czwartek, 25 czerwca 2015

Gillian Anderson, Jeff Rovin - "Nadchodzi ogień"


Patrząc na półki w księgarniach można niejednokrotnie dojść do wniosku, że w dzisiejszych czasach książkę może napisać absolutnie każdy, kto cieszy się jakąś popularnością. Coraz częściej ze sklepowych regałów spoglądają na nas “dzieła”, które wyszły spod ręki muzyków, sportowców, prezenterów telewizyjnych, modelek, blogerów (może my z Kaś też kiedyś wydamy książkę?) czy aktorów. Z jednej strony to spora gratka dla fanów tych osób, z drugiej zaś - można mieć pewne wątpliwości co do umiejętności pisarskich kogoś, kto większość życia zajmował się czymś zupełnie innym. Osobiście podchodzę raczej dość sceptycznie do takich książek, jednak gdy usłyszałem, że na rynku pojawić ma się powieść Gillian Anderson (znanej między innymi z serialu Z archiwum X), w dodatku napisana wspólnie z pełnoprawnym pisarzem, postanowiłem zaryzykować.

Caitlin O’Hara, ekspertka w leczeniu traum u dzieci, na prośbę przyjaciela ma zająć się nowym przypadkiem. Pod jej opiekę lekarską trafia Maanik, córka indyjskiego ambasadora przy ONZ, która była świadkiem próby zamachu na swojego ojca. Choć poprzedni lekarz stwierdził PTSD, Caitlin nie jest pewna tej diagnozy; przebieg ataku na ambasadora nie był szczególnie dramatyczny, a objawy występujące u Maanik są nad wyraz dziwne - dziewczyna wpada w transy, w trakcie których wykonuje gesty rękoma i wypowiada słowa w dziwnym języku. Im bardziej doktor O’Hara zagłębia się w sprawę, tym więcej rzeczy wydaje się dziwnych, wykraczających poza ludzkie rozumienie. Co tak naprawdę dzieje się z Maanik? Jaki ma to związek z negocjacjami między Indiami i Pakistanem, w których uczestniczy ojciec dziewczyny? I co to wszystko ma wspólnego z podobnymi przypadkami dzieci w innych krajach, a także z nietypowymi zachowaniami zwierząt?

Ponad dwieście odcinków Z archiwum X, w których zagrała Gillian Anderson, zrobiło swoje - jeśli miałbym do czegoś porównać Nadchodzi ogień, to byłby to właśnie ten kultowy serial. W powieści otrzymujemy taką samą mieszaninę thrillera z horrorem i sci-fi, wzbogaconą o elementy fantastyki i coś, co w jakimś stopniu nawiązuje do pewnych teorii paranaukowych. Co jednak odróżnia książkę od telewizyjnego cyklu, to tempo akcji - w książce Gillian Anderson fabuła rozwija się powoli, stopniowo ujawniając czytelnikiem kolejne informacje. W dodatku trzeba mieć świadomość, że Nadchodzi ogień to pierwszy tom cyklu; mimo że historia opowiedziana jest spójna i na swój sposób zakończona, nie sposób nie odnieść wrażenia, że fabuła książki to w rzeczywistości preludium do większej opowieści.

Przyznam szczerze, że debiutancka powieść aktorki wypada nad wyraz porządnie. Może to zasługa współpracy z pisarzem z niemałym dorobkiem, może efekt talentu Gillian Anderson, bądź wpływ jej doświadczeń zawodowych na planie serialu - nie wiem, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, pewnym jest jednak, że cała fabuła tekstu jest wyjątkowo spójna. Ciężko doszukać się dziur logicznych, a każda scena, nawet pozornie mało istotna, wydaje się wnosić coś to opowiadanej historii. Nawet gdy w pewnym momencie byłem przekonany, że w książkę wkradł się karygodny błąd, to ponad sto stron później okazał się on być celowym zagraniem.

Tak naprawdę jedyne, o co mógłbym się przyczepić, to kreacja głównej bohaterki. Caitlin O’Hara jest osobą twardo stąpającą po ziemi, której przekonania są dość jasno określone, mimo to z zaskakującą lekkością akceptuje ona to, że pewne rzeczy wykraczają poza standardowe rozumowanie. Co więcej, na pewnym etapie historii zaobserwować można przeskakiwanie bohaterki między dwoma skrajnymi podejściami - co rusz Caitlin obmyśla nieprawdopodobne teorie dotyczące wydarzeń z książki tylko po to, by chwilę później patrzeć na wszystko w racjonalny sposób. Odniosłem wrażenie, że bohaterka jednocześnie przejawia cechy obojga głównych bohaterów Z archiwum X, co zaowocowało niespójnym wynikiem.

Po Nadchodzi ogień sięgałem z dużą dozą niepewności, jak się jednak okazało - niepotrzebnie. Współpraca Gillian Anderson z Jeffem Rovinem zaowocowała książką, którą naprawdę warto przeczytać - to solidnie skonstruowany thriller pełen ciekawych rozwiązań, który wciąga i zapewnia sporo rozrywki. Nawet nieco powolne tempo akcji i nienajlepsza kreacja głównej postaci nie były w stanie zaważyć na pozytywnym wrażeniu, jakie odniosłem podczas lektury. Myślę, że wszyscy fani przygód Muldera i Scully będą zachwyceni po zetknięciu się z tą powieścią, a i inne osoby nie powinny się wahać przed jej przeczytaniem.





Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Literackiemu.

8 komentarzy:

  1. Z archiwum X oglądałam jako dziecko, teraz już zbyt wiele z tego serialu nie pamiętam, natomiast chętnie sięgne po dobre połączenie horroru z fantasy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegam tylko, że zarówno horror, jak i fantastyka nie stanowią tutaj bardzo dużego elementu konstrukcji fabuły. Są istotne, ale raczej trzymają się poza pierwszym planem. :)

      Usuń
  2. Te elementy sci-fi niekoniecznie mnie ciekawią, ale nazwisko Gillian robi swoje, więc może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obaw, te elementy nie są mocno dominujące w tej książce. Choć zapowiada się, że w kolejnych tomach mogą nieco zyskać na znaczeniu...

      Usuń
  3. Przyznam, że nazwisko Anderson działa bardzo przyciągająco. Mam w planach tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. "mieszaninę thrillera z horrorem i sci-fi, wzbogaconą o elementy fantastyki i coś, co w jakimś stopniu nawiązuje do pewnych teorii paranaukowych" - mieszanka iście wybuchowa, ale chociaż proporcje jak widzę zostały dobrze dobrane i całość nie eksplodowała. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie eksplodowała - żaden z tych elementów nie jest przesadnie wyeksponowany, raczej są one ze sobą ściśle powiązane. Dzięki temu wszystko wypadło nad wyraz dobrze. ;)

      Usuń
  5. Z archiwum X nie oglądałam z większym zapałem. Jakoś nigdy mnie nie zaciekawiło, ale za to fabuła książki jest intrygująca. Może się kiedyś skuszę :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.