piątek, 23 października 2015

Maciej Stuhr, Beata Nowicka – „Stuhrmówka”

Aktor teatralny i filmowy, artysta kabaretowy, psycholog – Maciej Stuhr to człowiek wszechstronny i osobowość charakterystyczna, bynajmniej nie tylko z powodu sławetnego pochodzenia. Wszyscy chyba kojarzymy jego kreacje z wielkiego ekranu, a niektórzy (jak ja) dodatkowo mieli okazję śledzić jego quasi-literackie poczynania przy okazji felietonów publikowanych na łamach Zwierciadła. Od lat cenię go sobie za wspaniałą grę aktorską, ale też sposób bycia, poczucie humoru i spójność w kreowaniu wizerunku. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym tę książkę przegapić.

W Stuhrmówce nie ma na pozór niczego niezwykłego – aktor opowiada o swojej historii i o tym, jak wyglądało jego dotychczasowe życie; nie szczędzi przemyśleń i anegdot, zdradza trochę stosunku do świata.. Rynek wydawniczy obfituje w podobne pozycje, a sięgając po nie kierujemy się głównie nazwiskiem na okładce. Życzyłabym sobie jednak, żeby wszelkie książki tego typu były tak lekkie, inteligentne i przyjemne w odbiorze; aby ich twórcy i bohaterowie zawsze pozostawali sobą i nie dali się opętać wszechobecnej kreacji samego siebie. Bo faktem jest, że wiele wywiadów czyta się trudno, a rozmówcy wypadają w nich niezwykle sztucznie; tutaj tego nie ma. Na tylnej okładce, obok tych wszystkich (cudownych skądinąd) wypowiedzi innych znanych na temat Stuhra, znaleźć się powinno jedno ważne ostrzeżenie – uwaga, wciąga. Dosłownie, bo styl opowieści sprawia, że ze zwykłego „zerknę na chwilę, przejrzę tylko kilka stron” robi się cały poświęcony na lekturę wieczór.

Już od samego wstępu uśmiechamy się szeroko – autor i bohater w jednym wita nas w przedmowie napisanej tym charakterystycznym dla niego, teatralnym i kwiecistym stylem. Wraz z kolejnymi stronami jest pokusa, by się w tym uśmiechu zatracić  i mieć nadzieję, że nie opuści nas do samego końca. Niestety, choć chcielibyśmy, aby tak właśnie było i choć sam bohater trzyma swoje nastawienie na stałym poziomie, nie zawsze towarzyszy nam śmiech, bo i nie całe ludzkie życie jest nim wypełnione. Cieszę się niezmiernie, że wspomniane już okładkowe wypowiedzi innych na temat Stuhra znajdują swoje odzwierciedlenie w treści książki. Zwykłe rozdziały, zapis rozmów, przeplatane są krótkimi wtrąceniami, w których narracja oddawana jest właśnie im, innym. To ciekawe uzupełnienie stanowi idealne wyważenie – nagle zmienia się styl, odpada poczucie humoru, a lekką narrację zastępuje opowieść z trzeciej perspektywy, która pozwala odsapnąć i inaczej spojrzeć na samego bohatera.

Podczas lektury łatwo zapomnieć, że jest to dialog z udziałem (jak to dialog) dwóch osób – a jednak! Beata Nowicka jest tu bardzo ważnym elementem (jeśli mogę użyć takiego określenia) i prowadzi tę rozmowę w sposób dokładnie taki, jaki uwielbiam: nie wpycha się na siłę na pierwszy plan, nie lansuje własnej osoby, nie podtrzymuje przesady, za to jest i przyjemnie towarzyszy. Gdy trzeba – inteligentnie dopowie lub skomentuje (jej wtrącenia składające się z jednego tylko, ale jakże trafnego słowa, są wspaniałe!), a gdy przyjdzie pora sprawnym ruchem zamknie temat i umiejętnym nawiązanie przejdzie do kolejnego. Perfekcyjnie.

Jeśli nie lubicie czytać o codzienności, dajcie sobie spokój, bo tu jest jej naprawdę dużo. Jeśli szukacie sensacji, odpuście, bo autor niczego niezwykłego tu nie zdradza. Ale jeśli czujecie, że ten tekst może Was zainteresować, nie powinniście być zawiedzeni, bo realizacja projektu jest na naprawdę wysokim poziomie. Ja bawiłam się świetnie i mogę powiedzieć tylko jedno – bardzo chciałabym więcej. W stylu, jakim posługuje się Stuhr, mogłabym czytać o czymkolwiek i zawsze byłabym tak samo zainteresowana, bo jestem psychofanką tego żartu i, choć brzmi to jak oksymoron, naturalnej teatralności. Mam nadzieję, że to nie ostatnia taka książka.





Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam go! Bardzo chętnie przeczytam! Mam nadzieję, że mi wpadnie w ręce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Stuhra i z ciekawością przeczytałabym o jego codzienności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię go, ale nie wiem, czy na tyle, by wziąć się za tę książkę. ^^' Niemniej ostatnio jest o niej bardzo głośno, może coś w tym jest.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, chetnie bym przeczytała, bardzo lubię młodego Stuhra:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przeczytać. Z tym aktorem wiążą się same miłe wspomnienia. Jest naprawdę sympatyczny, stąd z chęcią sięgnę po coś, co pomoże mi go bardziej poznać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj z wielką chęcią przeczytam! I wcale nie będę oczekiwała po niej sensacji. Uwielbiam Stuhra i już bliskich proszę o tę książkę na święta :)

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w Święta wyjątkowo dobrze będzie się czytało taką opowieść. :3

      Usuń
  7. Nie wiem, czy ją kiedyś przeczytam, ale jak trafi się ku temu okazja, nie będę się wahać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To już nie pierwszy post, który czytam poświęcony Stuhrmówce. Uwielbiam Stuhra i na pewno znajdzie się w moich rękach ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię Stuhra, a jak owa lektura wciąga, to jeszcze lepiej! :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.