej ukazujące ich charaktery.
Słowem, Planeta Singli to bardzo przyjemna, lekka i zabawna powieść obyczajowa. Historia Ani i Tomka sprawdza się równie dobrze na dużym ekranie, jak i w wersji książkowej; w obu przypadkach bohaterowie są wykreowani bardzo wyraziście. Trzeba jednak pamiętać, że to typowa, przygotowana z rozmachem love story, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, a opisywane w niej zjawiska są bardzo, bardzo wyolbrzymione. Sądzę jednak, że komedie romantyczne nie są skierowane do osób, które szukają autentyzmu, a pewne przejaskrawienia są w nich niezbędne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.