poniedziałek, 25 czerwca 2018

Amy Stewart – „Zbrodnie roślin”



Większość ludzi jest dość zachowawcza w stosunku do roślin, zwłaszcza jeśli wychowywaliśmy się w mieście i nie znamy ich najlepiej. Raczej nikt nie zacznie nacierać się nieznanym liściem, ani nie zje owoców niewiadomego pochodzenia. Co jednak z tymi przedstawicielami flory, którymi otaczami się na co dzień jak hiacynty, konwalie czy groszek? Czy zdajemy sobie sprawę, że mogą być niebezpieczne dla nas, naszych dzieci czy zwierząt?

To nie jest poradnik, jak otruć teściową! To kryminał w darze od natury! – tak głosi opis, który wydawnictwo W.A.B. przygotowało dla wznowionej niedawno książki Amy Stewart. W moim odczuciu Zbrodnie roślin nie są jednak ani poradnikiem, ani tym bardziej kryminałem. To raczej swego rodzaju atlas botaniczny z bardzo nietypowymi opisami skupionymi na złowrogim działaniu poszczególnych okazów.

Przede wszystkim jest to książka przepięknie wydana. Twarda oprawa, kredowy papier, a także wszechobecne ryciny robią naprawdę wspaniałe wrażenie i sprawiają, że po Zbrodnie roślin sięgamy z wielką przyjemnością.

A jak to się ma do treści?

Amy Stewart z pisarskim zacięciem charakteryzuje poszczególne rośliny, stosując liczne personifikacje i nadając swojej opowieści ton podobny do kryminalu. Niestety nie ma tu miejsca na szersze ujęcie tematu. Wewnątrz znajdziemy ponad 60 roślin (lub ich grup), a każda z nich otrzymuje około 3 stron tekstu składającego się z krótkiej charakterystyki, anegdotycznej opowieści o jej morderczym działaniu oraz informacji o podobnych przedstawicielach światowej flory. Wszystko jest opisane krótko i zwięźle; wręcz encyklopedycznie, przez co przeczytanie kilku rozdziałów pod rząd jest dość nużące.

Nie jestem pewna, czy to tytuł, który każdy musi mieć w swojej biblioteczce. Jeśli interesujecie się kryminalistyką i chcecie mieć w jednym miejscu informacje o działaniu poszczególnych roślin - książka sprawdzi się idealnie. Podobnie jeśli urzeknie Was wydanie lub wtedy, gdy szukacie inspiracji do dalszego pogłebiania wiedzy. Jednak same w sobie Zbronie roślin nie porywają, bo choć teoretycznie w książce znajdziemy sporo ciekawych informacji, to ich odkrywanie nie jest ani angażujące, jako przyjemne.








Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.