poniedziałek, 27 marca 2017

Rafał Cichowski – „Pył Ziemi” [przedpremierowo]


Agresywna eksploatacja Ziemi przez człowieka musiała w końcu przynieść opłakane skutki – w XXIV wieku ludzkość jest zmuszona uciekać w kosmos, by na pokładzie statku dalej się rozwijać i podtrzymywać istnienie gatunku. Siedemset lat później nowe jednostki, podrasowane technologicznie tak, by być właściwie nieśmiertelnymi, wracają na planetę-matkę, by odnaleźć zapis wspomnień ludzkości. Ku ich zaskoczeniu okazuje się, że na Ziemi nie tylko pozostali ludzie – oni wciąż żyją i są całkiem zorganizowani…

Od samego początku podobało mi się to odwrócenie klasycznego w science fiction schematu, gdzie albo ludzie eksplorują nieznaną planetę i napotykają na obcych, albo ci drudzy w jakiś sposób trafiają do Układu Słonecznego i są zagrożeniem dla człowieka. Tutaj mamy zupełnie inną sytuację: to ludzie (bo mimo modyfikacji technicznych tak właśnie postrzegamy parę głównych bohaterów, skoro są bezpośrednimi potomkami uciekinierów) trafiają na Ziemię, by spotkać… innych ludzi, z którymi bynajmniej nie nawiązują naturalnej nici porozumienia. Z jednej strony jest to zatem opowieść o spotkaniu dwóch istot na różnym poziomie rozwoju, z drugiej zaś główną rolę odgrywają wydarzenia z przeszłości, które stopniowo będziemy odkrywali.

Poza odwracaniem schematów, Pył Ziemi jest również przyjemną zabawą konwencjami. To powieść bardzo dynamiczna, wręcz przygodowa, z wieloma zagadkami, zagrożeniami i zwrotami akcji. Momentami awanturnicza, innym razem przypominająca baśń (mam tu na myśli całą historię królowej Lys – niesamowicie kojarzyła mi się z Czerwoną Królową z Alicji w Krainie Czarów), za każdym razem zachwycająca. Autor dba o szczegóły, co widać najlepiej, gdy bohaterowie poruszają się po wiernej kopii wiktoriańskiego Londynu. Konwenanse, relacje międzyludzkie, sposób mówienia i zachowania postaci świetnie odzwierciedlają epokę. 

Wszystko to jednak aspekty techniczne, a jak wygląda sama treść? Przede wszystkim za pośrednictwem głównych bohaterów stopniowo odkrywamy prawdę o tym, jak wyglądały kulisy ucieczki ludzi z Ziemi: co było prawdziwą przyczyną, jaka atmosfera towarzyszyła akcji i dlaczego część ludzi pozostała na planecie, która miała wkrótce zginąć. Choć na samym początku historia może wydawać się czystą fantastyką, szybko okazuje się, że we wszystkich zdarzeniach główną rolę grają najpaskudniejsze ludzkie cechy. Autorowi bardzo dobrze udało się ująć wszelkie motywacje postaci, zarówno w kontekście globalnym, jak i jednostkowym, a całość prezentuje spójny i autentyczny scenariusz.

Nie mogę nie wspomnieć również o kreacji głównych bohaterów. Lilo i Rez to dwoje ludzi, których los od narodzin był naznaczony cierpieniem, a oni sami kształtowani byli dokładnie pod misję, którą mają wykonać. Są zdeterminowani, silni, a jednak nie brak im wątpliwości i potrafią zastanawiać się nad sensem wykonywanych zadań. Dzięki takim ich ukazaniu Pył Ziemi zyskał dodatkową warstwę treściową: stał się opowieścią o niezwykłej miłości. Bohaterowie znają się na wylot, są raczej jak rodzeństwo, bliźnięta, które wiedzą o sobie wszystko, znają swoje myśli i reakcje, a mimo to nowa sytuacja jest w stanie wynieść ich relację na zupełnie nowy poziom. Ten aspekt książki intryguje nie mniej niż pozostałe. 

Choć jest to powieść bardzo specyficzna, momentami wręcz dziwna przez pomieszanie konwencji i gatunków, jej lektura była wspaniałą przygodą. Autor miał dobry pomysł na chwytliwą historię, udało mu się wykreować bohaterów, którym aż chce się towarzyszyć, a przy tym wszystkim utrzymał świetny klimat. Zachęcam, polecam, chwalę. Oby więcej takich książek na naszym rodzimym podwórku.






Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.
Premiera 29 marca!

2 komentarze:

  1. Po pierwsze: NIESAMOWITA okładka. Po drugie: nie mogę się doczekać, aż przeczytam. Ostatnio co raz bardziej interesuje mnie science fiction w literaturze :) Czytałaś może Problem trzech ciał? Niedawno kupiłam i będę się za nią zabierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nie lubiłam science-fiction, ale potem zrozumiałam, że to coś więcej niż inwazja obcych na Ziemię. Od tamtej pory czytam coraz więcej. ;) "Problemu trzech ciał" nie czytałam, ale poczekam chyba na Twoją opinię, bo póki co książka wygląda dla mnie przerażająco. :D

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.