Korzystając z możliwości spotkania i wspólnego świętowania, przy okazji postanowiliśmy podzielić się najnowszymi nabytkami. W swoich butach, skarpetach i pod choinkami znaleźliśmy dość dużo książek, można by rzec, że dałoby się nimi zapełnić całą półkę na niedużym regale. Czy to już niereformowalność, czy tylko prawidłowa celebracja Świąt a'la książkofile?
Kaś z własnej woli przygarnęła "Poradnik pozytywnego myślenia", "Ogród Afrodyty" oraz klasyk wszech czasów, czyli "Annę Kareninę". Poza tym zyskała też najnowszą (w kontekście polskiej premiery oczywiście) książkę Virginii C. Andrews - "Rodzinę Casteel", no i trzy tomy dzieł wybranych Edgara Alana Poe. Sylwek za to ma już cykl o Edwardzie Popielskim Marka Krajewskiego, "Amerykańskich Bogów" Neila Gailmana i "Carską Manierkę" Pilipiuka. No i "Rudą sforę", na którą czekał już dość długo.
Teraz możecie czekać na recenzje. ;3
Cała saga o Dollangangerach czeka na półce, a ja już mam ochotę na "Rodzinę Casteel"... Marzy mi się też "Anna Karenina" oraz "Poradnik pozytywnego myślenia". Chętnie sięgnęłabym również po powieści Krajewskiego, bo osobiście mogę polecić "Erynie" - intrygująca opowieść.
OdpowiedzUsuńZapraszam Was do udziału w moim wyzwaniu "Grunt to okładka", które ruszy 1 stycznia. Może skusicie się? :)
http://sylwuch.blogspot.com/p/grunt-to-okadka.html
Ja z kolei sagę połknęłam w tempie ekspresowym i byłam głodna kolejnych książek Virginii C. Andrews, aż Prószyński zrobił mi niespodziankę i zaczął nowy cykl. Nie mogłam się oprzeć. ;D
UsuńChciałabym przeczytać "Rodzinę Casteel", ale bardzo zazdroszczę tych trzech tomów Edgara Alana Poe, chyba będę musiała sobie takie sprawić ;). "Carską manierkę" mogę z czystym sercem polecić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.