poniedziałek, 23 grudnia 2013

Mons Kallentoft - "Wodne Anioły"

Nie chciałam zabierać się w tej chwili za tę książkę, przyznaję się bez bicia. Niby na początku plan był taki, że książka od razu po trafieniu w moje ręce wyląduje na wierzchu stosiku „do przeczytania”, ale czekanie na dodruk i dość zdawkowe podejście do wysyłki sprawiło, że zupełnie straciłam do niej serce.  Sylwek jednak namówił mnie do sięgnięcia po nią i chyba powinnam odwdzięczyć mu się pyszną kolacją. Powiem krótko: po książkę Monsa Kallentofta naprawdę warto sięgnąć.

W „Wodnych Aniołach” Malin Fors wraz z zespołem dochodzeniowym rozwiązuje zagadkę śmierci małżeństwa Andergrenów oraz – co istotniejsze – poszukuje ich zaginionej córeczki, Elli. Dziewczynka zniknęła w dniu morderstwa i to jej los jest główną zagadką i motorem działań dla całej grupy śledczych. Całkowicie zaangażowani w poszukiwania, odkrywają coraz to nowe fakty. Zagłębiając się w sekrety wielu rodzin, muszą zachować niebywałą wręcz delikatność, zajmują się bowiem nie zwykłymi osobami, a tymi, których dzieci są adoptowane. Dodatkowo – adoptowane z Wietnamu, za pośrednictwem firmy o wątpliwej sławie. Sprawę zaognia fakt, że córka jednej ze śledczych – Karin Johannison – jest jednym z takich właśnie dzieci…

Równolegle z tokiem śledztwa rozgrywają się także wydarzenia z życia Malin Fors. Wraz z Peterem starają się o dziecko, co paradoksalnie wciąż ich od siebie oddala. Oboje wiedzą, że porywają się z motyką na słońce, a jednak próbują, odsuwając od siebie myśl o tym, co niemożliwe. Jakby tego było mało Malin uświadamia sobie ciągłe oddalanie się swojej dorosłej córki. Wie, że odbudowanie tej relacji jest niemal niemożliwe, a mimo to wciąż chwyta się najmniejszych strzępków nadziei. W obliczu tak ciężkiej sytuacji życiowej powraca nałóg i Malin Fors po raz kolejny staje u progu przepaści, jaką jest alkoholizm.

Jeśli chodzi o techniczną stronę książki, to jej budowa jest bardzo dobrze dopasowana do treści. Narracja jest trzecioosobowa, prowadzona z perspektywy różnych bohaterów, co pozwala na szeroki ogląd sytuacji i uobiektywnienie niektórych problemów. Mamy szansę poznać każdą z postaci, jej stosunek do śledztwa, a także do zagadnień związanych z rodziną. Bo nie tylko życie prywatne Malin Fors znane jest czytelnikom. Uzupełnieniem są także chociażby losy Svena, powracającego do sprawności po wygranej walce z nowotworem, czy Zekego, który wciąż rozważa wybór między pozostaniem przy żonie i ciągłą męką, a porzuceniem jej i życiu u boku Karin. To duży atut książki, pozwalający lepiej zrozumieć motywy bohaterów i jeszcze bardziej się z nimi zżyć. Dzięki temu czytelnik jest autentycznie zaangażowany w sprawę i zaciekawiony – zarówno przeszłością postaci, tym co je ukształtowało, jak i ich dalszymi losami. Ciekawym zabiegiem są też wstawki z wypowiedzi osób zmarłych – przemawiają one zza grobu i, choć nie mają już żadnego wpływu na sytuację, wyrażają swoje zdanie, proszą o coś lub wręcz usprawiedliwiają i tłumaczą swoje czyny.

Na ogromną pochwałę zasługuje mistrzowski styl Monsa Kallentofta. Książka poprowadzona jest płynnie i daje wiele satysfakcji z czytania. Wydarzenia toczą się w dobrym tempie – nie ma się poczucia zbytniej rozwlekłości, ani przeciwnie – zbyt dużego tempa. Po prostu wszystko dzieje się normalnie. Miałam pewnie obawy co do ostatniego rozdziału – tyle rzeczy miało się w nim wydarzyć przy tak małej ilości stron – ale i tutaj się nie zawiodłam. Zakończenie poprowadzone jest sprawnie i satysfakcjonująco. Dodatkowym atutem książki są dobrze obrazujące sytuację dialogi, uzupełnione o myśli rozmówców.

Kończąc powoli peany na cześć „Wodnych Aniołów”, rzucam wszystko i biegnę dołączyć do grona fanów Monsa Kallentofta. Wiem już, że kolejne wypłaty pochłonie reszta serii, zżyłam się bowiem nie tylko z jego stylem, ale i z samą Malin Fors – silną kobietą ze słabościami. Kusi mnie zarówno odkrywanie, co stanie się z jej życiem w kolejnych tomach, jak i poznanie wydarzeń, który ukształtowały tę postać i doprowadziły jej losy do obecnego punktu. Z tego powodu na pewno już niebawem sięgnę po cykl o porach roku, oczekując równocześnie kolejnych części serii o żywiołach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.