Muszę się Wam przyznać, że ostatnio miałam totalny czytelniczy zastój. Samo patrzenie na stosy książek „do przeczytania” sprawiało mi trudność i dyskomfort, a gdy podliczyłam, że w marcu udało mi się ogarnąć tylko 4 tytuły, do głosu doszły wyrzuty sumienia. Nic przyjemnego, wie to każdy, kto kiedykolwiek przeżył podobną sytuację. Po Ślepy trop sięgnęłam bez większych nadziei, mocno już zmęczona całym tym stanem i z założeniem, że i tak pewnie zbytnio się nie wciągnę. I tu nadeszło zaskoczenie, bo książkę przeczytałam niemalże jednym tchem!
Sofie Lund stanęła przed bardzo trudnym dylematem – odziedziczyła spadek pod zmarłym dziadku, z którym nie chciałaby mieć nic wspólnego. Z drugiej strony jako samotna matka nie może sobie pozwolić na odrzucenie takiej szansy, w końcu dom i spadek mogą być szansą na lepsze życie dla niej i dla jej malutkiej córeczki. Kobieta nie spodziewa się, że pozostawiony w piwnicy sejf może przysporzyć jej tylu problemów; jego zawartość okazuje się być niezwykle cenna nie tylko finansowo – wewnątrz znajduje się przedmiot ważny dla pewnej kryminalnej sprawy. Sprawy, którą uznano już za zamkniętą…
Jest kilka istotnych cech, dla których bardzo lubię książki Horsta. Choć widać wyraźnie pewne elementy wspólne dla niemal wszystkich skandynawskich kryminałów, jest tu również kilka charakterystycznych i bardzo przyjemnych dodatków. Wisting nie jest typowym bohaterem utytłanym we własnych problemach – właściwie jego głowę zaprzątają głównie sprawy innych ludzi, które stale przedkłada nad własny interes. Dzięki takiemu zaangażowaniu bohatera powieść łączy w sobie wiele różnorodnych wątków: nie tylko kryminalnych, ale też społecznych czy obyczajowych. Co ważne, nie są to elementy dodawane losowo i zaburzające równowagę; wręcz przeciwnie – każdy wątek istotny jest nie tylko dla samego Wistinga, ale też dla prowadzonej przez niego sprawy, co zdecydowanie wpływa na spójność opowieści. Oczywiście można by dyskutować o prawdopodobieństwie życiowym, ale nie ono jest tu najistotniejsze; ważne, że całość jest spójna i sprawia naprawdę dobre wrażenie.
Tym, co moim zdaniem wyróżnia Ślepy trop na tle innych, podobnych opowieści, jest charakter prowadzonej sprawy. O ile stosunkowo wiele mamy kryminałów szeroko zakrojonych, dobrze umotywowanych, o mocnym społecznym tle, o tyle rzadko nacisk położony jest na wewnętrzne rozgrywki w policji. Zwykle nemezis bohatera jest on sam, a także ścigany przestępca, tutaj z kolei do trudności dochodzi pewien rodzaj walki z kolegami po fachu. Wisting będzie musiał wykazać się nie lada odwagą i determinacją, aby podważyć zdanie innych policjantów i ingerować w pozornie zamknięte już śledztwo. Ten wątek, niezwykle ważny dla całej sprawy, poprowadzony jest znakomicie i dostarcza czytelnikom wielu różnorodnych emocji.
Tak jak już wspomniałam, siłą tej książki jest jej wewnętrzna spójność – żaden wątek nie jest przypadkowy, żadna sytuacja nie pozostaje bez znaczenia. Historia utkana jest misternie i naprawdę dobrze, a powolne odkrywanie różnych jej aspektów jest dla czytelnika przyjemnością. Mnie lektura pochłonęła i sprawiła, że znów nabrałam motywacji do czytania, a to zadanie niełatwe w momencie zastoju; tym bardziej jestem pod wrażeniem.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu Smak Słowa.
Premiera 14 kwietnia!
Czytałam tylko jedną powieść autora. Podobała mi się jednak, więc mam w planach resztę serii.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuńNie rozczarowałam się. Uwielbiam intrygi kryminalne stworzone piórem tego autora.
OdpowiedzUsuń