To było kilka dobrych lat temu, a ja miałam w tym czasie
sporą przerwę od podobnej literatury. Teraz, gdy w kilku miastach Seria z Miotłą
znalazła się w promocyjnych koszach, postanowiłam odświeżyć nieco swoją wiedzę
na temat tych książek. Specyfika opisu okładkowego przyciągnęła mnie do
„Zaplecza” Marty Syrwid i, muszę przyznać, było to spotkanie nader udane.
Jest to książka z gatunku tych realistycznych aż do bólu,
mających pokazać sytuacje, z którymi styczność możemy mieć na co dzień. Jeśli
ktoś kiedyś zastanawiał się, jak się niszczy poczucie własnej wartości i
wpędza, na przykład, w zaburzenia odżywiania, „Zaplecze” mogłoby służyć jako
antyporadnik. Z opowieści Klary punkt po punkcie możemy wypisać czynniki
składające się na jej stan, tak jasno wszystko jest tu opisane. Czasem myślę –
może zbyt jasno? Wyznania bohaterki są bardzo szczere, choć chaotycznie
przedstawione. To rodzaj monologu, czy raczej dialogu z samą sobą, gdzie myśli
uzewnętrzniane są dokładnie tak jak płyną. Ciężko przywyknąć do takiej
narracji, jednak warto – obraz bohaterki, który się z niej wyłania, jest bardzo
dobrze skonstruowany.
Klara to młoda kobieta, która od dzieciństwa walczy z
brakiem domowej akceptacji. Żyje w rodzinie, gdzie stosowana jest wobec niej
przemoc, a pojedyncze chwile radości przeplatają się z bolesnymi wspomnieniami,
które, jak wiadomo, dużo lepiej zapadają nam w pamięć niż te pozytywne. Bohaterka
przez całe swoje życie stara się udowodnić ojcu, że jest warta jego uwagi i
miłości, zdaje się jednak wiedzieć, że dążenia te są bezsensowne. Wciąż stawia
sobie nowe wymagania i szuka poczucia kontroli tam, gdzie jest w stanie je
wyrazić – w sprawach żywienia. To jej bunt przeciwko ojcu, tak okrutny dla
samej siebie, a jednocześnie będący rozpaczliwą próbą udowodnienia, że jest coś
warta.
Jednak życie Klary to nie tylko konflikt z ojcem. To także
matka, która broni jej w trudnych chwilach, dopóki na świecie nie pojawia się
młodszy brat. To ciotka, krytycznym okiem patrząca na żywienie Klary. To także
„przyjaciółka” z dzieciństwa, okrutna i odpowiedzialna za wiele przykrych
momentów. Wiele osób, które są dookoła
niej, a które w żaden sposób nie próbują pomóc Klarze uporać się z problemem. W
„Zapleczu”, w odróżnieniu od innych książek o podobnej tematyce, nie znajdziemy
historii o wyjściu z choroby, o hospitalizacji, o walce o życie. Tu bohaterka
sama sprawuje kontrolę nad swoją chorobą, przynajmniej pozornie.
Sceny, ujmowane przez Martę Syrwid, oraz specyficzny sposób
wyrazu, jakim jest potok myśli, składają się na dobre przedstawienie osoby z
zaburzeniami odżywiania. Obrazy, jakimi operuje autorka są bardzo prawdziwe i
pozwalają zrozumieć bohaterkę, a sama historia wzbudza emocje, dokładnie tak,
jak powinna. To nie jest książka fantasy. To opowieść o czymś, co naprawdę
każdego dnia dzieje się całkiem blisko nas.
Zaciekawiłaś mnie nią, a nawet o niej nie słyszałam, szkoda, że nie dajesz zdjęć okładek, bo tak lepiej można skojarzyć daną książkę.:D
OdpowiedzUsuńDzięki za cenną uwagę, już dawno miałam to zrobić, ale potrzebowałam chwilę, żeby na spokojnie wszystko ogarnąć, żeby było idealnie (ach, ten perfekcjonizm!). I zachęcam do sięgnięcia po nią, nie jest gruba a ma naprawdę sporo dobrej treści.
UsuńSerię z Miotłą darzę wielką, wielką sympatią, choć mam świadomość, że nie wszystkie tytuł są jednakowo dobre. za cenę jednak 5 czy 8 zł (po tyle książki można znaleźć choćby w Dedalusie) trzeba brać bez wahania.
OdpowiedzUsuńNajpierw się ucieszyłam, bo wymieniłaś nazwę księgarni, o której nie słyszałam (książki! tanio! i ja nic o tym nie wiem..?). Potem zrobiło mi się smutno, bo ani w Szczecinie, ani w Gdańsku nie mamy Dedalusa. Ale jest w Bielsku-Białej, także za niecały rok pewnie jakoś się w nim znajdę, adres zapisałam. Chociaż to chyba już zakrawa na szaleństwo.
Usuń