piątek, 3 czerwca 2016
Tove Alsterdal – „Weź mnie za rękę”
Czasem, choć usilnie staramy się odciąć od przeszłości, dawne sprawy dopadają nas w najmniej spodziewanym momencie. W takiej sytuacji znalazła się Helen – żona, matka, kobieta dojrzała. Spokój, jaki dotąd gościł w jej życiu, został gwałtownie zachwiany, gdy okazało się, że zmarła jej siostra. Policja szybko zamknęła sprawę – wypadnięcie z balkonu idealnie wyczerpywało znamiona samobójstwa – jednak Helen postanowiła nie odpuszczać tak łatwo. Na własną rękę zaczęła prywatne śledztwo, które z chłodnej Szwecji doprowadziło ją aż do odległej Argentyny. Co Charlie robiła w Buenos Aires? I jaki związek może mieć jej wyjazd z matką kobiet, która zostawiła dzieci wiele lat temu, po czym słuch o niej zaginął?
Do powieści Tove Alsterdal miałam już jedno podejście, kiedy kilka miesięcy temu czytałam Grobowiec z ciszy – nie byłam może zachwycona, ale do totalnego rozczarowania również było mi daleko. Pamiętam, że powieść spodobała mi się pod względem obyczajowym i na tę sferę bardzo mocno liczyłam. Niestety, ze smutkiem muszę przyznać, że tym razem tekst autorki zawiódł mnie na całej linii – zanim dobrnęłam do końca, byłam przekonana, że nie dopatrzę się w nim zbyt wielu pozytywnych elementów, a do pisania recenzji nastawiałam się bardzo negatywnie.
Historia opisywana w Weź mnie za rękę rozpoczyna się od śmierci jednej z bohaterek, co jasno wskazuje, że będziemy mieli do czynienia z kryminałem. Nie jest to jednak historia, w której będziemy patrzeć na ręce śledczym – tak jak wspomniałam w opisie, policja praktycznie tu nie występuje, uważa bowiem sprawę za zamkniętą. Mordercy szukać będzie siostra ofiary, która do tej pory nie utrzymywała z nią zbyt zażyłych stosunków – trudne dzieciństwo naznaczone brakiem rodziców rozluźniło więzi pomiędzy kobietami. Teraz jednak Helen decyduje się zagłębić w życie siostry i zrozumieć przyczynę jej śmierci. Cała opowieść snuta jest w modnym ostatnio podwójnym wymiarze – z jednej strony obserwujemy współczesne poczytania bohaterki, z drugiej zaś wydarzenia sprzed blisko 40 lat, w których brała udział matka kobiet. Początkowo może się to wydawać bez sensu, jednak z czasem połączenie między wątkami krystalizuje się.
Niestety, o ile część fabuły dotycząca przeszłości ujęta jest zgrabnie, sensownie i ciekawie, o tyle wydarzenia współczesne (a te zajmują zdecydowaną większość książki) dłużą się i nużą naprawdę niesamowicie. Co gorsza nie da się tego zrzucić na specyfikę historii – skandynawskie kryminały, mimo charakterystycznego klimatu, trzymają w napięciu i wywołują w czytelniku emocje; tutaj natomiast nie ma ich w ogóle. Mimo że czytanie powieści szło mi dość płynnie i nie była ona tak toporna, jak się to czasami zdarza, po kilkuset stronach najzwyczajniej w świecie się znudziłam. Mam wrażenie, że gdyby autorka odjęła książce połowę objętości i opisała jedynie wątki związane z matką kobiet, jej poszukiwaniem ideałów, podróżą do Argentyny i wszystkimi niebezpieczeństwami, które ją spotkały, cała historia byłaby znacznie ciekawsza.
Gdy dobrnęłam wreszcie do końca (a wierzcie mi, długo nie mogłam się do tego zmusić), z zaskoczeniem odkryłam, jak ciekawa i przemyślana jest cała fabuła książki. Podczas czytania można było mieć wrażenie, że niektóre wątki toczą się równolegle i nigdy nie zostaną połączone, tymczasem autorka przygotowała dla nich naprawdę ciekawe rozwiązanie. Pod koniec przyspiesza również akcja – muszę przyznać, że samo zakończenie było naprawdę dynamiczne i pokazało, że autorka potrafi dobrze kreślić wydarzenia. Co zatem sprawiło, że wcześniej tego nie pokazała? Być może przerosła ją fabuła i potrzeba domknięcia wszystkich spraw; być może chciała nazbyt dokładnie przyjrzeć się niekoniecznie potrzebnym szczegółom. Cokolwiek jest przyczyną takiego stanu rzeczy, przyniosło dość nieciekawy efekt – wielka, wielka szkoda.
Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Akurat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szkoda Twojego rozczarowania i męczenia czytaniem. Nie ma nic gorszego jak brak radości podczas lektury. Na początku recenzji miałam odczucie, że książka ciekawa. Widać faktycznie autorka sobie nie poradziła.
OdpowiedzUsuń